3

791 92 25
                                    

Kiedy znalazł się przed zamkniętymi drzwiami pokoju Gona, nagle nie wiedział, co ma mu powiedzieć. Jak zacząć. Po co on w ogóle tu przyszedł? I co jeśli Gon nie będzie chciał nawet na niego patrzeć? Przecież sam podjął decyzję o odcięciu się od Killui. Ale to ostatnia szansa. Trzeba chociaż spróbować odzyskać tę marną próbkę. Jak żałośnie, jak desperacko.

Nawet nie zapukał. Otworzył ostrożnie drzwi, zamykając je następnie za sobą. Stanął w ciemnym pokoju, który tak dobrze znał. Zasłony zostały zasunięte, podłoga była w miarę czysta, nie licząc kilku walających się po niej części garderoby. A w łóżku przy ścianie, otulony szczelnie białą pościelą, leżał Gon. Wystawała tylko jego czarna czupryna, pozbawiona całkowicie żelu do włosów. Gon zawsze wyglądał lepiej w oklapniętej fryzurze, choć niewielu go takiego widziało. Killua pod tym względem uchodził za szczęściarza.

Nic nie powiedział. Podszedł bezgłośnie do nastolatka zawiniętego w kokon. Usiadł na materacu i spojrzał na Gona. Jak go pocieszyć? Co mu powiedzieć?

- Gon, to ja. Killua. – rzekł na początek. Wyczuł, że Gon nie spał – możemy pogadać?

Gon odwrócił się do niego i wystawił głowę ponad kołdrę. Faktycznie wyglądał dość mizernie.

- Właściwie to nie wiem, czy chcesz mnie teraz widzieć – przyznał Killua – Bo wiesz, trochę zostawiłeś mnie wtedy... Nie mam ci za złe. Rozumiem. Po prostu jeśli nie pasuje ci moja obecność, to wyjdę – zapewnił zrezygnowany. Wcale nie chciał tego mówić, ale co innego mógł zrobić? Zmuszanie Gona do czegokolwiek nie było rzeczą, którą chciał osiągnąć.

- Przepraszam – wychrypiał ciemnowłosy chłopak, siadając z kolanami pod brodą. Jego oczy wypełniły się łzami, które zaczął szybko wycierać rękawem – Bardzo cię przepraszam. Chciałem z tobą być, naprawdę. I to żadna wymówka, wiem, ale bałem się, że zrobię jakąś głupotę. – zdusił szloch i wtedy Killui zrobiło się go zwyczajnie żal. Nigdy nie był na niego o to zły, ale teraz nawet gdyby był, to negatywne uczucia by wyparowały. Gona naprawdę musiało coś bardzo trapić.

- Ćśśsii – objął go ramionami i przyciągnął do klatki piersiowej. Zaczął delikatnie jeździć dłonią po jego plecach. Miał nadzieję, że chociaż to mu pomoże – nie jestem zły. Wszystko dobrze – zapewnił go troskliwie. Czuł jak jego koszulka robi się mokra od łez.

- Po prostu okazało się – podjął ponownie Gon i całą swoją siłą woli odsunął się trochę od Killui, żeby spojrzeć mu w oczy – okazało się, że nie potrafię się tak łatwo odkochać. I nawet nie to, że nie potrafię. Ja nie chcę – pokręcił stanowczo głową, zaciskając powieki.

- Więc zostałeś odrzucony? – wypowiedział na głos myśl, która już dawno zasiedliła się w jego głowie. Tak, to musiało być to. Twarz Gona jednak wyraziła mocne niezrozumienie.

- No... Przecież... - zamilknął, nie wiedząc jak ubrać to w słowa – No tak. – skończył po prostu. Co innego mógł powiedzieć? Czy Killua sobie żartował? Wyglądał jakby w ogóle nie miał pojęcia, o co chodzi. To nie było ani trochę zabawne.

- To powiesz mi, kim ona była? – zapytał Killua, teraz z czystej ciekawości. Gon trochę dziwnie zareagował, ale może w tym stanie jest po prostu oszołomiony?

- Jaka ona?! – wybuchnął. O czym ten chłopak gadał? Czy naprawdę nie pamiętał, jak go odrzucił? – Nigdy nie było żadnej jej! Killua, czy ty w ogóle wiesz, o czym my rozmawiamy?

Killua się zastanowił. Przestraszyła go reakcja Gona. Miał nie mówić nieodpowiednich rzeczy, a jego przyjaciel nagle wybuchnął. Co on najlepszego zrobił?

Słońce Za Chmurami | GonKilluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz