Okej, opowiedziałam Wam już, jak to się stało, że zostałam panią Weasley. Ale czy chcielibyście usłyszeć, jak to jest nią być? Spieszę z opowieścią.
Po tym jak Fred oświadczył mi się w ostatnią noc lipca niby zaczęliśmy planować ślub, ale tak naprawdę skupialiśmy się na utrzymywaniu się przy nadziei. Czułam się jeszcze bardziej samotna z racji tego, że Sage rzuciła robotę w ministerstwie i wyjechała z kraju. Pisywałam do niej co tydzień, a ona odpisywała. Włochy nie były tak sparaliżowane strachem jak Wielka Brytania i dało się to odczuć. Ona zapominała o wszystkim, odcinała się stopniowo od magii, odnawiała wakacyjne znajomości, a George wyżalał się Fredowi na ramieniu. Miałam tego trochę dość, ale cierpliwie czekałam, aż oboje się ogarną. Obiecałam jej, że tym razem nie pomogę im się zejść, więc przed Georgem udawałam, ze nic o niej nie wiem. Do maja tak się toczyło nasze życie. Kiedy podczas bitwy straciłam wzrok, codziennie ktoś musiał przy nas być. Fred leżał nieprzytomny, a ja... bezradna. Nic nie mogłam zrobić i to mnie właśnie najbardziej dobijało. Pewnego dnia, kiedy siedział z nami George, przyleciała sowa z listem.
- Kendra, list przyszedł. Przeczytać ci?
Skinęłam głową. Nie miałam pojęcia, że wywołam burzę.
- Kochana Kendro! Odpowiadając na twoje pytanie, nie, na razie nie zbieram się do domu w Anglii. Teraz mam go tu. Cieszę się, że wojna się skończyła, ale nie mam do czego wracać. Moi rodzice i Tarquin nie żyją. Mam nadzieję, że twoja rodzina ucierpiała na tym mniej. Gdybyś chciała, możecie z Fredem przyjechać tu na jakiś czas, dokładny adres zapisałam ci na drugiej stronie. Salvatore i ja chyba za niedługo zaczniemy ze sobą chodzić. Pozostaję ci dłużna za twoje milczenie, kochająca Sage.
W miarę czytania listu głos George'a robił się coraz wyższy, a ja zrozumiałam, co się stało dopiero, kiedy wybrzmiało pożegnanie.
- George, posłuchaj, mogę wyjaśnić...
- Co możesz wyjaśnić? Że mnie okłamywałaś? Pewnie Fred też o tym wiedział, tak?
- Nie, on nie miał o niczym pojęcia...
- Wiesz co, Kendra? Mam tego dość! Nie mogę uwierzyć, że ukrywałaś to tak długo, widząc, jak ja się z tym męczę! Nie jesteś nikim więcej, jak tylko przeciętną ślizgonką, którą obchodzi tylko jej własny tyłek!
- Tak, jasne. I dlatego kryłam Sage. Bo ja coś z tego miałam. George, oprzytomniej wreszcie! Mogłam być szczera tylko z jedną osobą, nie miej mi za złe, że wybrałam moja przyjaciółkę...
- Jadę tam! Przyślę wam tu mamę.
- Nie, proszę, tylko nie panią Weasley...
- Zasłużyłaś na to!
Nie mam pojęcia, co zdarzyło się w Bolonii, ale wiem, że George został tam na dłużej, a od Sage nie miałam przez ten czas wiadomości. Fred obudził się następnego dnia. Wyjaśniłam mu wszystko zaraz po jego badaniach. Potem Fred wrócił do pracy, a ja zaczęłam zaprzyjaźniać się z jego rodziną. Wciąż ktoś musiał pomagać mi w domu. Wypracowaliśmy nawet sobie taki system, że kiedy tylko zobaczy, kto stoi za drzwiami, krzyknie do mnie, kto to. Dziwnie się poczułam, kiedy Fred otworzył rano drzwi i nie odezwał się. Nagle ktoś wrzasnął przy moim uchu i poczułam oplatające mnie ramiona.
- Kendra!
- Sage?
- A niby kto inny?
Moja przyjaciółka wróciła! Byłam przeszczęśliwa. Zaczęłyśmy planować mój ślub, a Sage zatrudniła się w księgarni na Pokątnej i jednocześnie zaczęła kontynuować kurs magomedyka, który rozpoczęła w Bolonii. Za Freda wyszłam dwa lata po tym, jak się obudził, czyli trzynastego maja dwutysięcznego roku. Mój ojciec nieprzejednanie twierdził, że jestem za młoda, a ja i Isla przypominałyśmy mu, jak młodo wydał ją za Marcusa. Razem z moją siostrą, Fleur, Emmeline, Marcią, Sage i Hermioną przygotowałyśmy się do uroczystości w jednym z pokoi Nory. Kiedy już wszystkie zeszły na dół, przyszedł mój ojciec. Chyba miał łzy w oczach, bo jego głos był na granicy załamania.
CZYTASZ
Nyctophilia - Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźń. Nienawiść. Miłość. Zakaz. Ucieczka. Storczyk. Zgoda. Wojna. A po niej nie wszystko wraca do normy. 08 II 2020 ×××××××××××××××××××××××××××××××× Opowiadanie jest fanowską fikcją opartą na Universum "Harry Potter".