Lody Miętowe

331 16 7
                                    

Jedna chwila, która zmienia wszystko. Jedna decyzja, a na tyle może wpłynąć.
Szantaż. Niebezpieczna obietnica, którą niewielu jest naprawdę w stanie spełnić. Jednak on nie rzucał słów na wiatr. Przekonaliśmy się o tym nieraz.
Mieliśmy wybór. Ulec zastraszaniu, albo nie. Obie opcje były ryzykowne, możliwe, że znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Nie przekonam się jednak, czy drugi wybór doprowadziłby do szczęśliwego zakończenia. Popełniliśmy błąd, a potem obserwowaliśmy jego konsekwencje.
Właściwie, niektórzy z nas patrzyli, inni zaś odczuwali.
Budynek, na którym zdarzyło się tak wiele. Nadano mu miano "srebrnego", chociaż po tym wszystkim, co się tam wydarzyło, bardziej trafne byłoby określenie "czarny" - niczym żałoba, ciemny i ponury. Silver Tower. Przerażająco wysoka budowla, otoczona brukiem i ulicą. Zwykle nie miałoby to wielkiego znaczenia, jednak teraz aspekt ten był niezwykle istotny. Informacja, której nie chciałam przyjąć do świadomości - upadek stąd nie daje szans na przeżycie. Sam fakt ten był przygnębiający, jednak to, że właśnie obserwowałam nieuchronną śmierć kogoś tym właśnie sposobem, jedynie pogłębiał grozę. Zwłaszcza, że tym kimś był Net.
Nie mogłam nic zrobić. Stałam niczym sparaliżowana, bałam się, przeczuwając, co się stanie. Nie płakałam, widząc, jak stopy chłopaka odrywają się od ziemi, jak stalowa ręka rozluźnia uchwyt, który był jedynym, co podtrzymywało go od znalezienia się na chodniku w kawałkach. Czułam smutek, żal, rozpacz, złość, przerażenie, jednak nie mogłam zmusić się do uronienia choćby jednej łzy. Zacisnęłam pięści i spojrzałam z nienawiścią w obiektywy monstrum.

Obudziłam się zlana potem. Po chwili ciężkiego dyszenia, rozglądania się i nerwowego mrugania oczami zrozumiałam, że był to jedynie zły sen. Było w nim jednak coś tak realistycznego i przekonującego, że śmiałam stwierdzić, iż właściwie, było to przeczucie. Zła przepowiednia, siła nawołująca mnie, abym nie popełniała tego samego błędu, jak w sennym koszmarze. Wstałam i nastawiłam wodę na herbatę. Zajęło mi to dłuższą chwilę, ponieważ ten nocy, wraz z Netem, spałam u Felixa. Jego rodzice wyjechali na weekend, zostawiając dom do dyspozycji syna. Chłopcy zajmowali oddzielne pokoje, więc miałam nadzieję, że ich nie obudzę. Wiedziałam, że zapewne wtedy nie zasnęliby już ponownie, przypominając sobie, co czeka ich tego dnia.
Ale jak zrobić sobie ciepły napój w kuchni z tyloma skomplikowanymi urządzeniami? Moja próba zaparzenia sobie herbaty skończyła się na uruchomieniu nieokrzesanej maszyny kluskującej, zanieczyszczeniu podłogi makaronem i obudzeniu Neta.
- A mówicie, że to ja jestem niezdarny - ziewnął chłopak, wchodząc do kuchni. Popatrzyłam na niego, na bałagan wokół mnie, i stwierdziłam:
- Zajmę się tym później.
Odkładanie nieprzyjemnych spraw na "potem" nie leżało w mojej naturze, jednak po prawie nieprzespanej nocy, a następnie przerażającymi wróżbami szczerze nie miałam na to ochoty. Net widocznie także zdziwił się moją postawą, unosząc brwi w zdumieniu. Chciał coś powiedzieć, jednak ja pociągnęłam go za rękę do salonu. Musiałam opowiedzieć mu o swoich przeczuciach i postanowieniach.
- Net, nie możecie iść do Silver Tower - zaczęłam, jednak mój monolog został bezczelnie przerwany.
- Jak to "nie"?! Oszalałaś?! Przecież tu liczy się twoje życie, słyszałaś, co ten pomylony program powiedział! Jeżeli tam nie pójdziemy, on cię zabije. Nie chcę wiedzieć, czy to tylko puste pogróżki, wolę tam po prostu iść. Co, jeżeli on mówił na serio? - nieco spuścił z tonu, westchnął, przestając patrzeć mi już w oczy, i kontynuował - Jeżeli tylko przez moje obawy tam nie pójdę, a tobie stanie się krzywda, nie wybaczę sobie tego.
To, co mówił, było wprawdzie rozsądne, jednak było tylko ryzykiem, a jego zguba w przypadku zdecydowania się na wyprawę była pewnością. Morten zagroził moją śmiercią w przypadku zrezygnowania chłopaków z wyprawy. Wiedziałam, że jest nieobliczalny, ale nie chciałam, aby Net tak się dla mnie poświęcał. Ja w obu przypadkach musiałam zostać w domu, chociaż niechętnie - podczas niedawnego wyważania stalowych drzwi straciłam zbyt dużo energii. Wprawdzie czułam się już dobrze i z pewnością mogłam pomóc, jednak Net uparł się, że muszę odpoczywać, a nie walczyć ze zbuntowanymi AI.
Stało się tak, jak przewidywałam - nawet po opowiedzeniu mu całej fabuły mojego snu, Net nie chciał uwierzyć w autentyczność moich przeczuć. Doskonale wiedziałam, iż w duchu przyznawał mi rację, ale nigdy by tego nie wyjawił. Taki po prostu był - uparty do granic możliwości, przez co często irracjonalny. Nie zaskoczyło mnie również to, że zamiast słuchać moich argumentów, zwyczajnie poszedł do swojego pokoju, i pomimo, iż wiedziałam, że już nie zaśnie ponownie, zatrzasnął drzwi, nie odzywając się.
Westchnęłam. Cóż, taki już jest, czego mam od niego wymagać? Nie zmienię jego charakteru, a nawet lubię jego wady, bo człowiek doskonały jest po prostu sztuczny, jednak w takich momentach przydałaby się zmiana w jego zachowaniu. Nagły przypływ odwagi Neta także, chociaż innych okolicznościach godny podziwu, nie był mi w tej sytuacji na rękę.
Nie pozostało mi więc nic innego jak wrócić do kuchni, posprzątać z podłogi makaron i powrócić do samotnych rozmyślań.

Z refleksji wyrwał mnie dźwięk budzika, dobiegający z pokoju Felixa. Melodia była niesamowicie irytująca, lecz skuteczna, gdyż po kilku minutach zobaczyłam przyjaciela gotowego do wyjścia w salonie. Po pewnym czasie pojawił się tam także Net.
- Ja już idę, spotkamy się na przystanku autobusowym - powiedział Felix - Nie spóźnij się - rzucił jeszcze i zniknął za drzwiami.
- Nie idziesz - oznajmiłam stanowczo, patrząc na Neta. Ten spróbował mnie ominąć, jednak zagrodziłam mu drogę i przyparłam do ściany. - Zrobię wszystko, żebyś tam nie poszedł.
Chwilę patrzył na mnie, po czym powiedział:
- Przysięgam ci, Nika, nigdy nie zgodzę się odpuścić, więc nawet się nie wysilaj.
Wtedy zrozumiałam, że metodą pokojową niczego nie wskóram. Nienawidziłam przemocy i nie chciałam posuwać się do ostateczności, jednak są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Przepraszam - rzuciłam, telekinezą przyciągając do siebie świecznik stojący na oddalonej o kilka metrów komodzie i łapiąc go w rękę. Uderzyłam nim zdezorientowanego Neta w głowę, sprawiając, iż chłopak stracił przytomność. Nagle drzwi wejściowe gwałtownie się otworzyły i stanął w nich zniecierpliwiony Felix. Zupełnie zapomniałam powiedzieć mu, co planuję, więc chłopak spędził już zapewne na przystanku sporo czasu. Jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił ze zdenerwowanego na zaskoczonego, kiedy wodził wzrokiem ode mnie, Neta leżącego na podłodze oraz świecznik w mojej dłoni. Przejechałam dłonią po twarzy i szybko wytłumaczyłam Felixowi zaistniałą sytuację. Na szczęście obiecał, że nie powie Netowi, co się właściwie wydarzyło - wiedział, że jego przyjaciel byłby wściekły. Rozumiał także moje obawy i pomimo swojej tendencji do racjonalnego myślenia zdawał sobie sprawę, iż moje przeczucia jeszcze nigdy nie okazały się błędne. Pomógł mi przenieść Neta na kanapę, a ja włączyłam telewizor, udając, że nic szczególnego się nie stało. Po kilku godzinach Net wreszcie się ocknął, od razu stwierdzając:
- Czuję się, jakby mi ktoś kamieniem przyłożył w czachę.
Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z Felixem i podeszłam do trzymającego się za głowę Neta.
- Szedłeś chodnikiem, zagapiłeś się i wpadłeś na latarnię - uśmiechnęłam się nieszczerze. Chłopak jednak widocznie nie zorientował się, że kłamię.
- Nie pamiętam prawie całego dzisiejszego dnia - zmarszczył brwi - No cóż, ale typową sytuację rodem Jasia Fasoli w życiu mam już zaliczoną.
Było mi niezwykle trudno oszukiwać go, patrząc mu w oczy, poszłam więc do kuchni, gdzie stał oparty o szafkę Felix.
- Chcesz kawę? - zawołałam, wychylając się lekko.
- Jasne - odkrzyknął Net, po czym chwilę szukał pilota wśród poduszek na kanapie - Oglądamy dzisiaj jakiś film? Może w końcu dacie się namówić na horror?
- Jasne, dziś ty możesz wybierać - odparłam, starając się opanować sztukę parzenia kawy skomplikowanym sprzętem, które służyło za ekspres do tego typu napojów w domu Polonów,
Niestety, przez przypadek włączyłam maszynę kluskującą, drugi już raz tego dnia.
- A mówicie, że to ja jestem niezdarny - usłyszałam jeszcze z salonu.

Lody Miętowe || FNiN fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz