Nie mam pojęcia czy świat zwraca się przeciwko mnie, czy może to ja sobie coś ubzdurałam.
– Michael nie mówił mi, że będziesz na wyścigach. – powiedziała blondynka kierując te słowa po części do chłopaka, który stał koło niej. – A tym bardziej, że będziesz brał w nich udział.
– Lubię zaskakiwać.
To ja już może sobie pójdę.
Z tymi myślami odwróciłam się do znajomych plecami kierując się w zupełnie przeciwnym kierunku. Nie wytrzymałabym tam minuty dłużej, nie mówiąc już o tym, żeby zacząć prowadzić z nimi bardziej złożoną konwersacje.
Szłam chodnikiem przepychając się przez ludzi, którzy chcieli bardziej się przyjrzeć wygranemu zawodnikowi. Mogę się założyć, że połowa z nich zakładała się o spore sumy pieniędzy, kto wygrał dzisiejszy wyścig.
Prychnęłam na własne myśli. Jak bardzo świat mnie nienawidzi, że gdziekolwiek nie pójdę to widzę jego. Nie mam bladego pojęcia, czy to przez moją chorą i tak już do szczątek popsutą psychikę i ja sobie coś wymyśliłam?
Nie wiem ile czasu już tak chodziłam, ale wiedziałam tylko jedno.
Nie mam za chuja pojęcia gdzie jestem.
Możliwe, że opuszczenie przyjaciółki, z którą tutaj przyszłam nie było zbyt dobrym i mądrym pomysłem, tym bardziej, że nie znałam tej strony miasta.
Poczułam na sobie lekki wiatr, który wywołał u mnie gęsią skórkę. Lekko się zatrzęsłam, zatrzymując się w miejscu. Wyjęłam z lewej kieszeni kurtki papierosy i czerwoną zapalniczkę, którą po chwili odpaliłam jednego papierosa. Zaciągnęłam się dymem, który w sekundę dotarł do moich płuc.
Ulgę poczułam dopiero po wypaleniu drugiego papierosa, którego niedopałek skończył rozgnieciony na środku chodnika. Stałam tak przez chwilę przyglądając się budynkom, które mnie otaczały. Jeden z nich był otaczany przez wielu ludzi. Gdy podeszłam bliżej niego okazało się, że to jakiś klub. Żaden z innych budynków nie był jednak mi znajomy. W tym momencie zaczęłam się trochę bardziej denerwować.
Wyjęłam z prawej kieszeni kurtki telefon, który po dotknięciu z moją zimną ręką – zaświecił się. Moim oczom ukazała się tapeta, na której byłam ja z moją przyjaciółką. Zdjęcie, które miałam na zablokowanym ekranie zostało zrobione, gdy byłyśmy jeszcze małe. Z tego, co mówiła mi mama, to właśnie ona zrobiła to zdjęcie w momencie, gdy pierwszy raz się spotkałyśmy. Podobno od razu zaczęłyśmy się ze sobą bawić, a nasi rodzice upamiętnili tamten moment tą na pozór zwykłą fotografią. Dla mnie jednak znaczyła wiele więcej.
Spojrzałam na godzinę, która wskazywała dwadzieścia minut po północy. Nie zdążyłam nawet odblokować telefonu, ponieważ ten wyłączył się.
– Kurwa. – mruknęłam pod nosem próbując na marne włączyć telefon. Jedyne co mi się wyświetliło to ikonka z rozładowaną baterią. – Cudownie.
Włożyłam komórkę z powrotem do kurtki, obracając się o sto osiemdziesiąt stopni. Musiałam spróbować chociaż jakimś cudem wrócić do miejsca, w którym ostatni raz widziałam znajomych. Nie miałam zamiaru wchodzić do klubu, bo wątpię, że była tam jakakolwiek trzeźwa osoba. Zaczęłam więc iść wzdłuż chodnika, patrząc w moje czarne martensy.
– Hej ślicznotko. – usłyszałam głęboki głos osoby za mną. Mimowolnie przeszedł po mnie dreszcz, a moje ciało zaczęło się lekko trząść.
Przyśpieszyłam kroku, jednak po chwili poczułam silną dłoń na moim prawym nadgarstku. Mężczyzna mocno szarpnął moją ręką, obracając mnie twarzą do niego. Zaczęłam krzyczeć i wierzgać, ale od razu zakryto mi usta ręką.
W tym momencie zostało mi tylko modlenie się o to, że ktoś usłyszał moje prośby. Poczułam jak po mojej twarzy zaczęły lecieć łzy.
– Jak nie będziesz się wierzgać, to nie będzie boleć. – powiedział głos mężczyzny sunąc swoją ręką po moim udzie w górę.
Chciało mi się wymiotować. Próbowałam się wyrwać z jego objęć, ale nie miałam siły. Był on conajmniej dwa razy większy ode mnie. Nie miałam żadnych szans.
Byłam skończona.
Byłam sparaliżowana do szpiku kości. Nie miałam jak uciec. W tamtym momencie myślałam, że to koniec, jednak w pewnym momencie nie czułam już zaciśniętej na moich dłoniach ręki. Nie czułam ciężaru drugiej osoby na sobie, ani tego obrzydliwego oddechu, który czułam na szyi.
Resztkami siły jakie w sobie znalazłam otworzyłam powolnie oczy. Widok przede mną był mocno rozmazany przez moje łzy, które nadal spływały po moich policzkach. Przed sobą widziałam dwie postacie, z czego jedna z nich leżała na ziemi.
– Jesteś cała? – spytała osoba przede mną. Nie miałam pojęcia skąd kojarzyłam ten głos. Był głęboki i miał w sobie lekką chrypę. Lekko pokiwałam głową, ponieważ nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Zamknęłam mocno powieki próbując jakkolwiek ustabilizować swoje emocje. Usłyszałam jak chłopak obok mnie wystukuje coś w telefonie. – Michael jest z tobą Julia? Wyjdźcie przed klub. – Otworzyłam oczy wyłapując twarz osobę przede mną.