To co aktualnie dzieje się w mojej głowie jest pojebane. Wszystko staram się przelewać na papier. Jest mi wtedy niby o wiele lepiej. Nadal czuję pustkę i będę ją czuć tak długo, aż sytuacja pomiędzy nami się nie wyjaśni. Nie jestem w stanie uwierzyć, że to wszystko co było, tak nagle przestało mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie. Nie jest taką osobą.
Ale dlaczego tak trudno jest odpisać na pytanie "Ile potrzebujesz jeszcze czasu?" Albo "Chce wiedzieć na czym stoimy"? Jestem osobą bardzo wyrozumiałą i staram się nie dawać sama sobie odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania. Do cholery jasnej, po prostu chce z nią porozmawiać. W momencie kiedy prosto z mostu napisała pewną wiadomość, miałam nadzieję, że oznacza iż to nie jest skończone. I chyba jeszcze nie jest. Tylko wyświetlanie tych wiadomości tak boli. Gdzie jest moja ukochana, która mimo wszystko starała się odpowiedzieć mi na nawet najgłupsze pytanie?
Jedyną nadzieją w tej całej sytuacji jest ta cała przerwa, której ja nie potrafię przeboleć. Od zawsze uważałam to za głupi pomysł. Jak można doprowadzić do przerwy w jakiejkolwiek relacji? Przecież powinno się rozmawiać, aby zrozumieć drugą osobę. Natomiast przerwa jest wskazana, kiedy każda wasza konwersacja prowadzi do kłótni. Za dużo emocji w was siedzi i muszą one opadnąć. Co jeśli nagle straci uczucia? Może ta przerwa pogorszy tylko sytuację? Być może ją polepszy? Nie wiem, ale staram się myśleć pozytywnie. Jak najbardziej mogę. Mam spadki nastroju przez to, ale póki "wyrok" nie został jeszcze wydany, będę miała cały czas to samo w głowie; "Jeśli jest nam dane być razem, to będziemy".
*Wybaczcie za takie wpisy. Potrzebuje się komuś wygadać i jednocześnie tego nie chce.
Przelewanie takich emocji tutaj jest po prostu dla mnie łatwiejsze niż rozmowa z kolejną osobą, która stwierdzi, że nie powinnam się przejmować. Nie da się, kiedy tak ważna dla ciebie osoba nie chce z tobą rozmawiać.