.:8:.Veronica

52 6 2
                                    

Wstałam z pnia i rozglądnęłam się. Nie wiedziałam, w którą stronę mam iść. Po chwili usłyszałam czyjś krzyk. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam kilku uzbrojonych chłopaków w hełmach z czerwonymi pióropuszami wyskakujących z krzaków. Krzyknęłam i zaczęłam uciekać. Rozglądałam się za jakimś drzewem, na które mogłabym wejść. Zauważyłam takie kilka metrów przede mną. Zaczęłam biec jeszcze szybciej i gdy byłam blisko drzewa usłyszałam kolejny krzyki. Tym razem z naprzeciwka mnie wyskoczyła czwórka chłopaków z dziewczyną na przodzie w hełmach z niebieskimi pióropuszami, która widząc mnie zaczęła krzyczeć.
- GDZIEŚ TY BYŁA?! - krzyknęła i rzuciła mi miecz, który jakimś cudem złapałam. Gdy pierwszy z drużyny czerwonej mnie zaatakował, ledwo odbiłam cios. Za drugim razem drasnął mnie w rękę. Miałam ranę od łokcia do nadgarstka. Zdenerwowałam się i zaatakowałam najbliższego przeciwnika. Uderzyłam go grzbietem miecza w hełm, a on złapał się za głowę i upadł. Następnego zaatakowałam wytrącając mu miecz z ręki. Z pozostałą trójką walczyła moja drużyna, czyli niebieska.

Po chwili zza drzewa wyskoczyła jakaś zbyt napakowana nastolatka starsza ode mnie chyba o 3 lata. Miała na sobie pełną zbroję, włócznie, po której piął się elektryczny drut i tarczę. Hełmu nie miała, ale wiedziałam, że nie jest z naszej drużyny. Spojrzała na mnie i ruszyła do ataku. Zobaczyłam, że jako jedyna nie walczę z nikim.

Zaczęłyśmy walczyć. Raz nacierałam ja, a raz ona. Czasami mi drętwiała ręka, ale nie zwracałam na to uwagi. Walczyłyśmy długo, a gdy było już prawie ciemno zobaczyłam tłum, który zebrał się dookoła nas i zaczął obserwować. Po chwili zauważyłam, że dziewczyna się zdekoncentrowała, więc wykorzystałam ten moment i złamałam jej włócznie prostym uderzeniem miecza. Ona krzyknęła i chciała wyjąć miecz, ale popchnęłam ją do tyłu na tłum. Oni się rozstąpili i dziewczyna wpadła do rzeczki.

Gdy obie drużyny miały się na siebie znowu rzucić zauważyliśmy jak przez strumyk przebiegają współlokatorzy z mojego domku z czerwoną flagą, która po chwili zmieniła kolor na szary. Drużyna niebieska zaczęła wiwatować, a czerwona rzucała miecze na ziemie ze zdenerwowania. Przybiegł Chejron.

- Gratuluję wygranej! - chciał coś jeszcze dodać, ale rozległ się ryk. Głośny, ostry i przeraźliwy ryk. Wszyscy wzięli ponownie broń patrząc na coś za mną. Odwróciłam się i zauważyłam wielkiego cyklopa. Miał maczugę z nabitymi gwoździami, a jego ubranie składało się tylko z czegoś przewiązanego w pasie co przypominało pieluchę.

Roześmiałabym się, gdyby ten potwór nie patrzył prosto na mnie. Zaczął biec w moją stronę, a ja jedynie stałam przerażona.

- RONNIE! - usłyszałam gdzieś krzyk Natalie. Gdy cyklop miał sprzątnąć mnie z powierzchni ziemi, córka Ateny odepchnęła mnie i sama została uderzona maczugą. Z jej boku zaczęła płynąć krew. No teraz to się wnerwiłam. Wrzasnęłam i rzuciłam się na cyklopa z mieczem w ręku i bez zbroi na sobie. Zaczęłam go nieopamiętanie ciąć.

Gdy cyklop znowu zamachnął się na mnie maczugą odcięłam mu dłoń. Potem wbiłam mu miecz w brzuch i potwór rozpadł się w pył. Poczułam jak opadam z sił i zemdlałam.

Tymczasem na Olimpie

- To twoja córka Hefajstosie! Widziałeś co zrobiła! - krzyczał Zeus. Wszyscy bogowie znowu się kłócili o to, kto jest ojcem Veronici. Po tym co widzieli zaczęli krzyczeć na Hefajstosa albo do niego, że to jest jego córka. Bóg kowali za to cały czas się tego wypierał i mówił, że nigdy nie spotkał jej matki.

W sali tronowej nie było żadnej bogini. Wszystkim znudziły się kłótnie ich mężów, kochanków albo braci. Nawet Hestia nie siedziała przy ognisku.

Wracając na Obóz Herosów

Gdy zemdlałam pojawiłam się w białej przestrzeni bez podłogi, sufitu i ścian. Po prostu biała przestrzeń. Nagle obok mnie pojawiła się jakaś kobieta i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to moja matka.

Berło z Kwiatem Lotosu//PJ🔜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz