I. Reaken ty śmieciu, miękniesz.

1.3K 58 259
                                    

[Dla wszystkich nowych osób, kolejność rozdziałów może być w jednym miejscu pomiesza, dokładnie IV rozdział lubi migrować, także patrzcie proszę na numerki, żeby czytać po kolei]

Uciekanie od ciebie zabiera mi czas i ból
A ja nawet tego nie chcę
Więc bez Ciebie, przez cały tydzień jestem naćpany.
Biorę tabletki, myśląc o Tobie.*

Theo obudził się z okropnym bólem głowy, który rozsadzał mu czaszkę. W pierwszej chwili nie potrafił otworzyć oczu, gdyż światło słoneczne raziło go do tego stopnia, że od razu zbierało mu się na wymioty.
Nie miał pojęcia która jest godzina, ale sadząc po promieniach słonecznych, które próbowały go oślepić, jest późno.

Zasłonił ręką oczy i znowu spróbował je otworzyć. Męczył się jeszcze przez dobre kilka minut, zawzięcie mrugając i...Sukces! Dalej mrugał powiekami, próbując odgonić sen i karuzele, którą miał w głowie... Sufit mu wirował.

Musiał się chwilę zastanowić, jaki jest dzień tygodnia i odetchnął z ulgą, rejestrując, że prawie na pewno jest niedziela i ma dzisiaj wolne. Skoro jest w takim stanie, to wczoraj prawie na pewno była sobota. I prawie na pewno był w pracy. I co dalej? Dlaczego do cholery tak trudno mu pozbierać myśli. Musi się skupić. Znowu zagapił się na biały sufit, bo bał się, ze kiedy ruszy głowa zwymiotuje.

Apropo sufitu. Coś jest nie tak. Żyrandol. On nie ma w sypialni żyrandola. Łóżko też nie wydawało się znajome. Jego jest dużo bardziej miękkie. Cholera jasna!
Przekrzywił lekko głowę w prawo i zamarł. Definitywnie nie jest u siebie.

Zamknął oczy, po czym z powrotem je otworzył, ale obraz nie chciał się zmienić.

- Kurwa mać...

Mrugał powiekami coraz szybciej, licząc na to, że nie, nie odpierdoliło mu aż tak bardzo, jak mu się wydaje.

W cale się nie naćpał jakichś magicznych ziółek, które działały na wilkołaki (i chimery najwidoczniej też), w cale nie doprawił tego zwykłymi prochami od jakiegoś podejrzanego typa w klubowym kiblu, który swoją drogą całkiem nieźle mu później obciągnął i nie, w cale nie przespał się ze swoim kolegą z pracy. ZAJĘTYM kolegą z pracy, który jest, a przynajmniej jeszcze do wczoraj był w związku. Kurwa.

Theo zerwał się na równe nogi i pognał do łazienki, czując zbierające się mdłości. Nie poprawiło mu humoru, że doskonale wie, gdzie owa łazienka się znajduje. Dopadł do muszli i zwymiotował. Głowa bolała go niemiłosiernie, w dodatku wszystkie mięśnie dziwnie paliły.

Kiedy skończył, wstał powoli, uważając, żeby nie zakręciło mu się w głowie. Spuścił wodę, po czym przepłukał usta i twarz, zerkając do lustra nad umywalką.

Jeśli jeszcze liczył na cud, że nie, to w cale nie jest to na co wygląda i może po prostu zasnął ze swoim przyjacielem w łóżku...nago, to pozbawił się złudzeń właśnie w tym momencie. Jego szyja była podrapana pazurami i cała w malinkach. W tym momencie dziękował wszystkim bóstwom za szybkie leczenie, bo nie miał ochoty iść w takim stanie do pracy. Albo do szkoły. Do jutra powinno tego nie być. Tak po prawdzie już nie powinno tego być.

W sumie jebać to, ma prawo uprawiać seks z kim chce i kiedy chce, a to, co ma na szyi, to jego biznes. Ale nie zniósłby pytań od jednej konkretnej osoby, tym bardziej, że już zaczynał mieć wyrzuty sumienia. Tak, Theo Reaken ma wyrzuty sumienia. Śmiechu warte.

Patrzył jeszcze przez chwilę tępo na swoje odbicie w lustrze i rozważał możliwe opcje. Mógł szybko wrócić do pokoju, pozbierać ciuchy i po prostu wyjść. Od tak, jedno nocna przygoda. Mógłby udawać, że nic się nie stało i że niczego nie pamięta. Mógł też zostać. I chociaż trochę się bał tego, jak może się to skończyć, Brett nie zasługiwał na to, żeby go tak potraktować.

Na trzeźwo || Thiam ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz