Rozdział 2

161 11 4
                                    

Jako że nastał dzień zwany poniedziałkiem, nieuniknione było wstanie z łóżka o dość wczesnej porze. Kiedy to już promienie światła przenikały przez zasłony okienne, wiadomo było, że te 2 minuty snu dobiegają końca.

Młody mężczyzna właśnie przyglądał się swemu odbiciu w lustrze, poprawiając przy tym swój ubiur.
Bązowy garnitur z domieszką bordowego. Ciemnobrązowa kamizelka, biała koszula, krwisto czerwony krawat oraz lakierowane trzewiki.
Przegarnął on swoje lśniące bląd kosmyki z twarzy, po czym poprawił kołnierzyk swojej koszuli i zaczął kierować się ku wyjściu. Po drodzę zabrał jeszczę torbę i swój czarny staroangielski kapelusz.

Przed wyjściem spojrzał jeszcze na wnętrze salonu. Na stole leżały puste butelki po drogim winie, a na kanapie przewacał się brązowo włosy mężczyzna z bladym licem i podkrążonymi powiekami.

Widok ścisnął serce Williama. Jego starszy brat doświadczył największego kryzysu w swoim życiu. Zmierzył się z wielką presją decydującą o dalszych losach jego życia. Jedynym ukojeniem dla niego był alkohol, który też pozwalał mu uspokoić strach i rozdarcie.

Chwilę potem blondyn chwycił za klamkę i wyszedł ze swojej posiadłości. Zapierające dech w piersiach poranne powierze z mieszanką oparów benzyny oraz dymu z kaminów. Dzien jak codzień. Taksówka podjechała juz pod posiadłość młodzieńca. Szybkim krokiem udał się w jej stroę, wsiadł i wyruszł w drogię.

Blondwłosy miał w nawyku dogłębne analizowanie widoku zza szyby. Tłumy ludzi przemiesczające się nerwowo przez ulicę brytyjskie powodowały skręt we wnętrznościach Williama. Nie przepadał on za życiu w kraju, w którym liczył się tylko i wyłącznie status społeczny, a wszycy ludzie by utrzymać swoje życie na jakkolwiek przeciętnym poziomie musieli wyprówać sobie żyły i szargać zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne.  

Jednak największym utrapieniem dla młodego wykładowcy był widok jednostek żebrzących w zakamarkach alei Ludzie starzy, w średnim wieku, dzieci czy nastolatkowie, żyjący w ubustwie, brudzie, bez ciepła, dachu nad głową czy jedzenia i picia sciskały za serce czerwonookiego. Z pogardą patrzył na bogaczy przechodzących obok błagających o litość czy grosz na kawałek chleba biedaków. Mężczyzna zagryzł dosadnie wargę i syknął.

-Czy wszytsko w porządku panie Moriarty?- zapytał kierowca samochodu.

William natychmiast wyrwał się z dumania nad egzystęcją społeczeństwa i spojrzał na mężczyznę na przednim siedzeniu.

-Tak, wszytsko w porządku.- odrzekł z delikatnym uśmiechem.

Kierowca wpatrywał się w lica młodego arystokraty. Kąciki jego ust delikatnie drgały, a ledwo widoczne przebłyski w oczach odkrywały prawdę, jaką w głębi siebie skrywał blondyn.

Mężczyna z przodu lekko westchnął.

-Wydaje mi się, że wiem co czujesz.- powiedział ciężko.

Czerwonooki przybliżył się do towarzysza podróży spoglądając na niego z intrygą.

-Co masz na myśli?- zapytał podejrzliwie.

-Wiesz William- zaczął- znam cię od czasu, kiedy byłeś jeszcze dzieckiem. Znam cię już w miarę dobrze i w jakimś stopniu rozumiem twoją ekspresję ciała czy mowy.

Blondych prychnał zadziornie.

-Masz o sobie wysokie mniemianie poruczniku Moran.- odparł, na co czarnowłosy mężczyna zareagował uśmiechem wyższości  i zaśmiał się.

-Nadal jesteś taki sam. Oh! Jesteśmy na miejscu.- powiedział czarnowłosy parkując samochód.

- Dziękuję.- czerwonooki otworzył drzwi i kwnąl dłonią na pożegnanie.

Starszy powtórzył czynność, po czym odjechał włączając donośną muzykę.

Moriarty stał w miejscu patrząc z politowaniem za oddalający się pojazd.

-Co za pokraczna niańka.- powiedział z ironią chłopak stojący za mężczyzną.

Blondyn wzdrygnąl się.

Piorunujące krwisto-czerwone spojówki wbiły się w postać jednego z uczniów Williama.

-Billy, czy to nie czas, abyś już udał się na zajęcia?- zapytał z promiennym uśmiechem.

Brunet przekręcił się na pięcie, po czym odparł.

-Chciałem zobaczyć kim tak naprawdę jest obiekt westchnien tatusia. Szczerze spodziewałem się, że o ciebie chodzi.- zaśmiał się chłopak odchodząc uźnym krokiem.

Blodnym stał zamurowany.

"Kim do cholery jest tatuś?"

-ta myśl postanowiła prześladować młodego mężczyznę do końca dnia.






˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜
AYOOOO kochane moje dzieciaczki!

Wróciłam i zaczynam pisać ponownie. Jak tam wrażenia?

Jak myślicie- kim jest rzekomy tatuś?

Jak znam życie, chyba każdy z was wie hah.

Proszę o komentarze i wasze "przemyślenia" odnośnie tego rozdziału. Działacie na mnie jak narkotyk, im więcej komentarzy, tym więcej mam ochotę pisać.

Póki jestem przykłuta do łóżka i doputy mam wolne poświęce wam swoją energię moje słodziaki <33

Miłego dnia i smacznej kawusi/herbatki misiaczki
-autorka.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 27, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dainty Poet / Yuukoku no Moriarty AU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz