13. Proszę

694 52 72
                                    

------------14:54-------------

Pov Thorek

Udało mi się dogadać z ordynatorem i mogę zabrać Kamila do domu. Nie wiem jak to się udało, jednak wiem jak Ewronik się ucieszy więc warto. A właśnie. O 16 mogę pojechać po niego. Chciałem rano chociaż się zobaczyć, ale sytuacja na świecie jest jaka jest, a w szpitalach jest jeszcze gorsza. Poszedłem się ogarnąć, od razu jadę po swój samochód, który, póki jestem na studiach przechowywany jest w garażu Ignasia-mojego starszego brata. Wreszcie pojeżdżę moim autkiem haha. Dobra mam godzinę, powinienem zdążyć.

------------Skip------------

-------------1h-------------

Wszedłem do sali, zastał mnie dziwny i niespodziewany widok. Sala była pusta.

T-Przepraszam, gdzie jest Kamil, Kamil Lachowski?

Pielęgniarka-Em, a nie ma go z Panem?

T-W jakim sensie?

P-Wypisał się na własne żądanie, a wychodząc powiedział, że Pan czeka na niego pod szpitalem.

T-Co? Jak? Gdzie jest ordynator? Albo lekarz prowadzący? -Zacząłem panikować.

P-Teraz powinien być w cafeterii, ponieważ ma przerwę.

T-Dzięki! -Krzyknąłem już z drugiego końca korytarza biegnąc do cafeterii.

Gdy już zobaczyłem ordynatora usiadłem obok niego i powtórzyłem pytanie Gdzie jest Kami? Dostałem identyczną odpowiedź. Wtedy moja reakcja była całkowicie inna. Zacząłem krzyczeć. Wygrażać policją. A jaka była reakcja lekarza?

L-Proszę się uspokoić. Rozumiem, że się pan o niego martwi, ale Kamil jest dorosły i odpowiedzialny. Nie możemy nic zrobić, pewnie jest już od dawna w domu. Jednak, jeżeli Ty się nie uspokoisz będę musiał wezwać ochronę. Momentalnie dotarło do mnie co mógł czuć Kamil wczoraj. Uczucie bezradności, tak cholernie dobijające.

Wyszedłem ze szpitala bez słowa. Wsiadłem do samochodu i zacząłem jeździć po całej warszawie w poszukiwaniu chłopaka.

-------------Skip--------------

------------19:32-------------

Przeszukałem chyba całą Wawę, zostało mi jedno miejsce. Miejsce, o którym Kamil mówi, że czuję się wolny-Pałac Kultury, a dokładnie jego szczyt. To dziwne miejsce, centrum miasta, tysiące ludzi, ale jesteś na tyle wysoko, że czujesz się wyzwolony.

Tak też zrobiłem, wjeżdżając windą na sam szczyt zobaczyłem chłopaka, ubranego całego na czarno, opierającego się o barierki, wpatrzonego w horyzont. Stanąłem obok niego bez słowa. Po parunastu minutach Kamiś przerwał ciszę.

E-Jestem tu drugi raz, znowu z tobą. Jest tutaj tak pięknie. Warszawa jest piękna. Byłem w zajebistych miejscach zawsze mówiłem, że Stany są najpiękniejszym. Myliłem się. Tutaj czuję się wspaniale, czuję się wolny. A póki Thoruś jesteś obok mnie czuję, że mam dla kogo żyć, mam osobę, która mnie nie zostawi. -Chciałem coś odpowiedzieć, dodać jednak był tak wciągnięty w swój monolog, że nie chciałem mu przerywać. Wole wsłuchać się w słowa Kamisia. -Pomyśleć, że mogłem teraz tutaj nie stać, ale czy ten widok jest warty kolejnych dni, tygodni, miesięcy, a może nawet lat brania tabletek, samotności, niezrozumienia. Zawsze mogę próbować, ale co, jeśli znowu mi się nie uda?

T-Kamiś. Obiecuję Ci, że zrobię wszystko co mogę i nie dopuszczę, żeby znowu coś Ci się stało. Nie wybaczyłbym sobie tego.

E-Ile tutaj jest metrów? -Powiedział tak jakby w ogóle nie zwracał uwagi na moje słowa.

Z tobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz