[Tokyo, dwa miesiące po powrocie z Egiptu]
Jotaro siedział, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Dalej nie mógł uwierzyć w to co się stało. Uwierzyć? Pogodzić się z tym faktem? O zapomnieniu nie było mowy. Widok ciała Kakyoina prześladował go praktycznie co chwilę. Umierał z każdą sekundą, chcąc tylko przyśpieszyć ten proces, ale zbyt bardzo się bał. Nie był odważny, był tchórzem, oddalającym od siebie jakąkolwiek myśl o porażce. Zazwyczaj przecież to działało. Szczególnie, gdy ryzykował swoim życiem praktycznie każdego dnia.
A teraz?
Teraz nie było sensu. Nie miał powodów do ryzyka. Nie miał powodów do czegokolwiek poza zakończeniem własnej egzystencji. Bezuczuciowy obiekt westchnień większości kobiet spotkanych na swojej drodze oddałby teraz wszystko, aby móc się zakochać. Po prostu zapomnieć o tej jednej osobie. Osobie, której oddał serce i duszę. Osobie, która mu tego nie zwróci.
Osobie... która sama oddała mu swoje serce, możliwe, że w ramach wynagrodzenia za podarowanie własnego.
Chciał go zobaczyć. Chciał spojrzeć w jego lawendowe oczy. Chciał dotknąć pamiętnych, czerwonych włosów i objąć go w talii. Pocałować i przez chwilę zignorować cały świat.
Zrobiłby wszystko, żeby jeszcze raz poczuć jego dotyk i usłyszeć jego głos.
Wszystko. Mógłby umrzeć już teraz, jeśli miałby choćby cień szansy, że go zobaczy.
Mógłby umrzeć...
Czemu świat stał się taki okrutny? Czemu nie mógł oddać mu jego miłości? Czemu pozbawił go jego jedynego celu, aby żyć? Dla niego walczył, chociaż już nie miał o co.
Wiedział co robić.
Pora na koniec.
Po chwili jego serce się zatrzymało. Tym razem nie walczył. Nie musiał przeżyć.
Musiał umrzeć.
Nagle poczuł, jakby budził się z niesamowicie długiego snu. Z ogromnym trudem otworzył oczy i ujrzał twarz, za którą tak cholernie tęsknił. Po chwili poczuł, jak Kakyoin bardzo ostrożnie obejmuje jego ciało.
- Czekałem, aż się tu pojawisz. Już dobrze... jesteś bezpieczny - głos czerwonowłosego nagle zaczął się jakby rozpływać.
Wszystko dookoła, łącznie z Noriakim stawało się coraz bardziej mgliste i zamazane.
Zdołał jeszcze wykrzyczeć "nie zostawiaj mnie"
Obudził się w sali szpitalnej. Obok niego siedziała załamana matka.
To jeszcze nie koniec.
Po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Coraz więcej łez. Jeszcze go zobaczy. Pocałuje go i odejdą.
~~~~~~~~~~
No i jotakak się stało. Nie wiem, czy kiedyś nie napiszę następnych części więc ten "one shot" to takie wątpliwe "one"
CZYTASZ
lose it [jotakak] one shot
Fanfiction[SPOILERY DO JOJO PART III] Po powrocie z Egiptu Jotaro nie może pogodzić się ze śmiercią Kakyoina. Podejmuje ostateczną decyzję, ale czy to naprawdę koniec?