Prolog

854 47 25
                                    

Na horyzoncie widniał już wschód słońca. Kryształowe płatki spadały z nieba tworząc białą puchatą otulinę. Wszystko zostało przykryte dość sporą warstwą śnieżnego puchu. Już od samego świtu posypywano drogi oraz odśnieżano chodniki i podjazdy. 

Ludzie śpiesznym krokiem wstawali do pracy. Sklepy, apteki, kawiarnie czy restauracje otwierano jako pierwsze. Tuż po przekręceniu tabliczki, na której widniał znak "OTWARTE" zbierała się masa klientów.  Wiele osób zazwyczaj przychodziło po poranne latte, inni zaś by zamówić szybkie i dobre jedzenie na wynos. 

Inaczej ujmując gwar panował od bladego świtu. W okresie zimowym dźwięki trąbiących aut były już na porządku dziennym. Ciągnące się kilometrami korki wywoływały oburzenie kierowców. Świadomość spóźnienia się do pracy czy na jakieś ważne spotkanie powodowała pękanie żyłek. Stres i nerwy, to nieodłączne części dnia mieszkańców. 

Tymczasem w posiadłości rodziny Moriarty, znanej z jej niebywałej zamożności i gracji, w sypialni na najwyższym piętrze spała bezkarnie dwójka młodych kochanków. Drażniące odgłosy dotarły również i tam budząc jednego z nich. Mężczyzna o granatowych włosach do ramion pomruczał chwilę coś pod nosem po czym mozolnie wstał siadając na progu przestronnego łóżka. Rozglądnął się dookoła. Dobrze wiedział, że nie było to jego mieszkanie, wiedział też, co stało się poprzedniego wieczoru jak i nocy, wszystkiego był w pełni świadomy.

-Kurwa.-syknął po czym chwycił paczkę papierosów stojącą na szafce nocnej i zapalił jednego z nich.

W chwili zamysłu wydychając dym tytoniowy począł zapełniać nim pomieszczenie. Frustracja zżerała go do środka. Kłębiąc się w intensywnym myśleniu napełniał się coraz to większą irytacją. Zapomniał aż o tym kto leży tuż na nim. 

Delikatne i wątłe ciało, blada cera, miękkie i błyszczące blond włosy opadające na urodziwą twarz. Smukła postać leżała finezyjnie na aksamitnej pościeli, nie wydając nawet najmniejszego dźwięku. Jedynie klatka piersiowa unosiła się do góry i opadała w trakcie oddechu.

Poruszenie się kołdry wytrąciło ciemnowłosego z fantazji. Spojrzał za siebie. Lekko przymknięte oczy patrzyły prosto na niego. Tęczówki w kolorze rubinu przeszywały całą jego postać. Sherlock Holmes- gdyż tak się zwał- uśmiechnął się i odłożył wypalonego papierosa do popielniczki. 

-Wybacz. Obudziłem cię?- zwrócił się ponownie w stronę blondwłosej postaci.

-Nie tyle co ty, ale zapach tytoniu.- powiedziawszy to chłopak ustawił się do siadu. 

Jego naga klatka piersiowa była pokryta wieloma malinkami i małymi siniakami, tak samo obojczyk oraz szyja. 

-Widzę, że nieźle cię urządziłem, Liam.

Mężczyzna przysunął się bliżej ukochanego. Przejechał dłonią po jego ramieniu zjeżdżając po torsie, a następnie po udach.

-Masz naprawdę piękne ciało.

William- tak brzmiało jego pełne imię- zarzucił ręce na szyi ciemnowłosego, po czym usiadł na jego kolanach.

-Masz je teraz tylko dla siebie.- krwisto-czerwone oczy blondyna, spotkały się ciemnymi oczami Sherlock'a.

Mężczyzna wpatrywał się tylko głęboko w źrenice William'a nic nie mówiąc. Jego myśli rozszarpywały go od środka. Czuł jakby miał zaraz popaść w istny szał. W końcu wziął tylko głęboki oddech by opanować swoje napięcie.

Położył swoje dłonie na biodrach kochanka, a głowę oparł na jego ramieniu. Blondyna szczerze zaskoczyła reakcja ciemnowłosego.

-Wiesz, że to istny absurd?- wymamrotał Holmes przyciskając do siebie coraz bardziej sylwetkę chłopaka.

Blondyn pogładził włosy Sherlock'a.

-Jesteśmy już tak daleko. Dlaczego teraz się wahasz?- zapytał ujmując w dłonie twarz mężczyzny, by ich spojrzenia ponownie się spotkały.

Wzrok ciemnowłosego wyrażał o dziwo tylko pustkę, co zaniepokoiło William'a. Musnął on kciukiem po policzku ukochanego.

-Wiem, że nadal jesteś roztargniony, ale tamte wydarzenia są już za nami, tak? Jesteśmy teraz tylko ty i ja. Nikt teraz nam tutaj nie wejdzie w drogę. 

Oczy Holmes'a nabrały już trochę blasku. Zmusił się nawet do niejako uśmiechu, który wyglądał bardziej zgorzkniale, niżeli uroczo. 

Chwycił dłonią za podbródek Moriarty'iego i złożył na jego ustach subtelny pocałunek.

________________________________________________________________________________

Hel00000 moi kochani!

Wiem jestem okropna. Zostawiłam 2 książki, które tak się wam podobały i zaczęłam 3 {no kto by się tego spodziewał?}. GOMEN! Naprawę musiałam to zacząć. Dostałam taki nagły przypływ weny pisarskiej-- serio.

A tak na marginesie, jak wam się to podoba {o ile się podoba....}?

Jak nie pisałam od dawna i nie miałam na to siły psychicznej ani chęci, to teraz się do tego biorę po prostu z kopyta. 

Zaczynam pisać, ok?

W miarę jak dam radę jeszcze ze szkołą {teraz zaczyna się drugie półrocze, s00 trzeba zadbać o swoje  wyniki i do tego jestem w liceum artystycznym~~ dochodzi do tego praca w dziedzinie sztuki} nie chcę się tym podpierać, naprawdę. Wiecie moje dzieciaczki, że ja was kc fess i postaram się zrobić wszystko, żeby te moje wypociny w końcu opublikować.

Pozostaje mi się tylko tutaj z wami pożegnać i życzyć wam miłego dnia, wieczoru, nocy czy kiedy tam to czytacie.

Do widzenia, Szczęść Bożę. Żegnam.

(☞ ͡° ͜ʖ ͡°)☞♡

Dainty Poet / Yuukoku no Moriarty AU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz