Pov. Jay.
Śledztwo nadal nie ruszyło do przodu. Nie mieliśmy żadnego punktu zaczepienia, żadnego tropu. Zaczynałem tracić nadzieję... Bębenek zapadł się pod ziemię ciągnąc mojego brata ze sobą. Analizowałem wszystkie akta od początku do końca. Zapisywałem ważne dane, wydarzenia, nieruchomości należące do kogokolwiek z rodziny, ale nic nie pasowało. Zaczynałem już tracić nadzieję... Znowu minął nam cały dzień. Wszyscy przychodzili się do domów, a ja dalej siedziałem przy biurku szukając czegokolwiek. Czułem się coraz gorzej, ale nie zważałem na to. Teraz moim priorytetem jest znalezienie Willa, tylko to się liczy. Zacząłem już zasypiać przy biurku, kiedy podszedł do mnie Voight.
-Jay idź już do domu. powiedział zmartwionym głosem.
- Nie... ja tu jeszcze zostanę. odparłem ziewając.
- Nie ma takiej opcji. Jedziesz do domu. Voight uparcie stawał przy swoim.
- No dobrze... - powiedziałem i zacząłem się pakować. Potem pożegnałem się z sierżantem, wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu. Kiedy byłem w domu zrobiłem sobie kolację i wziąłem prysznic. Wziąłem termometr i zmierzyłem temperaturę.
- Ajjj... 39.5°C. Muszę się położyć. powiedziałem sam siebie. W tym momencie zrobiło mi się słabo i upadłem na podłogę. Ostatkami sił zadzwoniłem do Voighta, bo Erin była na szkoleniu.
**Rozmowa*-Sierżancie... powiedziałem słabym głosem.
- Co się stało Jay? - zapytał zmartwiony Voight.
- Przyjedź proszę...
- Co się dzieje? powtórzył pytanie i słyszałem jak wsiada do samochodu.
- Strasznie źle się czuję...
- Spokojnie Jay... już jadę. Będę u ciebie za 5 min. Nie ruszaj się z miejsca mam klucze do ciebie. - odpowiedział.Pov. Voight
Kiedy Jay do mnie zadzwonił słyszałem, że jest bardzo słaby. To pewnie przez to przeziębienie. Podjechałem pod blok Jaya, wszedłem do niego i udałem się do jego mieszkania. Otworzyłem drzwi kluczem i zajrzałem do środka.
- Jay! - zawołałem.
- Tutaj... - odpowiedział słabym głosem. Zamknąłem drzwi i udałem się w głąb mieszkania.
- Boże Jay... co się stało? podszedłem do niego i dotknąłem jego czoła.
- Sprawdziłem sobie temperaturę... 39,5°C - powiedział.
- Kiedy chciałem iść się położyć zrobiło mi się słabo... i wtedy zadzwoniłem do ciebie. dodał.
- Bardzo dobrze, że do mnie zadzwoniłeś. - odparłem.
- Dasz radę wstać?
- Nie wiem... odpowiedział i spróbował podeprzeć się na szafce, żeby wstać. Gdy tylko stanął na nogi od razu się przewrócił, a ja w ostatniej chwili go złapałem.
- Może cię zaniosę co? - zapytałem, a Jay tylko kiwnął głową. Wtedy wziąłem Jaya na ręce, zaniosłem do sypialni i położyłem na łóżko.
- Dziękuję... - powiedział słabym głosem.
- Masz w domu jakieś leki przeciwgorączkowe?
- Tak, powinny być w kuchni. Pierwsza szuflada po lewej stronie od lodówki. oznajmił, a ja nie potrafiłem powstrzymać śmiechu. Jay widząc to też się lekko zaśmiał.
- Erin robiła mi ostatnio porządki. - dodał. Poszedłem po leki dla Jaya i zrobiłem mu herbatę. Wziął je i po wypiciu herbaty zasnął. Posiedziałem przy nim chwilę i zastanawiałem się nad sposobem odnalezienia Willa. Moje przemyślenia przerwał telefon od Erin.**rozmowa**
- Cześć Erin.-
Hej Hank. Co się dzieje z Jayem? zapytała Erin.
- Nie mogę się do niego dodzwonić...
- Nie jest z nim zbyt dobrze. Jest chory, a poza tym martwi się o Willa. odpowiedziałem.
- Ale jak to jest chory? Co się stało? zapytała zmartwionym głosem Erin
- Zadzwonił do mnie dzisiaj, że źle się czuje i przyjechałem do niego. Okazało się, że zasłabł przez gorączkę.
- O boże... ale już wszystko dobrze?
- Tak, teraz śpi.
- Dziękuję, że się nim zająłeś Hank. - powiedziała z ulgą w głosie.
- Nie ma sprawy. Jesteście razem, poza tym Jay jest dla mnie jak syn. odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Wiem Hank. A są jakieś nowe wieści na temat Willa? zapytała.
- Niestety... jesteśmy w martwym punkcie i dzisiaj przyszła nowa pogróżka...Z Willem jest jeszcze gorzej i boję się, że nie zdążymy na czas.
- Chciałabym być teraz z wami... wspierać Jaya. Wiem, że mnie teraz potrzebuje, a ja siedzę w Nowym Yorku... powiedziała z żalem w głosie.
- Erin nie obwiniaj się... powiedziałem, żeby ją pocieszyć.
- Kiedy wracasz?
- Prawdopodobnie za tydzień. odpowiedziała.
- Hank?
- Tak?
- Zaopiekujesz się Jayem do mojego powrotu? Nie chcę, żeby był teraz sam...
- Oczywiście, że tak. Obiecuję, że się nim zajmę.
- Dziękuję... powiedziała.
- Hank muszę kończyć. Wołają mnie.
- Jasne. Do widzenia Erin.
- Cześć Hank.**koniec połączenia**
CZYTASZ
Chicago pd - Ocal mnie
ActionKiedy Will zostaje porwany a Jay za wszelką cenę chce go uratować .Nie wie jednak jak dramatyczne będzie zakończenie tych poszukiwań .Z pomocą przychodzi Voight.