Obudziłam się trochę przed szóstą. Nie pamiętam, czy przy tym głównym, najdłuższym śnie miałam jakiś sen. Ale jak wróciłam do łóżka i znowu zasnęłam, to uuu, miałam i to nie jeden.
Pierwszy, jaki kojarzę, przedstawiał jakieś spotkanie mojej rodziny. Nie pamiętam konkretów.
Potem był chyba sen z postaciami z Sonica, który się powoli zaczął przeplatać z trzecią historią i w końcu zaniknął, by całkowicie się z nią zlać pod koniec. Nie wiem, czy na początku było normalnie i potem coś się zepsuło, czy już od początku coś nie grało, ale... To był jakiś skomplikowany horror. Kojarzę tylko ostatnie sceny z Sonikiem, a właściwie bardziej z Shadowem, bo on chyba jakoś dowodził resztą. No i w tej scenie wszyscy byli w pokoju przypominającym mój, skuleni i pochowani, aby ich nie było widać z zewnątrz i kiedy ktoś (Eggman?) wejdzie. Ale chyba zostali w końcu złapani. Z trzeciego snu kojarzę głównie cofanie się w czasie i powtarzanie pewnych czynności, gdzie wszystko było tak samo, oprócz dziewczyny, która w i e d z i a ł a, że czas jest cofany i obserwowała, pewna popełnienia z sukcesem tych samych zbrodni, co w poprzednich wersjach... Tam postaciami były jakieś randomy.
Podczas tych snów budziłam się kilka razy, ostatni raz jakieś 20 min. przed 9:00, jakoś przygwożdżona do łóżka tymi emocjami.
Piszę, bo chcę mieć pewność, że nie zapomnę.
A, i pingwiny z Madagaskaru się pojawiły na chwilę.