Niedługo wyjeżdżam na obóz i jak mam być szczera jestem przepełniona niepokojem. Obawiam się, że tak jak zawsze nigdzie nie będę mogła się dopasować, że z czasem całkowicie się wycofam z jakiegokolwiek życia towarzyskiego i z każdą chwilą będę odzywać się co raz mniej, co doprowadzi, że stanę się dla reszty zupełnie przezroczysta. Zawsze przed takimi wyjazdami liczę, że "tym razem będzie inaczej, będziesz pewna siebie, gadatliwa i odważna" i co z tego wychodzi? Zupełnie nic. Z a w s z e kończy się tam samo. Jestem realistką czy pesymistką? Już sama nie wiem, zmieniane się na siłę nie jest dobre, ale przynajmniej raz chciałbym zobaczyć jak to jest być zauważanym. Jedynego czego pragnę to pozbyć się ten uciążliwej łatki "niewidzialnego duszka", spokojnej dziewczyny, która mało się odzywa i nie lubi rzucać się w oczy. Może pisze już bez sensu, pewnie tak, ale ten niepokój noszę w sobie już od dobrego tygodnia. Czuje się jak w stanie jakiegoś pierdolonego zawieszenia, oczekiwania na swoją egzekucję.