boze totalnie cię popieram. jeśli ten cały wszechmogący bóg istnieje, to jest pieprzonym egoistą i sadystą, który cieszy się z cierpienia ludzi i z tego, że jesteśmy od niego zupełnie zależni. wątpi w nas i niby mówi, że jesteśmy równi, ale to gówno prawda. a dobrym przykładem jest biblijna historia hioba na przykład. bóg totalnie rozjebał mu życie tylko dlatego, że przez rzekomego szatana który powiedział, że hiob w niego nie wierzy, chciał przetestować jego wiarę. więc jak mówię - sadysta, który chce być wielbiony, a jak się do tego nie dostosujesz, to masz przejebane. i gdzie niby ta wolność, co?
poza tym, chrześcijanie uważają, że adam i ewa to pierwsi ludzie ever i, że wprowadzili wstyd przed nagością i cała resztę tych spraw, a także, że wiara była od zawsze etc
tymczasem starożytni grecy (którzy, skoro adam i ewa byli pierwsi, to powinni się stosować do ich "zasad"): ilu my mamy bogów? no tak, nikt dokładnie nie wie! igrzyska gdzie wszyscy biegają nago? czemu nie! zabijanie siebie nawzajem? okay!
ta cała wiara jest strasznie... niedopracowana i to się po prostu kupy nie trzyma.
poważnie jestem bliżej uwierzenia w jakieś mitologie niż w tego całego chrześcijańskiego boga.
do tego to jest jakiś absurd, że aby osiągnąć ten cały "raj", to musimy żyć jak niewiniątka i najlepiej to poddać się średniowiecznej ascezie (dobrowolne wyrzeczenie się danych dóbr i wartości na rzecz boga i wiecznego zbawienia. innymi słowy - stajesz się nikim, jesteś bezdomny, godzisz się na poniżanie itp, tylko po to, aby zbliżyć się do boga). to jest część, której chyba najbardziej nie rozumiem w całej religii. po prostu.. dlaczego? już lepiej by było, aby dążyć do boskości - osiągać jak najwięcej i (skoro chrześcijanom aż tak na tym zależy, co dla mnie też jest po prostu głupie) starać się zrobić to w jak najbardziej uczciwy sposób. czy to nie czyni cię bliżej boga niż asceza?
dobra, przepraszam, że się tak rozpisałam i mam nadzieję, że to co napisałam ma w ogóle jakiś sens XD
