Rozdział 14. Yule

2.6K 155 42
                                    

Witajcie w Nowym Roku! Mam nadzieję, że będzie lepszy od poprzedniego. Wstawiam mały rozdział i mam nadzieję, że się wam spodoba i coś po sobie zostawicie.


Harry z delikatnym uśmiechem pojawił się w holu w rezydencji Czarnego Pana. Dla bezpieczeństwa nie używał świstoklików ani wolał nie używać sieci Fiuu. Na całe szczęście w nieszczęściu miał Salvare. Feniks okazał się być nieocenionym towarzyszem i zielonooki mógł zrozumieć, dlaczego Dumbeldore'a tak bardzo lubował się w towarzystwie tego magicznego stworzenia.

Z małym podarunkiem w ręce, młody czarodziej ruszył w głąb dworu, wiedząc, że jeszcze chwila i spotka Poppy i Narcyzę. Im bardziej się zbliżał to znanego już przez niego salonu, tym słyszał urwane rozmowy. Jego uśmiech poszerzył się, słysząc delikatny, aczkolwiek pewny głos swojej przybranej matki. Niestety, gdy tylko wszedł przez uchylone drzwi i chciał już się przywitać, zauważył, że w salonie oprócz Tom 'a, Poppy i Narcyzy z Lucjuszem jest również dwóch jego małżonków.

- Oh... - zdołał wydusić z siebie, Harry. Spojrzał po zebranych, zastanawiając się czy to wszystko było zaplanowane. Ale sądząc po minie Czarnego Pana i Poppy tak jednak nie było. Jedynie Narcyza ze swoim małżonkiem mieli przepraszający wzrok. Severus i Draco stali trochę dalej od innych, a na ich twarzach malowało się zdezorientowanie i przerażenie. Ich wzrok przechodził z Harry'ego do Lorda Voldemorta i chyba nie byli pewni jak zareagować. Podświadomie zielonooki uznał to za całkiem zabawnie. I gdyby się teraz wycofał, nie mógłby się nazywać Gryfonem. – Dzień dobry, wszystkim. Błogosławionego Yule.

Jego dalsze słowa jakby w końcu obudziły wszystkich, a zwłaszcza Draco, który z zaciętą minął podszedł do byłego Wybrańca i zanim ten mógł cokolwiek zrobić, został objęty ciasno ramionami.

- Przepraszam, Harry. Naprawdę Cię przepraszam. – szeptał w jego karka.

Potter nie mógł zapanować nad delikatnym uśmiechem jaki zagościł na jego twarzy. Starając się nie upuścić małej paczuszki, odwzajemnił uścisk, delikatnie zaciągając się zapachem młodego Ślizgona. Nie spodziewał się takiej reakcji na swoją osobę, ale nie miał zamiaru udawać obrażoną księżniczkę, nawet jeśli wciąż pamiętał, że został odrzucony przez swoich towarzyszy. Teraz jednak był zbyt pochłonięty ich bliską obecnością. Miał zamiar się tym nacieszyć jak tylko mógł, w ramach rozsądku. Postara się dobrze bawić i iść dalej. Nie mógł, albo nawet nie chciał trzymać urazy. Nie, kiedy chciał iść dalej i się rozwijać.

- W porządku, Draco. – szepnął, delikatnie. – Zostawmy to za sobą.

Mówiąc to, zdawał sobie sprawę, iż mini jeszcze trochę czasu zanim nauczy się przebywać w towarzystwie swoich mężów. Oni więcej czasu by się poznać. A tak, żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, że niedługo zostaną ojcami. Nie zdawali sobie nawet sprawy z bardzo wielu rzeczy, tak sobie napomknął, Potter.

- No już, już, Draco. – odezwał się, Lucjusz. – Puść, Harry'ego zanim stanie się całkiem purpurowy.

- Lucjuszu. – syknął, zielonooki. A jego czerwień na policzkach pogłębiła się. Zebrani widząc to, zaczęli się śmiać. Severus stał i patrzył zaskoczony jak jego najlepszy przyjaciel żartuje sobie z jednym z jego mężów. Nie umknęło mu również, zachowanie Czarnego Pana. Siedział swobodnie w fotelu i z bliżej nieokreśloną emocją patrzył na Wybrańca. Snape był pewien, że nie jest to już nienawiść.

Sam również spojrzał na swojego męża, którego odtrącał od samego początku zawarcia więzi. Musiał schować swoją dumę i zdzierżyć upokorzenie jakie przyjdzie mu zaraz odczuć. Powolnym krokiem podszedł to swoich małżonków. Ignorując przy tym oceniające spojrzenia, wyciągnął dłoń w stronę Gryfona.

Okazja LosuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz