dziewięć

573 63 13
                                    

Hoder szedł obok mnie i się nie odzywał. Nie było jakoś jasno, ale w parku były latarnie, plus księżyc oświetlał ulice.

Od wyjścia z domu ani ja, ani starszy nie zaczęliśmy rozmowy. W sumie oprócz pojedynczych zdań nie rozmawialiśmy ze sobą. Nie wiem, czy mogę stwierdzić, że to przez fakt braku tematu czy nikłej znajomości, ale w jakimś stopniu zaczęło mi to przeszkadzać. Chciałem porozmawiać w końcu z Hoderem, tak na spokojnie, na jakiś ciekawy temat, bez sztywnego bełkotu. Skoro kilka godzin temu zmienił sposób jazdy na bardziej normalny, chyba jest szansa, aby odstawił tą całą ochroniarską szopkę na bok i się rozluźnił, nie?

- Hoder? - mój głos był dość cichy i można było wyczuć w nim niepewność, jednak nie wiem, czy starszy będzie chciał w ogóle rozmawiać ze mną tak normalnie.

- Hmm? - mruknął, nawet nie spoglądając na mnie i ciągle patrząc przed siebie, jakby wyczekując, aż ktoś wyskoczy. Dłonie trzymał w kieszeni bluzy, którą miał na sobie. Spod bluzy było widać kawałek kabury z bronią, z którą czarnooki się nie rozstawał. W sumie może kiedyś będzie mu potrzebna w pracy? Logicznie myśląc, jest mafiozom, czyli kiedyś już na pewno strzelał do celu... Może żywego celu...

Długo się nie odzywałem, co nie umknęło uwadze mojego towarzysza, bo przekręcił głowę, mierząc mnie wzrokiem. Czując to, też spojrzałem na niego i zacząłem mówić, chciałem poznać odpowiedź na jedno nurtujące mnie od kiedy tylko się dowiedziałem kim jest Hoder pytanie. Znaczy, nie było to długo, bo znam go zaledwie kilka dni, ale fakt faktem to mnie zastanawia.

- Ymm, bo ty jesteś... No wiesz, jesteś... - nie potrafiłem dobrze dobrać słowa, czy mafioza go urazi? A może to będzie coś normalnego? - Pracujesz w mafii - poprawiłem się, nie wiedząc jednak, czy można nazwać to pracą. Znowu chwilę zamilkłem, myśląc - no i zastanawiam się, dlaczego skoro to robisz, to jeszcze mnie pilnujesz? - dokończyłem.

Jest pierdolonym mafiozom, co oznacza, że ma w chuj kasy, ale mimo to zgadza się na pilnowanie nastolatka. To dla mnie trochę niepojęte, mało mu pieniędzy czy jak?

- A czemu nie mogę? - pyta, unosząc brew do góry, a w tym samym czasie z kieszeni wyciąga dłoń z paczką papierosów, aby po chwili odpalić jednego i się zaciągnąć wydychając dym gdzieś obok. Spodziewałem się zdawkowej odpowiedzi, ale postanowiłem bardziej drążyć temat.

- Znaczy, nie mówię, że nie możesz - mówię i spoglądam na kota, który dumnie idzie obok mnie. -Chodzi mi raczej o fakt, że pewnie przez to czym się zajmujesz, masz dużo pieniędzy i... - niedane mi było dokończyć, bo Hoder przerwał mi w połowie zdania.

- A jak twoim zdaniem wygląda dzień "pracownika mafii"? - zapytał chyba lekko rozbawiony tym pojęciem, nie zaprzeczę, że brzmi śmiesznie, ale nie umie inaczej go nazwać. Milczałem przez dłuższą chwilę, w której do mojej głowy napłynęło wiele scen z filmów akcji, gdzie występowały wątki mafijne.

- No... Chodzisz z bronią, jeździsz na jakieś spotkania z innymi takimi osobami, strzelasz z broni, bijesz może kogoś czy straszysz - mówię, lekko marszcząc brwi. Po moich słowach mogę usłyszeć cichy śmiech mężczyzny, spoglądam na niego, nie wiedząc, co go tak rozbawiło.

- Chyba lubisz przereklamowane książki i seriale, co? - zapytał widocznie rozbawiony tym, co powiedziałem. - Moje życie tak nie wygląda, mafia nie opiera się na bójkach, zabijaniu i pozyskiwaniu wszystkiego siłą -dodaje i po raz kolejny zaciąga się papierosem, ale tym razem wypuszcza dym na mnie, na co mrużę oczy i lekko przekręcam głowę w bok - Gdyby mój ojciec pozwalał na takie zachowanie, to miasto dawno pogrążyłoby się w chaosie, a ty dawno słyszałbyś o innych organizacjach niż ta moja. - zakończył monolog, znowu patrząc przed siebie, a po chwili wyrzucając na ziemię niedopałek i gniotąc go butem.

Ostatecznie nie uzyskałem odpowiedzi na moje pytanie, ale przynajmniej Hoder się w jakimś stopniu otworzył na mnie.

~~~

Poniedziałek, jeden z niewielu słów, jakie sprawiają, że na mojej twarzy pojawia się wielki grymas niezadowolenia. Nienawidzę poniedziałków.

Zwlekałem się niechętnie z łóżka, aby pierwsze co zrobić to pójść do łazienki i się załatwić. Tak na marginesie mam strasznie mały pęcherz. Po wszystkim umyłem ręce i przemyłem twarz zimną wodą, aby choć trochę się rozbudzić. Opieram się dłońmi o umywalkę i patrzę na swoją twarz w lustrze. Blond kosmyki opadają na czoło, a naturalnie, lekko różowe poliki są dostrzegalne, przez fakt, że moja skóra jest dość blada.

Zszedłem na dół w za dużej bluzie i dresach. W kuchni siedział już Hoder popijając kawę, wzrok miał wpatrzony w telefon. Zmywarka była lekko uchylona, co oznacza, że taty już nie ma. To małe rzeczy, które wiem, zmywarka na co dzień jest zamknięta, ale rano gdy ojciec już wypije kawę i umieści kubek w zmywarce, nigdy jej nie domyka.

- Cześć - mruknąłem ciągle senny, podchodząc do lodówki, aby wyciągnąć z niej mleko. Postawiłem je naprzeciwko Hodera, po drugiej stronie wyspy kuchennej. Sięgnąłem po miskę i pudełko z płatkami i usiadłem na stołku.

- Hej - mruknął jak zawsze obojętnym tonem i upił łyka kawy równie czarnej jak jego włosy i zapewne dusza.

Spojrzałem na to co jest przede mną i sięgnąłem po mleko, aby nalać go do miski i znowu wstać i podejść do lodówki chowając je. Pomimo że wiem, iż od razu nie skwaśnieje, zawsze mam obawę, że przy następnym otwieraniu go poczuję swąd mleka, który nie powinien mieć miejsca. Wróciłem na swoje miejsce i wsypałem płatki i zacząłem jeść.

- Przyjadę po ciebie po lekcjach, nie wychodź sam za teren szkoły - powiedział, podnosząc na mnie wzrok. Początkowo chciałem zapytać, skąd wie, o której kończę, ale przecież dostał mój plan lekcji i zajęć dodatkowych. Pokiwałem tylko głową potwierdzająco. Szkoła ma ochroniarzy i na jej teren nie wejdzie nikt bez przepustki, ma też dobry monitoring, dzięki czemu Hoder, nie musi tam też ze mną być. Przynajmniej szkoła będzie miejscem, w którym nie jestem kontrolowany.

Milczałem resztę śniadania, posprzątałem po sobie i ruszyłem na górę, aby ubrać się w mundurek i umyć zęby. Z włosami za dużo nie robiłem, nie było sensu się męczyć. Sprawdziłem jeszcze tylko czy mam co potrzebne, założyłem plecak na plecy i wsunąłem telefon do kieszeni, aby już po chwili zejść na dół.

~~~

Siedziałem w aucie mojego ochroniarza, czarnym Lamborghini Vereno. Bardzo ładne auto swoją drogą. Hoder tak jak ostatnio jedzie szybko skupiony na drodze, a ja czekam, aż dostarczy mnie pod szkołę.

Nie będę twoją niańkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz