🥀3🥀

24 0 0
                                    

Rano obudziło mnie dziobanie w szybę.
-Sowa?- szepnęłam i otworzyłam okno. Ptak wleciał do pokoju.
Była godzina 5.00. Ciekawe, kto czegoś chce ode mnie o tej godzinie.
Odwiązałam liścik z nóżki sowy i dałam jej jedno z ciastek które wzięłam z Wielkiej Sali.

" Ogień"

Ogień? O co tu na Merlina chodziło? Pierwsza myśl - oczywiście coś związanego z ogniem. Smok? Ognisko? Pożar? A jeśli coś spłonęło? Ale kto normalny o tej godzinie wysyła listy? Są dwaj wariaci, w pewnym sensie nienormalni. Fred i George Weasley. Wyjrzałam za okno - nic nowego. Siedziałam wpatrzona w szybę już z 10 minut, kiedy sobie odpuściłam. Ojj, już zarobili sobie porządny opieprz za tą poranną pobudkę. Wiedzieli bowiem, że jak otworzę oczy rano to już dłużej nie zasnę. Ale cóż, w moje urodziny można będzie spodziewać się wszystkiego z ich strony. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać. O tym, że robię się już stara, bo 17 urodziny to już nie przelewki. Jedna myśl utkwiła jednak w mojej głowie. Nie mam nikogo. Jestem singlem, w dodatku z włosami jak siano i brzydką twarzą. Co było tylko moimi wymysłami, bo w rzeczywistości niejeden chłopak się za mną uganiał. W 3 klasie były nawet plotki, że sam Draco Lucjusz Malfoy coś do mnie czuje. Oczywiście, bez wzajemności, bo przecież nikt nie jest w stanie pokochać takiej mendy. Co prawda mam już swój obiekt westchnień, a dokładnie pewien Pucey. Nikt, oprócz Emilie, nie wiedział o moim zauroczeniu, ale postanowiłam, że dzisiaj opowiem o wszystkim moim rudaskom. Rozmyślałam tak jeszcze chwilę i postanowiłam wykorzystać wolny czas na czytanie.
Wyciągnęłam swój egzemplarz Quidditch przez wieki i zatopiłam się w lekturze. Nie zauważyłam nawet, kiedy budzik wybił 8.00 i za godzinę zaczną się lekcje. Wzięłam szybki prysznic i odpowiedziałam Emilie o liściku. Jak już byłam gotowa do wyjścia, kiedy ktoś zakrył ręką moje oczy.
- Fred ty cioto! Myślisz, że nie wiem kto mi wysłał ten cholerny liścik?!
-He's not Fred, I am! Krzyknął z oburzeniem Fred i poszedł do Georga który sprzedawał jakiejś czwartorocznej amortencję. Zaraz... skoro to nie Fred ani George to kto? Spanikowałam.
- Witaj głuptasie! - odezwał się nikt inny jak Cormac Mclaggen.
- Weź spierdalaj - krzyknęłam tak żeby bliźniaki usłyszeli i wyrwałam się z jego objęcia. Gdy tylko  zrozumieli o co chodzi podbiegli do mnie. George zaczął wyzywać Mclaggena, a Fred zabrał mnie do ich dormitorium żebym trochę ochłonęła, a sam poszedł pomóc bratu w kłótni. Po chwili już cała wieża Gryffindoru była źle nastawiona w stosunku do Mclaggena. Kiedy już się uspokoiłam przyszedł Fred, przytulił mnie mocno i odprowadził na lekcje. W międzyczasie opowiadał mi dokładnie każdy moment ich kłótni. Byłam usatysfakcjonowana że moje chłopaki tak dobrze poradzili sobie z tym kretynem. Pierwsza lekcja to była transmutacja. Omawialiśmy akurat metamorfomagię. Temat wydawał się ciekawy głównie ze względu na to, że moja kuzynka jest metamorfomagiem i wiedziałam o nich dosyć sporo. Zarobiłam 20 punktów dla swojego domu i poszłam na kolejne lekcje.
Dzień zakończyłam ONMS, podczas której Hagrid postanowił nam pokazać sklątki o których uczy czwartorocznych. W trakcie obiadu Dumbledore odwołał wszystkie jutrzejsze lekcje z powodu jakiejś niespodzianki. Zapomniałam już o incydencie z rana oraz o tajemniczym liściku i poszłam poplotkować z moją współlokatorką - Emilie.


Witojcie!
Rozdziałów spodziewajcie się co ok. dwa lub czasami trzy dni.
Adios!
~ Irytek🥀

𝕄𝕚𝕤𝕔𝕙𝕚𝕖𝕗 𝕄𝕒𝕟𝕒𝕘𝕖𝕕 -𝔽𝕣𝕖𝕕 𝕎𝕖𝕒𝕤𝕝𝕖𝕪 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz