⠀⠀

Kocham vibe twojego profilu...

may the 4th be with you misiaki! *3*

Przeglądając youtube’a natrafiłam na materiał, w którym opisywana jest teoria, że sequele są alternatywną rzeczywistością. Tym; ‘Co by było gdyby…?’. Po jego obejrzeniu i przeanalizowani w głowie muszę stwierdzić, że fani gwiezdnych wojen, którzy burzą się o to, jakim gównem jest epizod 7,8,9 to zwykli hipokryci. Już tłumacze dlaczego.
          Głównym zarzutem dla trylogii Disney’a jest to, że ciągle było powtarzane to, co było, że nie ma sensu, jest nielogiczne. Osobiście nie uważam tych filmów za istne arcydzieło kinematografii, ale bardzo lubię postacie, kupuję nawet wiele wątków. 
          ALE… fani, którzy popierają teorie alternatywnego świata, chcą ponownie ujrzeć odrodzenie zakonu Jedi, powstanie Sithów, którzy kierując się zasadą dwóch. Kolejna wielka armia… Na poważnie? Na TFA była wielka nagonka, że jest to odgrzewany kotlet i kalka ‘Nowej Nadziei’, a teraz chcą to samo robić z ‘nOwĄ’ trylogią? Na Abramsa marudzili, a sami robią do cholery to samo.
          Nie wykluczam takiej teorii, brzmi ona w gruncie rzeczy dość intrygująco, ale do cholery jasnej. Po co tworzyć setny raz to samo? Mam rozumieć, że znów powstanie wybraniec, by zaprowadzić równowagę, który ponownie się zwróci ku ciemności, wybiją wszystkich Jedi i stworzą Nowe-Nowe Imperium, które znów upadnie? A potem znów powtórka z historii?
          Będziemy non stop powtarzać to samo, byle wyciepać TFA, TLJ i TROS do kosza? Tego właśnie potrzebuje  uniwersum Star Wars? 
          Nie prościej zrobić serialu, którzy będzie się dział przed albo po trylogii sequeli (coś jak Wojny Klonów dla prequeli), które by naprawiły niektóre wątki, wyjaśniły inne rzeczy.
          
          I co ważniejsze... Czy my nie możemy po prostu kochać tego uniwersum takim, jakie jest? Tego świata, historii, postaci?

podobno Aztekowie składali w ofierze swych wodzów, by odegnać od siebie epidemię.
          nie, że ja coś sugeruje.

May The 4th Be With You! :^ 

Jestem tak bardzo zawiedziona i wkurwiona tym, co zostało zrobione w adaptacji książkowej IX części Star Wars. To jest chyba jakiś nieśmieszny żart. 
          Pocałunek Rey i Kylo pod koniec filmu, nie był romantyczny, tylko był swego rodzaju podziękowaniem za uratowanie? Że co kurwa? 
          Ja przepraszam bardzo, ale jak dla mnie oni dokleili się do siebie i to zdecydowanie nie było TYLKO podziękowanie.  No chyba, że to jakaś nowa metoda wyrażania wdzięczności. Np:
          Wyobraźmy sobie najprostszą scenkę. Idziemy sobie po mieście i jak na nieszczęście zapomnieliśmy telefonu i zegarka.  Wiec zaczepiamy jakiegoś przechodnia i prosimy, by nam podał godzinę. Gdy już wiemy jaki jest czas (jak na każdego normalnego człowieka przystało) wsadzamy mu język do mordy i dziękujemy za pomoc.
          A gdyby nie fakt, że Ben zginął w tamtym momencie, jestem przekonana, że na pocałunku by się to na pewno nie zakończyło.
          Czy kobieta, która pisała tą książkę w ogóle widziała film pod początku do końca?
          Tak się do jasnej cholery NIE robi.

Chciałam tylko tu napisać, że Joker był bardzo pięknym filmem i jestem rozdarta, który pan powinien dostać Oscara 

To zdjęcie w tle jest boskie! :3