„– Mamo… – szepnął, a jego oczy się zaszkliły.
Tak dawno nie używał tego słowa… Nie wypowiadał go ani na głos, ani nawet w myślach. Nie wiedział skąd ten opór, przecież brzmiało jakoś tak miękko. Było takie proste, łatwe; zapewne pierwsze, jakie wypowiedział. Wystarczyło tylko uchylić delikatnie wargi, język nie musiał wykonywać nawet żadnej pracy.
– Mamo… – powtórzył, jakby rzeczywiście chciał sprawdzić, że nie kosztuje go to dużo wysiłku.
Teoria się potwierdziła, zadźwięczało niezwykle lekko. Przecież kiedyś tam, dawno temu, przed latami wypowiadał je automatycznie – w chwilach radości, bólu, szczęścia, smutku, samotności. Nie wiedział, czemu zaprzestał ani kiedy… Zresztą to bez znaczenia. Nawet gdyby teraz miał je powiedzieć tysiąc razy to bez sensu, tamto już przepadło.
– Proszę. – Usłyszał jej cichy głos.
Wiedział, czego od niego żąda. Pokręcił głową, nie wiedząc, czy odpowiada sobie, czy jej. Leżała bezwładnie, wydawała się mu taka mała, ledwo zdołała się odezwać. Była słaba, ale już nie w ten śmieszny sposób. Patrząc na nią, czuł rozdzierający ból w klatce piersiowej i nieprzyjemny ścisk w żołądku. I naprawdę chciał to zrobić, spełnić jej ostatnią prośbę. Przecież już tyle wycierpiała w swoim życiu. Po co jeszcze teraz przedłużać tę chwilę? By on mógł jeszcze raz powiedzieć:
– Mamo…
Jak zwykle, był głupi i egoistyczny.”
Ostatnio wleciało krótkie opowiadanie o (raczej trudnej) relacji syna z matką.
Całość liczy została podzielona na sześć krótkich rozdziałów, dostępne są już wszystkie części.
Jak ktoś ma ochotę to serdecznie zapraszam. ❤️
https://www.wattpad.com/story/365764580-mamo-czyli-eileen-prince-widziana-oczami-syna