Rozdział 1: Wszystko byłoby lepiej gdyby tylko...

821 31 43
                                    

MARINETTE POV:

Był to chłodny wieczór, a ja razem z Czarnym Kotem siedziałam na dachu jednego z paryskich budynków i odpoczywałam jak zawsze po skończonym patrolu. Tyle, że tym razem było zupełnie inaczej. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy, czułam jak bardzo jest napięta atmosfera pomiędzy nami. Rzadko się tak zachowuje. Praktycznie nigdy. Czy to przez moje nieodwzajemnione uczucia do niego? Przecież mimo tego zawsze się dobrze dogadywaliśmy. Lubię go, ale niestety nic więcej. Nie mogę panować nad moimi uczuciami, a on musi to uszanować. Mimo tego nie potrafie wyobrazić sobie życia bez niego. Uwielbiam jego towarzystwo. Czuję, że przy nim naprawdę mogę być sobą i mogę mu zaufać w każdej sprawie. Pomimo, że tak naprawde nie wiem kto skrywa się pod tą kocią maską. Ciekawe czy żałowałabym gdybym się w końcu tego dowiedziała.

Muszę się dowiedzieć co się stało. Czemu jest dzisiaj taki cichy? Ani razu nie usłyszałam dziś jego głupktowatych kocich żartów. Odkąd tu przyszliśmy siedzi w patrzony w Wieżę Eiffla, widać, że jest przygnębiony.

Kiedy już miałam otworzyć moje usta aby zacząć rozmowę, zielonooki mnie wyprzedził.

- Dlaczego nie chcesz dać mi chociaż jednej szansy? — rzucił smutno Czarny Kot.

- Co masz na myśli? — odparłam głupio, mimo, że dobrze wiem co ma na myśli. Czasem myślę, że naprawdę jestem okrutna.

- Dobrze wiesz o co mi chodzi — ma rację — Ja naprawdę się staram — dopowiedział nadal wpatrując się w ten sam punkt.

- Wiem Kocie — westchnęłam lekko przy mówieniu tego — Widzę to, ale nie potrafię zmienić moich uczuć. Zresztą mówię ci to za każdym razem — powiedziałam bardziej stanowczo.

- Co ma takiego ten chłopak czego nie mam ja? Czy on naprawdę jest takim ideałem? — wypowiedział te słowa tak jakby zaraz miał się rozpłakać, lecz jego oczy nawet się nie zaszkliły — Dlaczego nie możemy chociaż spróbować? — spojrzał prosto w moje oczy przy czym poczułam lekkie ukucie w sercu. W tej krótkiej chwili potrafiłam zobaczyć cały jego ból, który przeżywał przeze mnie. Ciągle trzymał go w sobie. Tym razem to ja miałam ochotę się rozpłakać.

Nie wiedziałam co mam mu na to odpowiedzieć. Że przepraszam? Przecież on to już wie. Najwidoczniej nie mogę tego traktować jako jedyne z moich wytłumaczeń. Ale będąc szczerym, czy jest coś innego co mogłabym odpowiedzieć? Przecież sama nie znam odpowiedzi na pytania, które mi zadał.

- Przepraszam cię Kocie... — wydusiłam z siebie po czasie — Naprawdę, uwierz mi, nie ranię cię specjalnie. Po prostu...

- W porządku. Rozumiem — przerwał mi blondyn po czym wstał biorąc w dłoń swój koci kij — Dobranoc.

Po tych słowach uciekł tak szybko, że gdy obejrzałam się za nim nikogo nie zobaczyłam. Postanowiłam również się zbierać, bo co innego mi zostało. Chwyciłam swoje magiczne jo-jo, zarzuciłam nim o najbliższą mi latarnie i udałam się w stronę mojego domu.

***

- Tikki, chowaj kropki — powiedziałam gdy tylko weszłam do mojego pokoju, po czym od razu rzuciłam się na różowe łóżko wydając z siebie cichy jęk w poduszkę.

- Wszystko w porządku Marinette? — zapytała mnie Tikki gdy zobaczyła mój stan. Zawsze się o mnie troszczy, nie wiem co bym bez niej zrobiła.

- Przecież wszystko słyszałaś. Czuje się fatalnie.

- Nie przejmuj się — czerwona istota podleciała do mnie i przytuliła się do mojego policzka — Napewno wszystko się jakoś ułoży — wiem, że Tikki chce mi pomóc, ale sama dobrze wie, że jedyny sposób aby „wszystko się jakoś ułożyło" to odwzajemnienie uczuć Czarnego Kota do mnie — Biedronki.

Lady of my dreams || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz