tak długo biedne dziewczę go nie widziało. nie trudno było się zorientować, że zniknął. pewnego dnia prysnął niczym mydlana bańka. bez słów pożegnania czy, chociażby wyjaśnienia. niedługo po tym wszystko zaczęło się niekontrolowanie sypać. tokio nie było już tą zachwycającą metropolią, z którą niegdyś ją zaznajomił. wszystkie urokliwe barwy, jakie do tej pory nią wstrząsały, podmieniły swe krzesełko z szarością. szmaragdowe niebo, pod którym spędzili bezlik namiętnych nocy, stało się wyblakłe i rozcieńczone mdłością.
dlaczego odszedł, zostawiając ją z tym zupełnie samą? nie byli na tyle blisko, aby mógł to uczciwie wyjaśnić? bez pośpiechu przestała liczyć czas. uznała to za denne zajęcie, skoro nie wykazywał chęci powrotu. w jakim miejscu przebywał oraz czym się zajmował. doświadczał spełnienia czy też wręcz przeciwnie ─ cierpiał. tak wiele pytań napływało do wyniszczającego ją sztormu rozmyślań podczas nieobecności mężczyzny. z jakiego powodu każdy utracił nadzieję? nadzieję na to, że nie pochłonął obłoku przestępstwa.
nie byłby wszak skłonny do tych straszliwych pomówień. głęboko wierzyła, iż tego nie poczynił. w takim razie gdzie podział się krytykowany przez wszystkich jegomość? ten, któremu swego czasu wręczyła te ociemniałe uczucia. jeżeli mu je podarowała, nie mógł się ich tak zwyczajnie wyzbyć. ubolewała. pomimo wzbraniania się każdej nieprzespanej nocy przed myślą o nim, odczuwała jego brak, a gdy nareszcie przegrała zawziętą walkę z samą sobą, rozwiązanie nadeszło.
musiał być jednym ze spadających z drzewa płatków kwiatów. bez wątpienia w życiu nie widziała tak specyficznie hebanowego, niemniej wszystko się zgadzało. z nadejściem wiosny rozkwitł, zakorzeniając się w ludziach zaś kiedy sezon się uwieńczył, opadł; odszedł, zostawiając obnażone bolączką drzewo.
wbrew faktu, że wiosna przemknęła, chciałaby go naiwna młódka ujrzeć. gdyby nie chciał ostać przy niej na długo, nie szkodzi. po prostu niech przyniesie jej chwilę uciechy. nieważne ile będzie potrzebował, ona przecież zaczeka. w jego domu, w jego sercu ─ bez większego znaczenia. poniekąd i wieczność mogłaby czekać na dupka, który zranił ją po stokroć. o ile się dosięgną. o ile ich spojrzenia znów się wymienią. napasie go tedy w policzek niejeden, najmocniej jak siła dopomaga, wyzywając od najfatalniejszych; później on obejmie ją ramionami tak, jak miał w codziennym zwyczaju. potem śmiejąc się zuchwale, oświadczy, że wrócił i wcale nie musiała się martwić. dlatego niech się pospieszy. [imię] będzie wyczekiwać.