– Siadaj – rzucił rozkazująco w moją stronę mój mąż i niechlujnie odstawił dla mnie krzesło od stołu.
– Dziękuję, postoję – odpowiedziałam, bo nie chciałam się ubrudzić, a cały ten magazyn był zakurzony i zapajęczony.
Poczułam nagłe uderzenie w twarz. Było silne. O wiele silniejsze niż wszystkie wcześniejsze. Być może nawet zwaliłoby mnie z nóg i sprawiło, że upadłabym na ziemię, ale zatrzymałam się rękoma na stole.
Rzuciłam okiem na mężczyzn, których miałam przed sobą. Żaden z nich sobie nic z tego nie robił. Jeden napełniał szklanki jakimś alkoholem, a drugi przyszykowywał dokumenty.
– Powiedziałem siadaj – usłyszałam za plecami.
Usiadłam. Wtedy już nie interesowało mnie czy to krzesło było czyste, czy ujebane. Po prostu nie chciałam drugi raz oberwać. Nie chciałam też dawać Darkowi satysfakcji ani urządzać pokazu dla Rosjan, dlatego nie przyłożyłam dłoni do puchnącego policzka ani nie uroniłam żadnej łzy.
Ktoś coś powiedział w obcym mi języku, a potem szklanka wylądowała przed moimi oczyma. Klaudiusz przetłumaczył, iż to znaczy „dla pani”.
– Spasiba – odpowiedziałam, zapewne niezwykle kalecząc ich język, ale wydawało się, że zrozumieli.
https://my.w.tt/UiNb/YKbTzjdZqK