Urwanie dupy mam z tą okładką do "Żnów są moje urodziny". W ogóle ta nazwa... taka mało melodyjna. Ma swój urok, bo wygląda jak wyrwana myśl, dodatkowo dodająca dramatyzmu książce (w końcu trzeba wyważyć z komedią;)) ale nie no jakoś nie bardzo chyba. Chcę fajniejszą nazwę, mamo! Wracając do okładki. Kurde, wrzuciłam jakieś jajo z okiem randomowo znalezione, no i okej, miało to symbolizować uświadomienie sobie życia, tego, że woda pod łódką porusza się nie w tym kierunku, w którym byśmy chcieli. Pfft, każdy obrazek sobie można jakoś dopasować. Wkurza mnie jajo z okiem na łódce jako okładka, w porządku? A chyba jeszcze bardziej ta pół-przezroczysta rameczka. Zastanawiam się, czy zrobić jeszcze z pięćdziesiąt okładek i liczyć na to, że pięćdziesiąta wypadnie dobrze, czy po prostu błagać kogoś na kolanach, aby mi takową wykonał za friko.