deevxv

”We mnie zaś za mało romantyzmu i zbyt dużo precyzji, by nazwać się Aschenbachem, choć istotnie jestem odcięty od innych; ale nie jestem wygnańcem ze wszechświata jak Wolfe (albo Ty), bo ja nawet ze sobą samym nie czuję się swobodnie. Mój dom – społeczeństwo, w którym żyję – wzbudza we mnie te same uczucia co w Tobie, czyli apatię i osłabienie. Ty rozpaczasz: "żeby tak znaleźć się w jakimś odległym mieście i poczuć dławiący ból, jaki przynosi nierozpoznane ego!". (Pamiętasz? Kiedyś byliśmy najwyższą jaźnią). Ale ja nie chcę uciekać ku sobie, ja chcę raczej uciec od siebie. Pragnę unicestwić świadomość mojej odrębnej egzystencji, moją wiedzę o niej, moje winy, moją skrytość i to, co Ty (chyba niezbyt życzliwie) nazywasz moją "hipokryzją". Ja nie jestem żadnym dziecięciem natury, sam sobie wydaję się wstrętny i niedoskonały; nawet poprzez poezję i romantyczne wizje nie potrafię wznieść się na wyżyny symbolicznej chwały. […] Nie potrafię, tak jak Ty, dojrzeć w tych siłach [twórczych] jakiegoś ostatecznego blasku, zbawiennej glorii, odkupienia poprzez geniusz. Sztuka jest dla mnie – kiedy się nie oszukuję – marną namiastką tego, czego naprawdę pragnę. Nudzą mnie już te gorączkowe łaknienia, jestem zmęczony nimi i przez to sobą, a co za tym idzie – gardzę (choć przecież toleruję je) moimi niespożytymi zapasami żalu nad sobą i ekspresyjnej niedoli. Czym jestem? Czego poszukuję? […] Wyrzekam się cierpienia, jakie przynosi "niezaspokojone ego", wyrzekam się biernej poetyckiej historii. Znam się już z nimi zbyt dobrze: jestem zmęczony i osłabiony szukaniem ich i odnajdywaniem bez trudu. Dość mam tego parszywego życia!”

deevxv

”We mnie zaś za mało romantyzmu i zbyt dużo precyzji, by nazwać się Aschenbachem, choć istotnie jestem odcięty od innych; ale nie jestem wygnańcem ze wszechświata jak Wolfe (albo Ty), bo ja nawet ze sobą samym nie czuję się swobodnie. Mój dom – społeczeństwo, w którym żyję – wzbudza we mnie te same uczucia co w Tobie, czyli apatię i osłabienie. Ty rozpaczasz: "żeby tak znaleźć się w jakimś odległym mieście i poczuć dławiący ból, jaki przynosi nierozpoznane ego!". (Pamiętasz? Kiedyś byliśmy najwyższą jaźnią). Ale ja nie chcę uciekać ku sobie, ja chcę raczej uciec od siebie. Pragnę unicestwić świadomość mojej odrębnej egzystencji, moją wiedzę o niej, moje winy, moją skrytość i to, co Ty (chyba niezbyt życzliwie) nazywasz moją "hipokryzją". Ja nie jestem żadnym dziecięciem natury, sam sobie wydaję się wstrętny i niedoskonały; nawet poprzez poezję i romantyczne wizje nie potrafię wznieść się na wyżyny symbolicznej chwały. […] Nie potrafię, tak jak Ty, dojrzeć w tych siłach [twórczych] jakiegoś ostatecznego blasku, zbawiennej glorii, odkupienia poprzez geniusz. Sztuka jest dla mnie – kiedy się nie oszukuję – marną namiastką tego, czego naprawdę pragnę. Nudzą mnie już te gorączkowe łaknienia, jestem zmęczony nimi i przez to sobą, a co za tym idzie – gardzę (choć przecież toleruję je) moimi niespożytymi zapasami żalu nad sobą i ekspresyjnej niedoli. Czym jestem? Czego poszukuję? […] Wyrzekam się cierpienia, jakie przynosi "niezaspokojone ego", wyrzekam się biernej poetyckiej historii. Znam się już z nimi zbyt dobrze: jestem zmęczony i osłabiony szukaniem ich i odnajdywaniem bez trudu. Dość mam tego parszywego życia!”