DollMaiden, wybacz, ale niestety czasoprzestrzeń mi się ostatnio skurczyła jak ulubiony sweter w praniu. Nie mam teraz chwili, by zasiąść do kontynuacji epickiej sagi o włosach na klacie Madary – a wiem, że to dzieło, które zasługuje na pełne skupienie, kadzidła i przynajmniej trzy filiżanki zielonej herbaty.
Ale obiecuję – jak tylko znajdę moment między obowiązkami dorosłego człowieka a próbą zrozumienia sensu istnienia (i składania prania), wrócę do tej literackiej perły. Madara i jego bujny zarost nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa!
Cierpliwości, droga towarzyszko absurdu.