Napisała rozdział na 1000 słów w pół godziny, ale jak go przeczytałam to od razu usunęłam, bo zdania nie miały kompletnie sensu. Psycha siada, a ludzie i szkoła dobija coraz bardziej. Płaczę całe dnie i noce. I nie chce tutaj wyjąć na jakąś atencjuszke (chociaż wiem, że i tak nikt tego nie przeczyta) to muszę się komuś wygadać. Mój smutek przelewam na rozdziały do książki, ale jak sprawdzam to totalnie żadne zdanie nie ma sensu i zaczynam od nowa. Nie mam wsparcia od nikogo, więc jest baaardzo że mną, źle, ale mam nadzieję, że wy się jakoś odnajdujecie w tym ponurym świecie i dajecie jakoś radę. Cieszcie się życiem puki możecie. Kocham was ❤️