Hejka kochani,
To będzie wyznanie. A właściwie przyznanie się do winy.
Zdałam sobie sprawę, że działalność tutaj psuje moje treści.
To znaczy sama sobie narzuciłam presję. Tych kilka osób tutaj, do których trafia mój przekaz, jesteście moją taką trochę rodziną twórczą, i to się stąd wzięło, że chciałam dać Wam nową książkę "nepo baby" jak najszybciej .
Jak pisałam "sugar baby" to nie wiedziałam, że jest coś takiego jak Wattpad.
Niektórym z Was mówiłam, że tamta książka to efekt wieloletniej pracy chłopki na roli. Z dziewczyny wysportowanej, zawsze uczesanej i ubranej, stałam się nieumalowaną dziewczyną w kucyku i zaczęłam chodzić w kilku tshirtach i bluzie z kapturem (wrzuca się do pralki i tyle) , a że mam stare buty dopiero orientowałam się jak były w nich dziury. Zarywałam noce, wypiłam cysterny kawy i monsterów, olewałam jedzenie, łaziłam gdzieś, szukałam tematów. Robiłam najróżniejsze rzeczy... Głównie idiotkę z siebie. I ch... było warto.
Myślę, że wyszła mi książka, która zapracowała na uczciwą piątkę z minusem,
a minusa daję sobie tylko dlatego, że zapieprzałam w pracy i czasem było tak, że np. wciągnęłam się w to i zapominałam wszystko, co miałam zrobić do książki. Jestem z niej dumna i myślę, że po prostu ludzie z wydawnictw to stare grzyby i grzybiary lub są za głupi, żeby skumać, jaki ma potencjał. Ale już jebać ich.
Z "nepo baby", jestem pewna, że mogę to powtórzyć, ale "trzeba przypierdolić" to nie jest dobra metoda (tak wiem, że Remigiusz Mróz pisze książkę w tydzień, tylko też czy one są dobre? Jestem z gatunku ambitnych kurew i no zrobiłabym to nawet bardzo szybko, bo mam już szkic i ,co najważniejsze, zakończenie. Tylko po co? Jeśli " nepo baby" ma nie odbiegać od poziomu "sugar baby", to po prostu nie powinnam tego tak robić. Tym bardziej, że zawsze wkurzali mnie autorzy, którzy sequele pisali na kolanie
Już raz się odgrażałam, że wrócę za 2 czy 3 lata. Tak więc żegnam się. Na razie kochani.
<3 <3 <3