Nyctophilia

879 49 72
                                    

To było na pierwszym roku. Właściwie jeszcze przed rozpoczęciem. Trzęsłam się ze strachu. Bałam się ceremonii przydzielania. Stałam w sali wejściowej, razem z wieloma dziećmi, ale tylko on podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. powiedział coś o tym, że będzie dobrze, a ja, głupia jedenastolatka, mu uwierzyłam. Zapytał się mnie jeszcze o to, czy jestem odważna. Odpowiedziałam, że troszkę. Wtedy byłam. Już nie jestem w ogóle. Wtedy marzyłam, żeby dostać się tam, gdzie on. Ale Tiara wykrzyknęła nade mną "Slytherin" i, mimo że zastanawiała się przez chwilę nad Ravenclaw, to powiedziała cicho:

- Ale ambicję. To w sobie rozwijaj, nie nienawiść.

Kiedy przy nim krzyczała, że "Gryffindor", byłam szczęśliwa. Znajomi w innym domu. Przez pierwszy rok spotykaliśmy się co jakiś czas, normalnie rozmawialiśmy. Na drugim roku zobaczyłam, jak jakiś starszy ślizgon go wyzywa, a on tylko wzrusza ramionami. Nie zrozumiałam. Chłopak wyjaśnił mi, że nasze domy się nie lubią. Po prostu nie rozumiałam. Lubiłam gryfonów, oczywiście niektórych. To było dziwne. Pewnego dnia na trzecim roku spotkaliśmy się na błoniach, on przyszedł cały poturbowany, z podbitym okiem, rozciętym łukiem brwiowym i plastrem na policzku. Był wściekły. W ogóle niepodobny do mojego przyjaciela. Wrzeszczał, że to wszystko moja wina, a ja nie potrafiłam odpuścić. Wtedy byłam jeszcze narwana. Odpowiedziałam coś, czego na zawsze pożałowałam, coś o zdrajcach krwi. To był taki moment, że nie miałam wpływu na to, co się dzieje wokół mnie. Ja siedziałam w środku, a moim ciałem sterowały jakieś stworki. Może chochliki kornwalijskie? Nie chciałam powiedzieć nic z tego. Ba! Nie myślałam tak nawet. To był koniec naszej przyjaźni. Wielokrotnie próbowałam go potem przeprosić, ale nie chciał mnie słuchać. Jakoś na czwartym roku zwyczajnie odpuściłam. Nie przestawałam myśleć o tym, co straciłam tamtego dnia. Z czasem robił się coraz przystojniejszy, pewniejszy siebie, dojrzalszy. Zaczynał mi się podobać. Moi znajomi byli czystokrwiści, ale rygorystyczni w tej kwestii byli tylko Kasjusz Warrington i Adrian Pucey. Chociaż z tym drugim od szóstego października w Hogwarcie działo się coś dziwnego. Kiedy byłam na szóstym roku, do zamku przyjechały reprezentacje Durmstrangu i Beauxbatons. Potter, jeden z Diggory'ch, Delacour i Krum zostali wybrani, ogłoszono bal bożonarodzeniowy. Wszyscy moi przyjaciele się z kimś poumawiali, czy to na randki, czy jako znajomi, a ja zostałam. Nie bardzo chciałam iść. I nawet nie chodziło o strój, bo miałam kupioną śliczną jasnoróżową suknię. Chciałam iść z tą jedną jedyną osobą, w której zdążyłam się już zakochać. I wszystko potoczyłoby się normalnie ("I tak wyjdę za mąż za kogoś, kogo wybiorą mi rodzice, zupełnie jak Isla, moja starsza siostra."), gdyby nie jeden dzień, niedługo przed balem. Jak zwykle spędzałam popołudnie w bibliotece, kiedy naprzeciw mnie dosiadł się jakiś chłopak w błękitnym mundurku. Chwilę czytał, co jakiś czas na mnie spoglądał. Zapytał, czy nie chcę iść z nim na bal.

- Dam ci odpowiedź jutro.

Chciałam. Nie miałam z kim. Posiedzieliśmy chwilę, pogadaliśmy, wyszłam z biblioteki. Zapowiadał się ciekawy wieczór z Sage Rutherford. Nie przepada za mugolami i mugolakami, ale nie wyzywa nikogo od szlam czy zdrajców krwi. To moja przyjaciółka. Ale za chwilę ten wieczór miał okazać się jeszcze bardziej interesujący. Usłyszałam podniecone szepty w następnym korytarzu. Dwa niemal identyczne głosy zawzięcie dyskutowały o zapraszaniu kogoś. Nie miałam zamiaru się w to mieszać. Nie rozumiałam, że byłam w to zamieszana już od pierwszego roku. Już myślami na balu, nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam. Przybrałam maskę "wrednej Kendry", jak to nazwał kiedyś Lucjan, ale ona zaraz opadła. Stanęłam przed osobą, której tak starannie unikałam przez ostatnie lata. Fred Weasley. Otworzył usta. I zamknął je. I tak jeszcze kilka razy. Odezwał się w końcu.

- Cześć Kendra. Chciałem cię przeprosić za to, co wtedy powiedziałem. Nie powinienem był cię obwiniać za tamte wydarzenia.

- Nic się nie stało, Fred. Nie chowam do ciebie urazy. Też powinnam cię przeprosić.

Nyctophilia - Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz