Byelingual

414 75 12
                                    

Nie śmiejcie się proszę z ludzi, którzy wyjechali za granicę i po paru miesiącach zapomnieli ojczystej mowy. Oczywiście część z nich używa obcych słów dla zdobycia atencji i pokazania, że przyjechali z wielkiego świata, ale pozostali po prostu stali się byelingual. I mnie też to spotkało już jakiś czas temu.

Mieszkam w Czechach już ponad rok, na co dzień mówię tylko w tym języku, do tego dorabiam tłumaczeniami i nauczaniem czeskiego. Polski słyszę często, bo oglądam YT, ale żeby mówić w ojczystej mowie, to już troszkę rzadziej, mniej więcej godzinę, dwie tygodniowo z rodzicami. I jako że te jezyki są podobne, czasem strasznie mi się plączą, szczególnie, kiedy muszę "otworzyć dwie szufladki".

Bo żeby jakoś ogarnąć sytuację i nie odpowiadać po polsku, kiedy ktoś mnie zagada na ulicy, mój mózg zrobił sobie osobne szufladki na każdy z trzech języków, które znam. W ten sposób nie muszę się zastanawiać, jak odpowiedzieć - widzę teściową, mówię po czesku, dzwonią rodzice, automatycznie przerzucam się na polski, spotykam zagranicznych studentów, odpowiadam po angielsku. Ale czasem jest sytuacja, kiedy mój umysł wywala error 404 i albo się patrzę tępo w przestrzeń, nie wiedząc, jak się używa aparatu mowy, albo zaczynam wydawać dziwne dźwięki, które chyba miały być czymś pomiędzy kilkoma językami.

To się stało, kiedy po kilku miesiącach lockdownu w Czechach w końcu pojechałam do Polski na kilka godzin, a tam próbowałam zamówić sałatkę z kurczakiem. W ogóle nie zastanawiałam się, jak mam mówić, bo słowa automatycznie przyszły na myśl, pamięć mięśniowa języka itd. Tylko że po chwili się skapłam, że mówię po czesku i spróbowałam w połowie zdania przerzucić się na polski. No i wyszło tak, że kelnerka w ogóle nie zrozumiała, a ja musiałam wziąć wdech i pomału złożyć to arcytrudne zdanie "poproszę sałatkę z kurczakiem".

A że od kilku miesięcy co jakiś czas gramy ze znajomymi w Among Us, a grupa jest mieszana (parę Polek i paru Czechów), mam całkiem mętlik w głowie. Bo gra z nami mój narzeczony, z którym na co dzień gadam po czesku, a w trakcie gry muszę nagle mówić po polsku. A potem jak go widzę, to zaczynam tworzyć nowy język, coś pomiędzy.

Także nie dziwcie się znajomym na imigracji, którzy nagle piszą, jakby mieli dysortografię albo zapominają polskich słów. Jak się czegoś nie używa przez dłuższy czas, to się to gubi gdzień w najgłębszych zakamarkach pamięci. Czasem jakieś słowa brzmią dobrze w innym języku i już zupełnie człowiek nie wie, co było po jakiemu. Wczoraj byłam przekonana, że mors to angielskie słowo, a jeszcze niedawno, że nazwy "nabieraczka" (Naběračka) używam całe życie, mimo że przez 21 lat mówiłam na to narzędzie chochla.

A jeśli przypadkiem przygotowujecie  się do wyjazdu za granicę, to nie macie się czego bać, nawet nie zauważycie, kiedy zaczniecie rozumieć lokalny język, a potem już tylko trochę alkoholu i zaczniecie mówić. Gorzej jak przyjdzie ten moment, że nie będziecie umieli się skomunikować po żadnemu, bo na kilka sekund zapomnicie, jak się mówi.

Pingwinowe różnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz