☁️2☁️

39 3 0
                                    

Na peronie od razu wyszukiwałam siedmiu rudych głów, którzy byli bardzo miłą rodzinką Weasley. O dziwo, nie mogłam ich znaleźć, więc postanowiłam, że pójdę do przedziału numer 76 który od sześciu lat zajmowaliśmy tylko ja, Fred, George no i czasami Lee Jordan. Nie przepadałam za tym ostatnim. Był dla mnie trochę sarkastyczny i oschły. Ale wracając - to właśnie w tym wagonie się poznaliśmy i spędziliśmy każdą podróż z i do Hogwartu. Kiedy już wepchałam swoje bagaże do schowków i usiadłam na swoim miejscu w drzwiach przedziału stanęli rudzielce.
-Cześć moi rudzi! - uśmiechnęłam się i przytuliłam obojga
-A kogo ja widzę? - Odezwał się George.
-Toż to nasza kochana Blondie - dodał Fred, który dobrze wiedział, że nienawidzę tego przezwiska.
-Och zamknij się! - odsunęłam się od niego i zaczęłam udawać obrażoną.
Po chwili ciszy spowodowanej moim "kaprysem" pewna ruda postać objęła mnie ręką. Nie potrafiłam się na nich gniewać. Od razu uśmiech zawitał na mojej twarzy. Siedziałam tak wtulona w ramie Freda kiedy George obmyślał plan podłożenia Snape'owi łajnobombę z białą farbą do włosów. Ja jak zwykle byłam tą od przygotowywania wszystkiego. Nie brałam udziału w ich akcjach ale zawsze dostawałam dokładną relacje z wypadów. Nie zauważyłam nawet, kiedy zasnęłam.
Byłam na jakimś dziwnym polu bitwy, przypominającym błonia w Hogwarcie. Walczyłam z mężczyzną z nietypowym wyglądem twarzy. Po chwili usłyszałam tylko "Avada Kedavra" i morderczy śmiech.
-Hej Lara wstawaj! - usłyszałam głos Freda
-Larusia! - George chyba nie wiedział jakie są konsekwencje tego co właśnie powiedział.
-Ryyyj - odpowiedziałam zaspanym głosem
-Lara, Hogwart przed nami ty leniu patentowany! - dopiero po tych słowach Freda otworzyłam oczy i obudziłam się
- NIE NAZYWAJ MNIE LARUSIĄ TY DROŻDŻU JEBANY - zwróciłam się grzecznie do Georga.
- Dobra uspokój się kobieto bo ci jeszcze żyłka pęknie - zaśmiał się Fred, a George stał jak wyryty z miną nie do opisania.

*Time skip*

Siedzieliśmy w Wielkiej Sali i patrzyliśmy na przydział pierwszoroczniaków do domów
-Gryffindor!
-Slytherin!
-Hufflepuff!
-Ravenclaw!

*Flashback*

Wszyscy stali i przysłuchiwali się piosence Tiary Przydziału. Byłam, jak chyba każdy, zestresowana i niecierpliwa. Oczekiwałam, że trafię do Slytherinu, jak każdy w mojej rodzinie.
- Fred Weasley!
Jeden z bliźniaków usiadł na poniszczonym stołku a Tiara wrzasnęła:
- Znowu Weasley! Wiem, gdzie się nadajesz! GRYFFINDOR!
- George Weasley!
- I kolejny Weasley! GRYFFINDOR!
- Lara Watson!
Usiadłam na drewnianym taborecie i starsza kobieta położyła starą czapkę na mojej głowie.
- Mądra, ambitna, pomocna, zdeterminowana... Już to widzę, tak, najlepiej będzie... GRYFFINDOR!
Zaskoczył mnie ten werdykt, nie powiem. Ciekawe co na to rodzice. Przecież od pokoleń nasza rodzina trafiała albo do Slytherinu, ewentualnie do Hufflepuffu.
Co jeśli tego nie zaakceptują? Będą na mnie źli?
Starałam się odpędzić z głowy złe myśli i pobiegłam do długiego stołu w kolorach czerwieni i złotego. Usiadłam tuż obok moich nowo poznanych znajomych i zatraciłam się w myślach do końca ceremonii. Potem najadłam się do syta i poszłam do swojego dormitorium.

*Flashback*

Po uczcie i przydziale nowych uczniów Dumbledore zaczął pierdolić coś o jakimś turnieju. Nie przykładałam do tego jakiejś większej uwagi, czekałam aż pójdziemy do pokoju wspólnego i razem z bliźniakami pójdziemy do ich dormitorium zagrać w eksplodującego durnia. Później rozeszliśmy się do swoich "mieszkanek" i od razu skoczyłam na łóżko i rozmawiałam z Emilie, moją współlokatorką. Po wykorzystaniu wszystkich tematów na rozmowę, zaczynając od "jak ci minęły wakacje?" aż po "masz jakiegoś nowego crusha?" poszłam się wymyć i ogarnąć. Położyłam się na łóżku i już po chwili odpoczywałam w objęciach Morfeusza.

𝕄𝕚𝕤𝕔𝕙𝕚𝕖𝕗 𝕄𝕒𝕟𝕒𝕘𝕖𝕕 -𝔽𝕣𝕖𝕕 𝕎𝕖𝕒𝕤𝕝𝕖𝕪 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz