@dusxtilldvwn posmarowałam sę plecki maścią i masz jeszcze jeden dziś :P
Po za tym TW jak ktoś jest wrażliwy na kwestie śmierci
***
Środek też był przemyślany i nie przywodził na myśl sterylnego szpitala, a jednocześnie daleko mu było od ciotkowatości wiejskich ośrodków zdrowia z tureckimi dywanami w holu i tapetami w różyczki.
Ze względów higienicznych i bezpieczeństwa podłogi oczywiście były z linoleum. Znienawidzonego przez wszystkich pracujących w opiece medycznej materiału bo choć dobrze zmywało się z niego krew i inne odpady medyczne to specyficzne uczucie pod stopami ciągle o nich przypominało. Plastikowe krzesełka wyglądały wygodniej niż w większości przychodni. Osobne toalety dla alf i omeg. Ciekawe czy mają okna? Louis od razu mapował budynek. Wchodząc gdzieś zawsze trzeba było mieć przygotowaną drogę wyjścia. Najlepiej nie jedną.
W domu Harry'ego takim wyjściem były drzwi na taras prowadzące tam prosto z antresoli, jednak nie zdecydował się na nie bo nagi i ranny nie byłby wstanie bezpiecznie dostać się gdziekolwiek. Ocenił, że alfa po wytrzeźwieniu będzie bardziej współpracująca. Trochę się pomylił, ale przynajmniej mężczyzna nie rzucił się na niego z pięściami. Musiałby go wtedy obezwładnić, a w jego kiepskim stanie mogłoby się to skończyć śmiercią jednego z nich.
Na recepcji siedziała kobieta o dziecięcej urodzie. Obrzuciła ich znudzonym spojrzeniem, jednak po chwili rozpoznała Alfę i podążającego za nimi Lunę i poderwała się z siedzenia.
Niall nawet nie zaszczycił jej uwagą od razu kierując się do drzwi gabinetu.
-Doktor Payne nas oczekuje – wyjaśnił Zayn gestem dłoni nakazując dziewczynie by wróciła za biurko.
Doktor okazał się być Alfą. Bo jakżeby inaczej. Alfy zawsze były naj. Najlepiej wykształcone, najlepiej opłacane, najczęściej na stanowiskach. Nie żeby Louis uważał, że się nie nadawali absolutnie nie, tylko wkurzało go, że było im łatwiej. Bety i omegi musiały się zawszę bardziej starać, bardziej wykazać, być bardziej, a i tak często to bardziej nie wystarczało w porównaniu z „trochę" alfy.
Jednak pan Payne wydawał się w porządku. Jeśli Zayn mu ufał to Louis mógł spróbować skorzystać z jego pomocy. Niall postawił Louisa na podłodze w drzwiach gabinetu pozwalając mu dostać się do środka przy pomocy drugiej omegi. Był taktowny próbując nie naruszać i tak już nadszarpniętej prywatności Tomlinsona. Louis był mu za to wdzięczny. Z westchnieniem ulgi opadł od razu na kozetkę. Bez sensu było siadać na krześle przy biurku jeśli i tak zaraz miałby się przenieść.
-Mam zostać? Czy wyjść? – zapytał Luna – Jak będziesz się czuł bezpieczniej?
Louis nie wiedział co w tej chwili przyniosłoby mu poczucie bezpieczeństwa. Prawdopodobnie możliwość zaszycia się w łóżku. Nieoczekiwanie na myśl przyszło mu łózko w domku w lesie. To było irracjonalne bo jakiekolwiek pobliże niejakiego Harry'ego Stylesa na pewno nie było bezpiecznym miejscem. Jednak jego omega twierdziła inaczej, aż rwała się do wtulenia w pomarańczowy szenilowy koc który zostawili w SUWie tylko dlatego, że pachniał alfą która go oznaczyła. W BREW JEGO WOLI.
W trakcie gdy część jego myśli wędrowało po niebieskich migdałach, reszta głowy zaprzątnięta była gabinetem i Alfą który przyglądał mu się najpierw z przymrużonymi oczami z nad okularów potem już ze zmarszczonymi brwiami przez nie.
-To ugryzienie na twoim karku jest świeże... - doktor wskazał długopisem nie dotykając go jednak. Louis był zaskoczony. Ludzie, nawet lekarze zwykle najpierw zwracali uwagę na nogę, potem na inne blizny, dopiero potem na resztę o ile w ogóle dał im na to szanse, zamiast odwrócić się i wyjść lub zbyć ciekawskich sarkazmem.
-To nasz ukochany Harold mu to zrobił. – fuknął Zayn zanim Louis zdążył odpowiedzieć.
-Świetnie... - mruknął doktor z rezygnacją – a gdzie on teraz jest? Skoro nie ma go przy jego omedze?
-Pewnie dalej łoi wódę. Zauważyłem, że to chyba jego główne zajęcie w życiu – odpowiedział Louis nie dając już Zaynowi dojść do głosu. Nie miał pięciu lat umiał rozmawiać z dorosłym Alfą.
-Tak cóż. Harry boryka się od jakiegoś czasu z problemami...
-Cholera Liam! Harry nie boryka się z problemami tylko zalewa je spirytusem i podczas jednego z takich ciągów oznaczył Louisa. Nie musze ci chyba mówić, że Lou nie wyraził na to zgody! – Zayn się gotował. Louis był pełen podziwu, że wytrzymał ta długo. Po tym gdy kazał Niallowi uderzyć długowłosa alfę zadziwiająco długo zachowywał spokój.
-Tak, cóż domyśliłem się... Louis? Będę musiał cię zbadać by ocenić obrażenia. Zrobimy ci też prześwietlenie klatki piersiowej, wyglądasz na poważnie poturbowanego. Oczywiście wszystko wpiszemy w raport... obdukcji. – ostatnie słowo doktor Payne wypowiedział z wahaniem. Louis był pewny, że razem z Niallem i Zaynem stanowili jakaś elitę w miasteczku do której musiał też należeć Styles skoro mówili o nim po imieniu. I pewnie niekoniecznie mieli ochotę sprawę zgłaszać organom ścigania. Louis tak często spotykał się z tym w swojej pracy, że nawet nie był zdziwiony. Chciał być jednak uczciwy.
-Większość tego to nie robota tego waszego Harry'ego. – oznajmił patrząc to na doktora to na Lunę – przed kilkoma dniami wdałem się w głupią bójkę w barze i poobijane żebra są tego efektem.
Zayn kolejny raz dzisiaj patrzył na niego ze zgrozą w oczach.
-A szyja? – doktor wskazał na fioletowo bordowy ślad ciągnący się wokół – wygląda na świeższe niż kilka dni.
-To akurat z wczoraj. Próbowałem się powiesić, a Harrymnie odciął...
CZYTASZ
Prowadził ślepy kulawego
FanfictionLarry Stylinson ABO odradzam jeśli ktoś jest wrażliwy na wojnę, stres pourazowy, graficzne opisy śmierci, próba samobójstwa, wypadki samochodowe, alkoholizm ... no i oczywiście nie wiadomo czy skończę to się proszę nie przywiązywać za bardzo :P