Silent Night

113 16 7
                                    

Siedziałem przy kominku i wpatrywałem się w ogień. Mroczny Znak piekł mnie w lewe przedramię, przypominając, że zostałem naznaczony, że jestem poddany cudzej woli.

Chyba po raz pierwszy Boże Narodzenie spędzałem w samotności. Bez towarzystwa matki, ten jedyny raz w roku ubranej w wełniany sweter i uśmiechającej się ciepło, bez ojca, który fundował mi zawsze najdroższe prezenty. Ani nawet bez towarzystwa Crabbe'a i Goyle'a, z którymi to spędzałem święta na swoim drugim roku w Hogwarcie.

Teraz byłem sam, w sumie poniekąd tak jak chciałem. Zrezygnowałem z uroczystego bankietu w Malfoy Manor na rzecz pustego, zimnego pokoju wspólnego Slytherinu, ponieważ za wyjątkiem mnie na święta u Ślizgonów została jeszcze tylko jedna Ślizgonka, której nawet nie znałem.

Owinęłem się szczelniej ciemnozielonym kocem, który przyniosłem sobie z dormitorium, i pociągnęłam spory łyk ze stojącej na stole butelki Ognistej Whisky. Tak, alkohol to jedyny, najwierniejszy przyjaciel.

Nie spodziewając się żadnej poprawy tego nudnego, cichego i melancholijnego dnia, zwinęłem się w kłębek na skórzanej kanapie, dalej wpatrując się w płomienie w kominku.

— Mogę się przysiąść? — usłyszałem cichutki, delikatny głos. Podniosłem głowę i spojrzałem na drobną brunetkę, która z delikatnym uśmiechem usiadła obok mnie. Miała porcelanową cerę i bardzo długie, brązowe włosy, opadające na jej szczupłe ramiona. Patrzyła na mnie niebieskimi oczami, i wyglądała wtedy tak niewinnie, że aż zapomniałem, jak się odezwać. W końcu kiwnęłem głową, na co jeszcze szerzej się uśmiechnęła i wygodnie usadowiła na skórzanej kanapie.

— Jak masz na imię? — zapytałem, gdy odzyskałem głos. Podniosła wzrok z nad książki, którą ze sobą przyniosła, nadal się tak niewinnie uśmiechając. — Ja..

— Ty jesteś Draco — przerwała mi wesoło — Wszyscy cię znają.

— No... — westchnęłem z zakłopotaniem, jednak ona tylko machnęła ręką. — To jak się nazywasz? — zapytałem po chwili, nagle lekko skrępowany jej obecnością. Szczególnie, że przysunęła się tak blisko, że idealnie czułem zapach konwalii, jaki miały najwidoczniej jej perfumy.

— Ja... Fallon — powiedziała po chwili i najwyraźniej nie chciała zdradzać nic więcej, bo spuściła wzrok.

— Miło mi cię poznać... Fallon — odparłem, starając się mówić jak najcichszym i jak najmilszym tonem. — Dlaczego zostałaś na święta w Hogwarcie? — zapytałem, chcąc podtrzymać rozmowę.

— Moi rodzice... oni... To dość skomplikowane, Draco — powiedziała po chwili, a mi zaschło w gardle, gdy usłyszałem swoje imię w jej ustach — Nie chciałam spędzać z nimi kolejnych świąt, kiedy głównym tematem rozmów jest zastanawianie się, za kogo mają wydać mnie za mąż aby utrzymać czystość krwi. — wypaliła po chwili, a ja poczułem, że doskonale ją rozumiem.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy, jednak nie była to taka nieprzyjemna, niezręczna cisza, która dzwoniła w uszach swoją cichością. Była to przyjemna cisza, a ja czułem się wyjątkowo dobrze w towarzystwie siedzącej obok mnie dziewczyny.

— A ty dlaczego zostałeś w Hogwarcie? — zapytała po chwili Fallon, przerywając moje rozmyślania.

— Ja... Po prostu nie chciałem wracać do domu — odpowiedziałem po chwili, bojąc się, że zaraz obrazi się na mnie, za to, że ona była przede mną szczera, a ja nie chciałem jej o niczym powiedzieć. Ona jednak uśmiechnęła się łagodnie, zupełnie tak, jakby doskonale wiedziała, o czym właśnie myślałem, i przysunęła się jeszcze bliżej, tak, że teraz stykała się ze mną ramieniem.

— Zimno ci? — zapytałem, czując jej chłodną skórę. Kiwnęła nieśmiało głową, wzruszając ramionami, toteż niepewnie objąłem ją ramieniem, nakrywając ciemnozielonym kocem. Zarumieniła się lekko, ale podziękowała uroczym uśmiechem.

Ogień w kominku oświetlał nasze twarze, a ja poczułem się taki spokojny i bezpieczny jak chyba jeszcze nigdy. Ręka drobnej brunetki znalazła moją, większą, i siedzieliśmy tak razem, w tę cichą, bożonarodzeniową noc.

Czułem się tak dobrze i bezpiecznie, i do tego tak... szczerze. Nie musiałem ukrywać swoich prawdziwych uczuć, jak zawsze robiłem to przy innych Ślizgonach, śmierciożercach czy nawet rodzicach. Czułem takie rozlewające się ciepło w środku, taki wewnętrzny spokój. Mój oddech mieszał się z tym siedzącej obok brunetki, jakbyśmy byli jednością.

Spojrzałem na Fallon, a ona spojrzała na mnie. Była tak blisko, że mogłem doskonale policzyć jasne, ledwo widoczne piegi na jej nosie i policzkach, oraz błyszczące iskierki w jej niebieskich oczach.

— Wesołych świąt — wyszeptałem, prosto w jej usta, a ona uśmiechnęła się delikatnie, przymykając oczy.

— Wesołych świąt, Draco.

Byliśmy tylko my, nasze złączone dłonie, a potem także i usta, tylko my i śnieg padający na błoniach Hogwartu. Ta świąteczna noc już na zawsze miała pozostać w mojej pamięci. Zasiała iskierkę nadziei i dobra, którego od dawna tak rozpaczliwie szukałem. I nawet jeśli to miało się już za niedługo skończyć, nie żałowałem tego spotkania.

Nie żałowałem tego, że dzięki Fallon poczułem coś, czego zawsze pragnąłem.

SILENT NIGHT, one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz