Rozdział 1

121 28 75
                                    


Moje życie rozpoczęło się w dniu, w którym obudziłam się na stole w miejskiej kostnicy, podczas gdy patolog przymierzał się do rozcinania mojego ciała, chcąc zbadać przyczynę mojej tajemniczej śmierci. Wielkie było jego zdziwienie, gdy zobaczył, jak moja klatka piersiowa zaczyna się unosić, a ja powoli mrugam oczami. Wystraszony mężczyzna zapiszczał jak mała dziewczynka i w popłochu odsunął się od mojego ciała.

Nie rozumiałam, jak się tu znalazłam. Ostatnim, co pamiętałam, było... No właśnie, nic nie pamiętałam. Zdałam sobie sprawę, iż w mojej głowie panuje całkowita pustka. Chciałam się podnieść, ale dopiero wtedy poczułam palący ból w okolicach szyi jak i lewego obojczyka. Miałam wrażenie, jakby ktoś mnie mocno ugryzł, rozcinając skórę wraz z mięśniami, aż do kości. Podniosłam powoli rękę, która była cała skostniała i przejechałam nią po miejscach, które mnie tak bolały. Nie wyczułam nic poza dwoma małymi, wypukłymi punktami. Może ktoś mi coś wstrzyknął i stąd moje odczucia? Cały czas moje myśli do tego wracały, chociaż odkryłam to może z pięć minut temu. Chciałam się dowiedzieć, skąd dokładnie wzięły się te ślady na mojej szyi. Zastanawiałam się: kim ja jestem? Jak się nazywam, ile mam lat, skąd pochodzę? Tak wiele pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Jednak to się zmieni. Nie spocznę, póki nie poznam prawdy.

Na początek to raczej powinnam się wydostać z tego okropnie chłodnego miejsca no i oczywiście się ubrać. Dalej nie wymieniłam słowa z lekarzem. Widać było, że chce o coś zapytać. Cały czas otwierał i zamykał usta, jednak żaden dźwięk się z nich nie wydobył.

Spojrzał mi w oczy i z drżącą ręką podał mi szary koc. Otuliłam nim swoje nagie ciało, nie czułam wstydu, w końcu ten mężczyzna widział mnie już wcześniej nagą. Minuty wolno mijały. Cały czas patrzyłam na mężczyznę. Miał może z trzydzieści lat, zielone oczy, choć ich kolor nie był zwyczajny. Patrząc w nie, odnosiłam wrażenie, że oglądałam świecące szmaragdy.

Gdy tak stał, wydawał się bardzo wysoki. Na oko dałabym mu ponad metr dziewięćdziesiąt. Jego długie włosy, sięgające do ramion, były delikatnie spięte z tyłu głowy. Patrząc na nie, mogłam stwierdzić, że miały odcień mlecznej czekolady, jednak gdzieniegdzie prześwitywały rude kosmyki. Nie był chudy, nie mogłam o nim tego powiedzieć, jednak bynajmniej nie nazwałabym go grubym. Był dobrze zbudowany, dokładnie widziałam zarys jego mięśni. Uważnie prześledziłam wzrokiem jego ciało, jednak on nie był bierny, również się przyglądał.

W końcu odważył się ruszyć; odwrócił się do mnie plecami, podszedł do szafki pod przeciwległą ścianą i włączył czajnik – jakby nigdy nic – po czym wyciągnął dwa kubki, wrzucając do nich saszetkę herbaty.

– Nie zapytam się, jakim cudem obudziłaś się dwanaście godzin po stwierdzeniu zgonu. Zastanawia mnie tylko, czy coś pamiętasz. – Spojrzał na mnie niepewnie, podając mi kubek gorącej herbaty.

Co ja miałam mu powiedzieć, że kompletnie nic nie pamiętam i boję się, czego mogę się dowiedzieć...? Jak ubrać to w słowa, by nie wyjść na idiotkę, która nie pamięta, jak ma na imię i skąd pochodzi?

Jednak czułam jakieś dziwne przeczucie, że mogę mu o wszystkim powiedzieć, a on nikomu nic nie zdradzi. Coś ciągnęło mnie ku niemu, jakaś chora, niewyjaśniona siła.

Poczułam pulsującą w jego żyłach krew, jakkolwiek to nie brzmi. Miała dziwnie hipnotyzujący zapach, który wręcz kusił moje wszystkie, nawet najdrobniejsze, zmysły. Przesunęłam się na brzeg zimnego stołu i wyciągnęłam dłonie w jego stronę. Nadprzyrodzoną, niewyjaśnioną mocą przyciągnęłam go do siebie. Moje palce zacisnęły się na jego lekko poplamionym, białym fartuchu. Widziałam, że jest zaskoczony m, szczerze powiedziawszy sama delikatnie rzecz ujmując nie rozumiałam tego, co się działo.

Nim się zorientowałam moje usta znajdowały się na jego szyi. Było to tak intensywne przeżycie, że straciłam przytomność. Docierały do mnie bodźce zewnętrzne, ale nie mogłam otworzyć oczu ani poruszyć żadną kończyną.

Wampirzy strachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz