Po moim uznaniu za córkę Apolla wszyscy wyszli z pawilonu jadalnego, oprócz mojego nowego rodzeństwa i Very.
- No więc, zostałaś uznana. - powiedziała dziewczyna z nutką żalu w głosie patrząc na mnie.
- Tak. - uśmiechnęłam się.
- Ja nie znam swojego boskiego rodzica. - powiedziała i opuściła głowę.
Przytuliłam ją.
- Współczuję ci. Od kiedy ty tu wogóle jesteś? Pytam się, bo świetnie walczysz i w sumie wszyscy cię znają. - zapytałam.
- No... chyba od dwóch dni. Przyjechałam chyba wczoraj na obiad i zemdlałam wieczorem po bitwie o sztandar. - powiedziała.
- Jesteś córką Hermesa? - zapytałam ni stąd ni zowąd. Vera odsunęła się ode mnie na półtora metra. Nie powiem, trochę zabolało.
- Przed chwilą powiedziałam, że nie znam swojego boskiego rodzica, a tym bardziej czy jego dzieci potrafią zamieniać się w ogień? - zapytała głośniej niż wcześniej i zamieniła się w ogień w kształcie człowieka. Prawie dosłownie! Miała normalne ciało z jasnego ognia, sukienkę z ciemnych płomieni, twarz nie miała nosa, a włosy się zamieniły w... no, jakby zamiast nich jej głowa się paliła. Gdyby to nie było prawdziwe roześmiałabym się, no ale to było prawdziwe. - No dalej, powiedz, że jestem dziwolągiem i się mnie boisz. - prychnęła i zamieniła się z powrotem w normalną siebie.
- Nie boję się ognia, więc ciebie też nie. Z resztą, widziałam jak twoja ręka nie zapala drewnianego stołu. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szerzej. Veronica odwzajemniła uśmiech, ale po chwili zesztywniała, a jej uśmiech znikł. Powiedziała ciche przepraszam i wybiegła z pawilonu, a ja ostatnie co zobaczyłam gdy się odwracała by wybiec, to była twarz, po której płynęły łzy.
----------------------------------------
Słów: 256
CZYTASZ
Berło z Kwiatem Lotosu//PJ🔜
FanfictionVeronica od zawsze żyła z matką. Jednak to czego się nie spodziewała to jej zniknięcie. Od tamtego czasu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Na jej drodze stawało mnóstwo potworów, nie wspominając o bogach. Veronica nie dawała sobie rady ze swoim dotyc...