Rozmowa z męczennikiem, czyli słowo o pewnym Mistrzu Eliksirów, szerzej znanym jako Severus Snape.
Liście już dawno opadły z drzew, śnieg powoli pokrywał ziemię, a jeszcze więcej wody upłynęło w rzekach nim w końcu zdecydowałam się przekazać to, co od niego usłyszałam. Zapewne każdy wie, że w głowie słowa wyglądają zupełnie inaczej, emocje są inne, wszystko jest inne. Myślę, że to dlatego tak długo zeszło mi zanim przysiadłam z kubkiem (świątecznym już) gorącej herbaty i zaczęłam przelewać na papier, to co uznałam za słuszne.
Nie było łatwo. Tak samo jak niełatwa była rozmowa z nim. Ba, nawet nie chcę wspominać o tym, jak długo starałam się o rozmowę. Rozmowę, nie wywiad. On był tym typem człowieka, który do takich kontrowersyjnych słów miał wyjątkowo negatywne podejście. A ja to rozumiałam. I chyba właśnie dzięki zrozumieniu mogłam usiąść naprzeciwko niego. W twardym fotelu. Tak twardym, jak on.
„Czy zawsze taki byłeś?"
- Od tego pytania chciałabym zacząć naszą rozmowę.
- Brak konkretnego zapytania na samym wstępie? Zawsze wiedziałem, że dziennikarze to skończeni kretyni.
Nawet teraz uśmiecham się na samo wspomnienie tego, jak chciałam go podejść. Jeszcze będąc w mieszkaniu rozpisałam na kartce każde pytanie, które wpadło mi do głowy, a jednak, w momencie spotkania nie wiedziałam co powiedzieć. Ten człowiek nawet wzrokiem wprowadzał niepewność w każdym działaniu.
- Wyczuwam radość z tego spotkania, profesorze.
- Liczę, że skończy się ono jak najszybciej. Czyń swoją powinność.
- Zatem... jakie było twoje dzieciństwo?
- Nie nazwałbym tego dzieciństwem. Raczej powolnym kierowaniem się ku dorosłości. Zdecydowanie nieprzyjemnym... I tak, zbyt powolnym.
- Dlaczego? Ludzie zazwyczaj wracają z sentymentem do swoich najmłodszych lat. Wspomnienia słodkiej zabawy, uśmiechu i szczęścia.
- Zapewne ty zaliczasz się do tego rodzaju ludzi, prawda? Cóż...tak. Tak zadecydowanie powinno wyglądać normalne życie dziecka. Ale ja nigdy nie byłem „normalny", więc moje życie także nie mogło takie być. Stwierdzam, że miałem zdrowo przejebane od samego początku. Pamiętam, że matka chciała o mnie dbać, troszczyła się, chroniła na tyle na ile mogła, ale sama nie była bezpieczna. Mój ojciec był tyranem. Przedstawiał wszystko co najgorsze w człowieku. Bił mnie za wszystko, nie tylko za ujawnianie magii. Dostawałem lanie za źle zawiązane sznurówki, źle pościelone łóżko, nawet za to, że jego ulubiona drużyna piłki nożnej przegrała mecz. Jedyne szczęśliwe wspomnienia związane z rodziną i domem jakie posiadam to te, kiedy on akurat miał nocną zmianę w fabryce i oboje z matką mogliśmy w spokoju przespać noc.
Okropne. Kiedy to mówił, jego twarz była taka jak zwykle, powściągliwa, tajemnicza, zamknięta na otaczający ją świat . Ale kiedy spojrzałam w jego oczy to nadal widziałam tam biednego, zagubionego chłopca z ubogiej dzielnicy Londynu, który moczył się w nocy ze strachu przed swoim ojcem – katem. Z tego chyba nigdy się nie wyrasta.
- Nikt z zewnątrz tego nie zauważył? Chyba mi nie powiesz, że chodziłeś po podwórku cały poobijany i nikt nic nie widział.
- Nikt. To były czasy na przestrzeni lat 60 i 70. Wychowywanie dzieci takim sposobem było na porządku dziennym, tym bardziej w tak obskurnej dzielnicy jak Spinner's End. Może dostawało mi się bardziej niż innym dzieciakom w moim wieku, ale dla sąsiadów byłem tylko zaniedbanym chłopakiem w długich włosach i przykrótkich spodniach.
CZYTASZ
Spowiedź |Severus Snape|
FanfictionSama nie wiem czy dobrze robię. On pewnie mnie za to zabije, gdy egzemplarz "Żonglera" przypadkiem trafi w jego ręce. Mimo wszystko, myślę, że ten dokument jest wart mojej śmierci. Wasza Hope Emerald. okładka: @darietta8177365