Dobra, nie wiem, czy ktoś tu jeszcze jest i ma ochotę przeczytać, co mam do powiedzenia, ale chcę dołożyć kolejne dwa grosze.
Dzień dobry, cześć!
Czasem tu wracam. To miejsce kojarzy mi się z absolutnie najgorszym dla mnie okresem, kiedy totalnie siebie nie znosiłem, kiedy nie miałem w sobie ani grama szacunku dla samego siebie. Były to też miesiące, w którym pisałem jak oszalały, nieważne co; wiersze, pamiętniki, opowiadania, wszystko. Teraz, czytając pamiętnik "Malcika" zastanawiam się, boże, Ignacy, co Ty miałeś w głowie. Nie jest to powód do wstydu, absolutnie. Taki wtedy byłem i okej, kocham osobę z tamtego czasu, bo jest jednym z elementów człowieka, do którego dążę i jeszcze pewnie długo będę dążyć. (Dziwnie mi z myślą, że to prawie cztery lata.)
Chodzę na terapię od września i dzięki niej ułożyłem sobie wiele, wiele spraw w głowie. Jestem z siebie szalenie dumny, pomimo tych głupot, które tutaj wypisywałem. (Przepraszam wszystkich za nie! a wiersze, w których cierpiałem z powodu tego, że jestem biały są chyba moim faworytem, matko jedyna) Uwielbiam swoje mniejsze, większe marzenia. I każdemu z Was życzę samych pięknych myśli, bo wszyscy jesteśmy cudowni i z całego serduszka w to wierzę.
Dziękuję za wszystkie wiadomości, które dostałem w tamtym czasie, które nadal czasami dostaję. Może to zabrzmi egoistycznie, ale uwielbiam wiadomości typu "czytam "Pukkę" drugi, trzeci raz!" to największy komplement, przysięgam. Mimo że, sam za tą historią średnio przepadam (ale mam zamiar przeczytać w tym miesiącu w końcu!). Traktuję ją jako moją kartę opisującą mnie sprzed kilku lat. Chłopaka, który miał żal do całego świata i siebie.
Oficjalnie: dziękuję wszystkim za wszystko. Jesteśmy bajeczni, ot co!
Trzymajcie się cieplutko, dbajcie o siebie i napiszę kolejny truizm tutaj, ale nie przejmujcie się opinią innych ludzi, bo szkoda na to zdrowia. Buziaki Słodziaki!!
Jeśli wyszedł z tego bełkot, to nic.