L,
Dzięki tobie czuję, że żyję, pierwszy raz od kilku lat.
Dzięki tobie jestem lepszą osobą. Pokazałaś mi drogę do mojego wewnętrznego "ja".
Za każdym razem, gdy Cię widzę, dzień staje się lepszy, a moja skorupa, którą budowałam pracowicie przez kilka ostatnich lat, rozpuszcza się. Bo Ty rozpuszczasz moje osamotnione, skaleczone serce.
Nigdy nie miałam okazji do dobrej, szczęśliwej miłości. Zakochałam się w D, który jest cholerną postacią fikcyjną.
I nie uważam, że mamy jakieś szanse w sensie romantycznym. Nawet na to nie liczę, bo wiem, że w pewnym momencie przyjdzie mi się skonfrontować z rodzicami i z moją orientacją. Może ona wie coś, co ja od siebie wypieram?
W ten, czy inny sposób, zawrociłaś mi w głowie. Czuję to samo, co poczułam przy pierwszym shiftingu, wiesz? Czuję to, co towarzyszyło mi przy pierwszym spojrzeniu stalowych tęczowek pewnego blondyna ze Slytherinu...
Czy to dobrze? Raczej nie. Ale już jakiś czas temu pomyślałam, Walić to. Walić rodzinę i religię, odejdę z Tobą w mrok piekielny, jeżeli to będzie konieczne. Choć "ziemia ma więcej do zaoferowania niż twoje całe Niebo i Piekło, a ty pozostajesz ślepy". Tak, musiałam zacytować kogoś mądrzejszego, znasz mnie.
Zawsze kierowałam się czystym rozumem. Obojętnie na relacje międzyludzkie. Byłam tylko ja. Ale w moim życiu pojawiła się jedna cholerna, kolorowa poczwara, która zaburza mój system. Bo z Tobą nie potrafię myśleć logicznie. Pierwszy raz jestem ja, człowiek i nasze serca, bijące przy sobie. Każde uderzenie twojego serca jest dla mnie muzyką, do której mogłabym tańczyć bez końca. Cholera, wiesz jak bardzo uwielbiam muzykę.
Nie wiem kiedy, stałaś się sensem i światłem mojego schematycznego, "idealnego" życia.
Mimo to, TE słowa nie przejdą mi przez gardło.
Żegnaj, L, sensie mojego nędznego życia, nadziejo. Żegnaj.
Tym listem żegnam stary świat. Wkraczam w nowy rozdział. Rozdział światła, opuszczam ciemność. Dziękuję, że mnie stamtąd wyciągnęłaś.
Cała twoja,
tokentraq