Louis czuł się zadziwiająco spokojny na tylnym siedzeniu srebrnego suwa. Ramiona Zayna oplatały go w sposób matczyny. Luna mruczał w kojący sposób jakby próbował uspokoić przestraszone dziecko. Alfa Niall prowadził bez słowa. Louis z pod przymkniętych powiem widział jak spogląda na nich w lusterku ze zmarszczonymi brwiami.
Oczywiście stare przyzwyczajenia i wyuczone nawyki nie opuściły go tak łatwo. Liczył zakręty, sekundy między każdym skrętem. Oceniał prędkość. Spinał się w gotowości przy każdym znaku stop i przejściu dla pieszych. Nie, tego się nie dało wymazać.
Zayn pogłaskał go po głowie przeczesując palcami karmelowe kosmyki. Louis wyczuł, że to taki delikatny sposób by zwrócić jego uwagę. Miał rację bo gdy tylko spojrzał w ciemne oczy Luny ten z zatroskaną miną odezwał się do niego.
-Louis. Nie zrobimy nic wbrew twojej woli... Ale zanim zabierzemy cię do domu chciałbym żeby zbadał cię lekarz - sposób w jaki Zayn to powiedział skojarzył mu się z własną matką, albo nawet z przełożoną pielęgniarek na misji. To było takie opiekuńczo ofensywne. Niby rozkazu nie było, ale lepiej nie protestuj bo i tak się wydarzy to o czym jest mowa. Louis parsknął lekkim śmiechem wprowadzając Zayna jak i Nialla wciąż patrzącego w lusterko z zainteresowaniem w konsternację.
-Przepraszam. Po prostu poczułem się jak w domu. Jak niesforne dziecko którego po upadku z drzewa nie można ukarać bo i tak ma złamaną nogę - powiedział prostując się i opierając głowę o oparcie.
Twarz Zayna wyrażała przerażenie i niedowierzanie na jego słowa.
-Louis! Nikt cię nie chce karać! To Harry zostanie ukarany! Chcemy mieć tylko pewność, że nie masz obrażeń zagrażających życiu!
-Bardziej zagrażających niż to? - Louis z rozbawieniem wskazał na prawe udo.
-Zagojona rana już cię nie zabiję. Natomiast pęknięte żebra i obrażenia wewnętrzne mogą to zrobić. Tak zauważyłem, że cię zabolało kiedy cię podniosłem. Nie zaprzeczaj - odezwał się alfa z przedniego siedzenia - Wysiadamy. Doktor nas teraz przyjmie.
Po czym sam wysiadł z samochodu.
-Stanowczy. Uwodził cię czy po prostu kazał ci wsiąść do auta i odjechaliście w kierunku zachodzącego słońca? - omega zwrócił się do Luny z lekkim zuchwalstwem w głosie. Zayn uśmiechnął się do wspomnień.
-Coś w tym rodzaju. - odpowiedział spoglądając na męża z sentymentem przez tylną szybę. Alfa wyjmował coś z bagażnika i tylko na moment wzrok małżonków się spotkał i to wystarczyło by wyczuć ich wieź. Louisowi zrobiło się ciepło na sercu. W czasach Doncaster nie byli przyjaciółmi ale znali się z widzenia. Był ukontentowany, że omega znalazł dobrą alfę.
-Załóż to. Zayn ci pomoże. Będziesz się czuł bardziej komfortowo. - Niall uchylił drzwi po stronie męża i podał mu zwitek materiału który wyglądał na roboczą koszulę i krótkie spodenki. Obie rzeczy z pewnością należały do alfy bo choć pachniały też Luną to Louis natychmiast w nich utonął. Następnie Niall wyjął go z samochodu jak jedno ze swoich dzieci i przeniósł do budynku który wyglądał na miejsce pracy urzędowania lekarza watahy.
Louis zwrócił uwagę na to, że budynek był stosunkowonowy. Choć umiejscowiony w klasycznej małomiasteczkowej okolicy miał powieweleganckiej i nowoczesnej dzielnicy Londynu. Jednocześnie pasował do otoczenia.Jasne kolory, zieleń i duże okna. Przyjemny dla oka i wygodny w użytkowaniu.Ktoś przewidział podjazd dla wózków, zewnętrzną przeszklona windę, poczekalnieotwartą na skwerek z placem zabaw dla dzieci i ławeczki przed budynkiem.
CZYTASZ
Prowadził ślepy kulawego
FanfictionLarry Stylinson ABO odradzam jeśli ktoś jest wrażliwy na wojnę, stres pourazowy, graficzne opisy śmierci, próba samobójstwa, wypadki samochodowe, alkoholizm ... no i oczywiście nie wiadomo czy skończę to się proszę nie przywiązywać za bardzo :P