Miałam dziwny sen...
Wyszłam z mojego domu na moje osiedle, i zobaczyłam tramwaj. Zdziwiłam się ale tam wsiadłam, na moje nieszczęście, mój kot wszedł ze mną. Na wejściu jakaś dziewczyna zapytała się mnie czy go mój kot, kiedy odpowiedziałam tak, ona powiedziała "to trzymaj go z daleka bo mam alergię" trzymałam się do tych zasad, usiadłam na miejscu a obok jakieś stary typo. Jechaliśmy kilka przystanków i mój kot wyszedł. Potem znalazłam się w jakimś korytarzu który był moim biurem, miał szerokość 2m na końcu miał po lewej stronie komputer a po prawej coś jeszcze, po lewej były drzwi. Po chwili przyszedł szef. Coś mi powiedział, i poszedł. Ja zaciekawiłam się co było za drzwiami więc tam weszłam. Był to pokój z jakąś kanapą i szafkami. Było tam kilka ludzi, m.in. Sapnap który mówił "będę się ruchał z dziewczyną" ja miałam takie wtf ale okej. Wszedł do skrzyni która była przykryta kocem. I na dużym ekranie było widać jak leży tam z dziewczyną. Po chwili "budzę się" i by tam ile tam są, ktoś mi odpowiada "siedem dni" ja sobie myślę "to już za dużo" ale po chwili wychodzą. I nagle jestem u mnie na podwórzu. Jest ciemno i są fajerwerki ale zaraz jest już dzień. Mój tata gdzieś poszedł ale się okazało że pojechał do straży bo było wezwanie. No i ja tam sobie z mamą rozmawiam.
I to by było na tyle bo więcej nie pamiętam.
~Lena