1.

2 0 0
                                    

10 lipca 2008 roku

-Weź kask Emma!- krzyknęła babcia z kuchni.
-Dobrze!- odpowiedziałam zbiegając po schodach.
Założyłam mój różowy kask, podniosłam mój brokatowy biały rower z podjazdu i odjechałam w stronę domu Cindy.
Nuciłam piosenke która słyszałam w radiu przy śniadaniu i wesoło jechałam przed siebie.
-Ała!!- nagle spadłam z roweru.
- Hej! Nic ci nie jest?- podbiegł do mnie chłopiec.
Nie odpowiedziałam, zatraciłam się w jego szmaragdowych oczach.
-Halo?? Słyszysz mnie?- potrząsnął moim ramieniem, przywracając mnie do rzeczywistości.
Był chyba najładniejszym chłopcem jakiego widziałam, podczas swojego ośmioletniego życia.
-Wszystko dobrze.- odpowiedziałam cichutko.
- Poczekaj zawołam moja mame- krzyknął,biegnąc w stronę domu.
-Oj dziecko chodź trzeba ci to przemyć- zawołała mama gdy zobaczyła moje kolano.
pomógł mi się podnieść i pójść do ich domu.
-Wszystko gotowe. Następnym razem załóż ochraniacze i patrz na drogę kochanie a ja już powiem Vincentowi, żeby nie zostawiał więcej roweru w tym miejscu.
Czyli tak masz na imię.
Gdy jego mama odeszła i zostawiła mnie na chwile sama, rozejrzałam się na różne strony. Ich dom był bardzo ładny, duży ale jednocześnie taki przytulny, prawie jak moich dziadków.
Usłyszałam zza ściany jak mama Vincenta krzyczy na niego z powodu roweru.
-Ile razy mówiłam ci żebyś nie rzucał roweru gdzie popadnie? Dobrze ze nic gorszego się nie stało!
- Przepraszam mamusiu już będę pamiętał.
-Dobrze kochanie- powiedziała zrezygnowana mama- idź zajmij się naszym gościem ja musze pojechać do sklepu. Dowiedz się gdzie mieszka, to ją odwiozę jak wrócę.
-Dobrze i jeszcze raz przepraszam.- słychać było smutek w jego głosie. Zdanie jego mamy musiało być dla niego bardzo ważne.
- To nie mnie musisz przepraszać Vinnie- powiedziała już spokojnym głosem.
Wszedł do kuchni gdzie siedziałam a mnie znów ogarnęło to poczucie odrętwienia.
Masz tylko 8 lat chłopcy są obleśni, pamiętaj.- powtarzałam sobie w myślach.
-Słuchaj bardzo cię przepraszam...- tu przerwał bo zorientował się ze nie zna mojego imienia.
-Emma- odpowiedziałam, tym razem w odpowiednim momencie.
- Przepraszam Emma, obiecuje ze już więcej nie zostawię tak mojego roweru. Może chcesz ze mną pograć w grę? Mama powiedziała ze jak wróci to cię odwiezie do domu. Daleko mieszkasz?
- Pare domów stąd i chętnie z tobą zagram.- odpowiedziałam szybko.
Bałam się ze nie będę potrafiła z nim rozmawiać. Z większością chłopców nie dogaduje się dobrze, ale z nim było zupełnie inaczej. Czułam się bardzo swobodnie i spędziłam bardzo miło czas na zabawie i graniu na jego konsoli. Nawet nie śmiał się ze mnie gdy nie umiałam grać tylko cierpliwie mi wytłumaczył co i jak.
Był zupełnie inny niż chłopcy w moim wieku.

Tej nocy śnił mi się chłopiec o szmaragdowych oczach.


Dwa dni później.

-Myślisz ze będą w nim żyć długo i szczęśliwie?- zapytała Cindy wpatrując się w nasz wspólnie wybudowany zamek z piasku.
Popatrzyłam się chwilę na budowlę, po czym narysowałam mały uśmieszek na jednej z wież.
-Teraz tak- odpowiedziałam z uśmiechem.
Nagle w nasz domek trafiła piłka, niszcząc go doszczętnie.
-Ups!- krzyknęli chłopcy grający w piłkę nożna na drugiej części placu.
-Hej! Tak nie można!- krzyknęła moja przyjaciółka.
- Spadaj brzydalu-odezwał się jeden z nich.
- Nie nazywaj jej tak!- zacisnęłam piąstki i ruszyłam w ich stronę. Moje emocje wzięły górę.
- Bo co nam zrobisz?-  zbliżył się do mnie jeden z nich.
-Jace! Co wy robicie?- nie wiadomo skąd pojawił się on. Chłopiec którego kolor oczu stał się teraz moim ulubionym.
-Dajemy nauczkę tym dziwolągom.- powiedział niejaki Jace.
-Dajcie sobie spokój nie róbmy sobie kłopotów.- odezwał się Vincent, nawet na mnie nie patrząc. Jakbym była powietrzem.
-Ale Vin nie możemy pozwolić żeby takie coś- tu patrząc na mnie- się do nas tak odzywało. - tym razem Vincent spojrzał na mnie a moje małe dziewczęce serduszko zabiło mocniej.
- Daj spokój. Już sam jej wygląd jest dla niej nauczka.- odpowiedział mu a ja czułam jak moje serce pęka na tysiąc kawałków. Poczułam gule w gardle ale nie chciałam mu okazać słabości. Zamiast tego ostatni raz popatrzyłam w jego oczy które tak uwielbiałam ale tym razem z czysta nienawiścią. Wzięłam Cindy za ramie i odeszłam.

Love language Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz