ten rok nie najlepiej mi poszedl, ale jest juz lepiej :) w wypadek sie wdalem i troche czasu zajelo rehabilitacja, konsultacje i ogolnie czas by mentalnie i fizycznie sie przyzwyczajic do jezdzenia na wozku. dziewczyna mnie przez to rzucila i ogolnie caly harmider sie zrobil. przez to alkohol mi czas umilal, a niedlugo potem hera... 'chodze' (bo na wozku jestem ;)) od poczatku roku na spotkania i powoli znajduje szczescie na trzezwo. dzieki za przeczytanie tego i mojej ksiazki. moge sie komu wygadac, bo matka zabila sie jak dowiedziala sie ze sprzedalem jej 13 letniego kota za grama hery (chciala go odzyskac ale znalazla w schronisku ze zlamanymi lapami i musieli ja uspic).