W nadchodzącej części mojego opowiadania z Voltrona pojawia się cholernie przykry moment dla Lance'a. Skłania mnie to do pewnych przemyśleń;
Nigdy nie przepadałam za postaciami, które słynęły z bycia kobieciarzami, kombinatorami, tymi typowymi śmieszkami. Co za tym idzie, Lance przez długi czas nie był zbyt lubianą przeze mnie postacią.
Dosłownie wgniotło mnie w fotel, gdy w serialu ukazał się moment, w którym Lance ma poważniejsze wątpliwości do swojej osoby — czy jest przydatny dla drużyny, czy z czegoś słynie etc. Niezmiernie mi się to spodobało, ponieważ Lance wydaje mi się postacią, która ukrywa sporo uczuć i jest tym typowym klasowym śmieszkiem, który po powrocie do domu płacze. Widziałam gdzieś fanart, gdzie miał na sobie ten typowy i przewałkowany już motyw noszenia maski uśmiechu, ukrywając smutek. Z jakiegoś powodu to mi cholernie do Lance'a pasuje.
Niestety w serialu jego rozterki bardzo szybko są zbywanie kilkoma słowami, co jak dla mnie jest zmarnowanym potencjałem jego postaci :((
Dlatego w moim opowiadaniu postaram wycisnąć jego wątpliwości jak najwięcej, co jest oczywiście trudnym zadaniem, bo ta postać zawsze uchodziła chyba za najbardziej roześmianą i beztroską na świecie, radzącą sobie z każdym chwilowym załamaniem i pocieszającą innych.
Problem będzie, jak go z tego ciężkich myśli wyciągnąć, ale coś wymyślę XD
//Co raz bardziej przekonuję się do postaci Lance'a i liczę na więcej momentów z głębszym rozwojem jego postaci (jak na razie jestem na początku trzeciego sezonu)