Jestem absolutnie wku*wiony.
Mam egzamin praktyczny, zawodowy, na godzinę 12.30.
Niedawno dostałem informację od przyjaciółki, że prze*ebała egzamin, bo jest tam tyle, że można się osrać.
Jakby tego było mało, egzaminator, który miał być fajnym typem, który miał przymknąć oko na to jak będziemy zdawać, okazał się faworyzować chłopaków.
Dla tych którzy nie wiedzą, jestem osobą trans ftm i biologicznie jestem babą.
Wiecie co to oznacza?
Że mam przejebane.
Niech mi tylko sfaworyzuje, to przysięgam, że jak po egzaminie pójdę do wychwy, to jej to powiem. Sory bardzo, ale informatyk to informatyk, może nim być bez uwagi na płeć.
A to że trafił na mnie, osobą trans, i moją koleżankę - musi przeboleć. Bo jeśli mam nie zdać, tylko ze względu na to, że jakiś palant, który, broń mnie Szatanie, prawdopodobnie jest zwolennikiem Andrew Tate'a, to dziękuję. Mogę szkołę rzucić nawet teraz, bo matury nie potrzebuję.