Cz. 1 - Miła Niespodzianka

382 17 1
                                    

- Dobra, jeszcze raz! Ale tym razem to ja szukam!
- No to licz!
- No to się chowajcie!
- Raz, dwa, trzy, cztery...
- Nie podglądaj!
- Nie podglądam! Pięć... sześć... siedem... osiem... dziewięć! Dziewięć i pół? Szukam! Jak ktoś się nie schował, to go znajdę! A jak się schował... też go znajdę...

Szesnastoletni lis ruszył powoli, wąskim korytarzem. Nie lubił szukać... a dokładniej mówiąc, to nie cierpił bawić się w chowanego. Znał o wiele lepsze i ciekawsze zabawy... no ale był najstarszy, więc musiał opiekować się braćmi, póki rodzice nie wrócą. Zwłaszcza tak rozbrykanymi braćmi.

Lis ostrożnie wszedł do gabinetu swojego ojca, który nigdy nie pozwalał im tu wchodzić. Dlatego doskonale wiedział, że miejsce to było idealne na kryjówkę. Mało przez niego obeznane, w dodatku nieco zagracone. Wiedział, że na pewno ktoś się tu chowa... i miał rację!
- Widzę cię, Newt! To ma być kryjówka? Cały ogon ci wystaje! Wyłaź!

Z kryjówki, którą było biurko ojca, wyszedł jeszcze młodszy, dwunastoletni lis. Był bardzo podobny do swojego brata. Wyróżniało go jedynie futro wokół prawego oka, które było nieco ciemniejsze niż cała, ruda reszta, a także blizna na prawym policzku, która widniała od pyska, aż do połowy policzka. Mimo to doskonale widać było, że są braćmi. Zdradzały ich te same, szmaragdowe oczy.
- Skąd wiedziałeś, że będę w tym pokoju? - zapytał starszego brata - na pewno podglądałeś!
- Oczywiście, że nie podglądałem! Nie muszę używać takich sztuczek. A teraz chodź! Jeszcze muszę go znaleźć, mimo że już wygrał...

Bracia zeszli po schodach na dół i weszli do starej kuchni. W tle słychać było słabo nastrojone radio, ale mimo to obydwaj usłyszeli szelest, dochodzący z szafki pod zlewem.
- Och, Hen... nie możesz się chować cały czas w tym samym miejscu!

I otworzyli razem szafkę, w której chował się najmłodszy z braci. Miał dziesięć lat i był całkowitą kopią najstarszego brata... z wyjątkiem oczu, które w jego przypadku były nieskazitelnie niebieskie.
- No chodź! Chyba że chcesz spędzić resztę dnia pod zlewem...

Lis urwał, bo wtedy ktoś wszedł do domu. No... a raczej wpadł, bo huk z jakim drzwi zostały otworzone, rozniósł się po całym budynku. Cała trójka chciała już ruszyć w kierunku drzwi wejściowych, lecz zatrzymał ich głos:
- Claire!? Błagam! Powiedzcie, że tu jesteście! Boże...

Do kuchni wbiegł dorosły lis w czarnym płaszczu i z drewnianą laską w łapie. Miał takie same ciemne futro pod okiem, jak środkowy względem wieku syn. A jednak coś było z nim nie tak. Z głowy ciekła mu strużka krwi. Płaszcz także nie wyglądał na tak zadbany, jak wcześniej, gdy wychodził z domu. Był podniszczony w kilku miejscach.
- Tato? Co się stało? - zapytał najstarszy syn, pomagając mu usiąść.
- Całe szczęście nic wam nie jest - powiedział ojciec, drżącym głosem i przytulił najstarszego syna - musimy wyjechać! Natychmiast! Jesteśmy w śmiertelnym zagrożeniu! Gdzie wasza matka?
- Wyszła z Lily jakies pół godziny temu - odpowiedział najstarszy syn.

Ojciec spojrzał na niego z ogromnym przerażeniem. Następnie ruszył się z miejsca, zapominając o lasce. Oparł się o stół i spytał:
- Dokąd poszły? Nicky! Dokąd poszły!?
- Lily się źle poczuła... poszły do lekarza.

Ojciec złapał najstarszego syna za ramiona i lekko nim potrząsnął.
- Jakiego lekarza!? Mówiłem jej, żeby nigdzie nie wychodziła... cholera... tylko nie to...

Lis chwycił laskę, którą oparł o stół i natychmiast ruszył z powrotem w kierunku drzwi wyjściowych z domu. Jednak gdy stanął w przejściu z kuchni na korytarz, odwrócił się jeszcze i z przerażeniem w oczach spojrzał na swoich synów.
- Nicky... chodź na chwilę!

Najstarszy z braci udał się za ojcem do przedpokoju. Ojciec bez słowa uprzedzenia wyjął z kieszeni płaszcza pistolet i wręczył go swojemu synowi. Trochę go to zaniepokoiło.
- Trzymaj! Uczyłem cię, jak się z tego korzysta! Nikomu nie otwieraj! Jeśli ktoś będzie chciał wejść, macie się schować, jasne?
- Tato, co się dzieje?

Zwierzogród II - W Obliczu Upiornej Przeszłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz