Chapter 1: Our sweet, sweet beginning.

67 8 0
                                    


­- Daj, pomogę ci.

Namjoon zabrał z rąk Yoongiego ciężkie pudło i skierował się w stronę drzwi wejściowych.

- Uważaj! ­– krzyknął czarnowłosy, patrząc jak młodszy mężczyzna próbuje przecisnąć się przez wąskie przejście. Pokręcił głową, a kiedy usłyszał cierpiętnicze westchnienie, od razu odstawił wszystko to, co akurat miał w dłoniach i popędził do Namjoona, śmiejąc się i wykrzykując, że jest z niego wielka łamaga, kiedy pudło prawie wypadło z jego rąk podczas wchodzenia po schodach na piętro.

Ich przyjaźń była całkiem prosta. Kiedy jeden potrzebował drugiego, po prostu byli dla siebie. Dziesięć lat minęło, a ich krótka, treściwa zasada wciąż się nie zmieniła. Nie uległa zmianom wtedy, kiedy Yoongi po raz pierwszy znalazł sobie dziewczynę; nie zmieniła się również wtedy, kiedy Namjoon złamał nogę i nie był w stanie chodzić przez dwa miesiące. Nie zmieniło się, kiedy pierwszy raz się pokłócili, ani wtedy, kiedy Yoongi półtora roku spędził z dala od Seulu.

Wszystko, co dotyczyło Yoongiego i Namjoona było proste. Ich pasje, ich style życia oraz ich osobowości. Jedyne, co przez te wszystkie lata Namjoon nie potrafił określić, jako proste, była jego miłość do starszego przyjaciela. A na jego nieszczęście to wcale nie była miłość, jaką mógłby obdarować kogoś, kto jest dla niego niemalże bratem.

Bo Namjoon naprawdę szczerze i skomplikowanie kochał swojego przyjaciela o ciemnych włosach i kocich, równie ciemnych oczach.

Jak to się stało, że teraz wprowadzają się do jednego domu? Kolejna rzecz, która – jak wszystko inne – jest niezwykle prosta.

Namjoon odziedziczył dom po swoich dziadkach rok temu. Ładny, w większości drewniany, mały domek, w którym zmieściłaby się czteroosobowa rodzina, z werandą i ogródkiem. Mimo wszystko mieszkanie w nim samemu było nieco przytłaczające dla młodego sportowca, więc pierwszą rzeczą, jaką zrobił po dojściu do wniosków, że nie chce dłużej mieszkać sam, było zadzwonienie do Yoongiego.

A co mógł zrobić dwudziestosiedmiolatek, jeśli nie zgodzić się na propozycję swojego młodszego przyjaciela z białymi włosami i tymi słodkimi, czarującymi dołeczkami?

Więc właśnie w ten sposób dwójka mężczyzn skończyła z toną ciężkich pudeł oraz ze stosunkowo krótkim czasem na wniesienie ich do środka i urządzenie ich według upodobań i przyzwyczajeń Yoongiego. Namjoon za niedługo musiał wyjść na trening, a Yoongi do pracy, więc obaj próbowali przyspieszyć wnoszenie wszystkiego jak najbardziej, lecz żaden z nich nie był w tym dobry.

Na palcach obu rąk nie dałoby się zliczyć ile razy Namjoon i Yoongi zderzyli się w biegu do samochodu po inne rzeczy. Kolejne kilka potknięć i uderzeń biodrem o framugi później, całe szczęście wszystko było już wewnątrz przytulnego mieszkanka i nikt poważniej się nie uszkodził, nie licząc paru siniaków tu i tam.

- Powinieneś się już zbierać, hyung. Spóźnisz się – powiedział białowłosy, opadając pośladkami na miękkie poduszki na kanapie. Odetchnął z ulgą i przymknął oczy, rozmasowując swój kark.

- Racja. Powinienem już iść – odpowiedział starszy, nie ruszając się z podłogi ani na centymetr.

Namjoon zaśmiał się pod nosem i otworzył powieki tylko po to, aby spojrzeć na leżącego na dywanie mężczyznę. Uśmiechnął się delikatnie i pochylił się nad twarzą Yoongiego, który wciąż miał zamknięte oczy.

- Jeśli uda ci się wziąć wolne w pracy w przyszłym tygodniu, będziemy mogli pojechać na dwa dni do Daegu. Wiem, że tęsknisz za mamą, więc dogadałem się z trenerem Lee, że te dwa dni treningów zrobię we własnym zakresie. Co ty na to, hyung?

Min otworzył zaspane, zmęczone powieki i pokiwał głową na tak, szeroko się uśmiechając.

Takie proste, ciche i spokojne chwile obaj kochali. Kiedy wokół nie było szumu przejeżdżających aut, gwaru ludzkich rozmów; kiedy byli tylko oni we dwoje. Nikt nie rozumiał Namjoona w ten sam sposób, co Yoongi i to samo tyczyło się Yoongiego – nikt nie był w stanie wkraść się w jego umysł tak samo, jak za każdym razem robi to Namjoon. Dla siebie byli otwartymi księgami, do których mogli sięgnąć w każdym momencie, a dla innych pozostawiali do obejrzenia jedynie pierwsze strony.

Mieli coś wyjątkowego. Coś trudnego do określenia, lecz łatwo zauważalnego; coś, czego obaj zawsze szukali w innych partnerach, nie wiedząc do końca, że wszystko, czego im potrzeba, jest tuż pod ich własnymi dłońmi. Mogą tego dotknąć, mogą to zobaczyć i mogą z tym żyć tak, jak zawsze marzyli.

A szukali jedynie kogoś, z kim wszystko stanie się proste, zrozumiałe i mniej przerażające, nie wiedząc, że już dawno to znaleźli.

- Dzięki, Joonie.

- Nie ma za co, Yoon.


----x----



- Mhm, okej, trenerze... Jasne, dziękuję, że mi trener mówi... Okej, będę jutro. Miłego wieczoru.

Charakterystyczne pikanie po zakończeniu połączenia rozniosło się po pokoju, a westchnienie pełne ulgi i zmęczenia opuściło usta białowłosego. Trening został odwołany, co znaczyło, że Namjoon może całkowicie się zrelaksować i odpocząć po ciężkim, długim, wypełnionym kartonami, śmiechem i Yoongim dniu.

Dwudziestoczterolatek sięgnął po leżącego na stoliku pilota i włączył telewizję, kompletnie rozpływając się na miękkiej kanapie. Przez pierwsze dziesięć minut faktycznie skupił się na programie, który wyświetlił się na ekranie zaraz po kliknięciu czerwonego przycisku zasilania. Był to jakiś dokument kryminalny, a przynajmniej tyle z tego Namjoon zrozumiał, mimowolnie myśli kierując w kompletnie inną, spokojniejszą krainę.

Od dziś wielkie „nie" dla samotności, którą odczuwał przez ostatni rok mieszkania w odziedziczonym domu; wielkie „nie" dla martwej ciszy oraz wielkie „tak" dla dobrego wybrania swojego współlokatora, bo Namjoon nie mógł marzyć o żadnej innej osobie, która bardziej by się na to miejsce nadawała.

Nagle do głowy białowłosego wpadł pomysł, od którego przez następne dwadzieścia minut oglądania telewizji nie mógł od siebie odpędzić. Był prosty – zupełnie jak wszystko, co go otaczało, ale nie mógłby sobie wyobrazić swojego życia w inny sposób. Bardziej chaotyczny i spontaniczny.

Kiedy nogi zaczęły stukać o podłogę, a palce u rąk stukać o kolana, Namjoon nie wytrzymał. Z głupkowatym uśmiechem i dziecięcym rozbawieniem pognał do swojego pokoju, omal się w procesie nie przewracając. Zebrał wszystkie ubrania, które ostały się na obrotowym krześle i rzucił je na łóżko, a następnie usadził się na nim wygodnie i przysunął bliżej biurka. Wyrwał kartkę z pierwszego zeszytu, jaki wpadł mu pod ręce i wyciągnął z pojemnika długopis. W ostatnią chwilę udało mu się powstrzymać metalowy kubeczek przed upadkiem na ziemię.

W ten dokładnie sposób powstała lista dziesięciu rzeczy, które Namjoon chce zrobić z Yoongim. Dziesięć kompletnie prostych i uroczych zajęć, które przez cały najbliższy rok będzie starał się inicjować. Lista z pozoru niewinna i słodka, kryła za sobą mały, niecny plan, na którego myśl Namjoon westchnął rozmarzony.

Bo Namjoon był zakochany w Yoongim po uszy. A ta mała kartka miała być drogą do serca starszego przyjaciela.

Ale Namjoon nie wiedział, że Yoongi już dawno oddał mu całe swoje serce.

Yoongi też nie wiedział.

I to była idealna okazja, aby go wreszcie uświadomić.

sweet, sweet home || namgiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz