05

1.4K 50 80
                                    

Siedziałam na krześle balkonowym korzystając z ostatniego dnia wakacji. Jutro miałam zacząć naukę w nowej szkole. W tym roku chciałam mocno skupić się na lekcjach i nauce, bo w maju czekała mnie międzynarodowa matura. Mimo, że rodzice nigdy nie mówili mi tego wprost to wiedziałam, że liczą, że zdam to jak najlepiej przez co czułam straszna presję.

Oni dobrze wiedzieli, że skrzywdzili mnie nagłą przeprowadzką, która wiązała się ze zmianą szkoły i otoczenia. W Wrocławiu miałam przyjaciół, dobrą szkołę i wszystkie wspomnienia, a teraz w Warszawie? Nie miałam nic. Jedyne co podobało mi się tutaj to mieszkanie, które znajduje się w pięknej starej kamienicy. Uwielbiam taki styl i zdecydowanie w tym przypadku Wrocław nie równa się nawet z Warszawą.

- Natalia, zejdź już stamtąd, zimno jest, chora będziesz dziecko. - usłyszałam nad uchem głos mojej mamy na co wywróciłam oczami, jednak posłusznie wróciłam do mieszkania zamykając za sobą drzwi balkonowe.

- Dzisiaj ostatni dzień wakacji, może wyjdź gdzieś, poznaj kogoś. - rzucił tata odrywając wzrok od ekranu swojego laptopa.

- No przecież nie będzie chodziła po mieście bez celu i szukała znajomości. - zaprotestowała mama. - Poza w szkole nowych ludzi. - tata tylko westchnął i więcej się nie odezwał, a ja cicho zaśmiałam się z ich wymiany zdań.

- Idę do sklepu. - poinformowałam, a ci przytaknęli.

Moi rodzice zdecydowanie byli pracoholikami. Nie dość, że całe dnie spędzali w pracy to jeszcze każdy wolny dzień spędzali na sprawach biznesowych. Dla nich nie ważne jest czy to wieczór, święto, weekend, urlop. Dla nich praca to całe życie. Gdyby nie praca nie mieliby co robić.

Nigdy mi to nie przeszkadzało, bo dzięki temu miałam więcej luzu i mogłam sobie pozwolić na więcej. Najczęściej kiedy wracałam późno do domu nawet nie zauważali, bo albo ich nie było albo siedzieli w swoich domowych biurach.

- Wróć przed dwunastą, jutro musisz wcześnie wstać. - rzuciła mama, kiedy już wychodziłam z domu.

Zeszłam schodami w dół i wychodząc na ulicę ruszyłam w stronę najbliższego supermarketu. Nie miałam zamiaru kupować niewiadomo czego, ale zakupy w małych sklepach osiedlowych zawsze strasznie mnie przytłaczały. Miałam szczęście, że Carfour w okolicy był całodobowy i kiedy bym nie poszła zrobię tam zakupy.

Przechodziłam między alejkami szukając mojego ulubionego wina kiedy ktoś wpadł na mnie od tyłu. Momentalnie odwróciłam się w drugą stronę przez co spotkałam się ze wzrokiem nieznajomego. Nie był bardzo wysoki, ale wyższy ode mnie, a swoje brązowe włosy miał związane w jakąś kiteczkę na czubku głowy.

- Sorry. - odezwał się po chwili wpatrywania się we mnie. - Zagapiłem się, bo nie mogę znaleźć mojego ulubionego wina. - zaśmiał się głośno, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się.

- To zupełnie jak ja.

- Jestem Michał. - wystawił do mnie rękę, a moją uwagę przykuło logo na jego czerwonym sweterku.

- Chodzisz do Batorego? - wypaliłam, a chłopak przytaknął marszcząc brwi. - Od jutra też będę się tam uczyć. - oznajmiłam, chociaż właściwie nie miałam pojęcia czemu. - Jestem Natalia. - dodałam.

- Jaka klasa?

- 3IB. - odparłam.

- W takim razie witam w klasie. - Michał zaśmiał się po raz kolejny, a ja otworzyłam szerzej oczy.

Nie miałam pojęcia jak to się stało, że totalnie przypadkowo wpadłam w sklepie na człowieka, z którym od jutra będę chodzić do klasy.

- Mieszkasz w Warszawie?

One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz