Jeden

1.6K 92 47
                                    

Moje życie od zawsze było usłane różami, duży dom, spełnianie moich wszelkich zachcianek, wakacje w różnych krajach, ferie w Szwajcarskich górach. Pomimo że nie znałem mamy, bo odeszła od mojego ojca od razu po porodzie nie odczułem tego. Moje opiekunki zawsze były bardzo kochane i dostawałem od nich część tej miłości, jaką potrzebowałem. Do dziesiątego roku życia tata był o wiele częściej w domu niż jest obecnie. Potem awansował i firma zajmowała mu coraz więcej czasu, przez co nie miał go dla mnie.

Od kiedy pamiętam, chodzę do prywatnej szkoły, mundurki i dużo pracy to moja codzienność. Nie jestem żadnym bad boyem, ale jakoś przesadnie grzeczny i niewinny też nie jestem. Czasem zapalę i coś wypije, brzydkie słowa to też nie nowość dla mnie, a to w sumie raczej przez moich znajomych. Tyr, Baldur i Var – ta trójka sprawia, że nawet jeśli chciałbym być "grzeczny" nie mogę.

Tyr jest dość wysokim, czarnowłosym i bladym chłopakiem. Ma 19 lat i chodzi do publicznego liceum naprzeciwko tego mojego. Szybkie auta, alkohol i dobra zabawa to słowa, które go definiują. Chłopak potrafi być odpowiedzialny, ale nie za bardzo chce, potrafi zachować się odpowiednio do sytuacji i wybrnąć z niezłego bagna, ale tak jak wspomniałem, nie po drodze mu to.

Baldur to nasz grupowy śmieszek, zdecydowanie może dostać miano najmniej odpowiedzialnego chłopaka na świecie. Jeżeli robimy coś głupiego, to oznacza, że on to wymyślił, jest w wieku Tyra i chodzi z nim do klasy. Chłopak jest brunetem z krótko obciętymi włosami, znaczy, kiedyś miał fajne dłuższe i bardzo miękkie, ale przegrał zakład i skończył bez nich, a że podobało mu się, że nie musi ich układać, to zaczął je obcinać na krótko.

Var lubi alkohol i się z tym nie kryje, jest pierwszy do picia, ale o dziwo jest najbardziej odpowiedzialny. W jednej chwili jest pijany w trzy dupy, ale gdy tylko coś się dzieje, jakby za sprawą magicznej różdżki alkohol wyparowuje i po nastolatku nie widać, że pił. Chodzi do klasy z chłopakami. Jest ciemnym blondynem, farbowanym, ale blondynem. W sumie nie pamiętam go z ciemnymi włosami, ale pewnie mu nie pasowały, bo inaczej bym to pamiętał.

Jest jeszcze Sigyn, jedna z dwóch dziewczyn w naszej paczce. Blondynka kocha imprezy i często chce wplątywać mnie w związki, co najgorsze dla mnie kocha kluby, a ja zdecydowanie wolę bawić się w domu. Również chodzi do publicznego liceum, ale do młodszej klasy niż złota trójka chłopaków. Sama często bajeruje starszych facetów i nie raz musieliśmy ją "ratować" przed napaleńcami, ale mimo to się nie zraża.

Jej przeciwieństwem jest kasztanowłosa Frigg, jako jedyna z naszej paczki, nie pije i nie pali, wraca do domu o przyzwoitych godzinach, jest w moim liceum, ale w klasie wyżej. To ona pomaga mi często z historią, której szczerze nie lubię, bo nie umiem zapamiętać tych wszystkich dat, nie rozumiem co sobie myśleli ludzie kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu. Może to było na zasadzie — ej chodź, stoczymy bitwę, a potem jeszcze jedną i jeszcze jedną, bo nasi sąsiedzi dziś toczą 15 w tym miesiącu, nie możemy być gorsi...

Tak, jestem najmłodszy, ale pomimo to jesteśmy zgraną paczką i to się liczy.

Ale wracając, nie będę wam opowiadał o moim idealnym życiu, bo zaczęło się one psuć miesiąc temu. Tata objął wtedy posadę szefa, zyskując przy tym dużo nowych znajomych, choć nie wiem, czy powinienem nazywać tak osoby, które chcą tylko czerpać korzyści z tej znajomości. Co gorsze zyskał również wrogów, a to odbija się na mnie. Prawie trzy tygodnie temu wracając z miasta, a raczej czekając na taksówkę po wspólnej zabawie ze znajomymi w jednym, z klubów zostałem napadnięty. Dwójka mężczyzn zaatakowała mnie, krzyczeli coś o firmie, straceniu pracy i moim ojcu, szczerze to jakoś nie zwróciłem na to większej uwagi, bo byłem zbyt przerażony. Na moje szczęście taxi podjechała szybko, a kierowca był byłym wojskowy i mi pomógł. Skończyło się na przeciętej wardze, kilku siniakach na żebrach i skręconym nadgarstku. Od tamtego czasu tata zaczął się interesować tym, gdzie wychodzę i o której wracam. Nie fajna sprawa, niby mam tylko szesnaście lat, ale nie jestem przyzwyczajony do faktu, że muszę komuś o tym mówić. Zawsze potrafiłem zadbać o siebie sam, a jak coś się działo, miałem wsparcie przyjaciół, a szczególnie dziewczyn.

Jest czwartek, do domu odwiózł mnie Var, który mieszka niedaleko. Gdy kończymy o podobnej godzinie, próbuję go wybłagać, aby przejechał ten kawałek dalej i zostawił mnie pod domem. Nie, że jestem leniwy, po prostu nie lubię chodzić, a po trzech wuefach pod rząd każdy byłby zmęczony. Kto w ogóle wymyślił, aby w liceum było wychowanie fizyczne? Rozumiem podstawówkę, ale liceum? Nie lepiej skupić się na rozszerzeniach i maturze? Przecież można by, zamiast biegania pouczyć się matematyki... Dobra, jednak to brzmi głupio, wolę wf.

Pożegnałem się z chłopakiem i wysiadłem z auta, a gdy otworzyłem bramkę kodem, dostrzegłem czarne auto, które na pewno nie należało do ojca, ani nikogo z jego firmy, nie znałem go.

- Znalazł sobie dziewczynę? - mruknąłem pod nosem, idąc w stronę drzwi. Jedyne, o czym marzyłem teraz to ściągnąć z siebie ten głupi mundurek. Nie był brzydki, bo akurat mi się podobał. Czarne, błyszczące buty, beżowe spodnie, biała koszula, jasnoniebieski krawat i granatowa marynarka z logo szkoły na kieszonce. Muszę przyznać, że nasza szkoła umiała dobrać styl, przynajmniej nie wyglądam tak bardzo jak idiota wracając czy idąc do szkoły.

Po przekroczeniu progu domu słyszałem jakieś niewyraźne rozmowy, dochodziły prawdopodobnie z gabinetu ojca, dlatego nie chcąc przeszkadzać, dość szybko wbiegłem po schodach na górę i ruszyłem do mojego pokoju, aby się w nim zamknąć. Nie minęła chwila, a mundurek był na wieszaku w łazience, która była w moim pokoju, a ja na sobie miałem szare dresy i czarną za dużą koszulkę z logo Nirvany. Moje jasne, blond kosmyki sterczały w każdą stronę, tworząc artystyczny nieład.

Mój pokój był przeciętny, ciemnoszare ściany z plakatami, łóżko, biurko, duża szafa, szafka na telewizor, drapak dla kota, śliczny, bialutki puchaty dywan i drzwi do łazienki. A to wszystko udekorowane masą często niepotrzebnych pierdół. Już miałem kłaść się na łóżko, gdy usłyszałem podniesiony głos mojego ojca z dołu, który wołał, że mam zejść.

- Trochę spokoju, tyle chce – mruknąłem pod nosem niezadowolony, po czym rzuciłem telefon na łóżko i ruszyłem na dół.

Nie będę twoją niańkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz