•Rozdział 2• Do biegu, gotowi, start

11 1 1
                                    


POV Louis
Miałem udać się do apartamentu, gdzie znajdował się już od jakiegoś czasu zespół, żeby ich poznać i się im przedstawić. Za 2 godziny mieliśmy być na lotnisku i polecieć prywatnym samolotem do NYC. Pożegnałem się z bliskimi i wsiadłem w taxi. Bałem się, szczerze, że mnie zjedzą, jednak byłem prawą ręką tego, dzięki któremu zaszli tak daleko, więc raczej nie powinienem się tym zbytnio przejmować. Wcześniej przeczytałem trochę szczegółowych informacji na temat tego całego One Direction, bo te ogólne wszędzie się gdzieś przewijały. Wiem że członkami są Niall, Liam, Zayn i... H... Herman.

Po paru minutach jazdy i kilku kroków pieszo, jestem pod drzwiami, pukam i chwilę zastanawiając się czy mam tu czekać jak jakaś fleja, czy wejść jak prawdopodobnie na moje stanowisko przystało. Nie no, trochę zabawne. Jednak wchodzę, widzę, no cóż, okropny bałagan. A dokładnie 2 facetów turlających się po podłodze i domniemam że kłócących się o... red bulla. Rozpoznaje siedzącego na kanapie pana Horana, i jakąś kobietę ze wzrokiem w telefonie
-Dzień dobry - odzywam się.
Cisza. Przełykam ślinę co utrudnia zaciskające się z nerwów gardło.
-Dzień dobry - powtarzam ale tym razem głośniej.
-Dzień dobry - mówi kobieta ale nadal nie podnosi wzroku z urządzenia.
Tamci nadal czyszczą podłogę.
-Kim pan jest? -pyta blondyn, jako jedyny chętny do dialogu.
-Louis Tomlinson -przedstawiam się.
-Aaa... -słyszę z ust Nialla już mniej entuzjastyczne nawet nie słowo.
Chyba już o mnie słyszeli i nie są zbyt wesoło nastawieni, albo spodziewali się poprostu kogoś innego. No cóż, nie jestem tutaj by zabiegać o ich względy.
Po chwili chyba Zayn i Liam wstają z podłogi, obydwoje lustrują mnie wzrokiem.
-Rozgość się - odzywa się ten o ciemniejszych włosach i idzie do pomieszczenia obok.
Z racji tego że zostałem z łaski zaproszony, wchodzę dalej i rozglądam się. Z jednych drzwi wychodzi osoba, chłopak z kręconymi włosami i zielonymi oczami. Zapewne jest to Herman, wygląda inaczej niż na zdjęciach, i to w dobrym znaczeniu, nie oczywiście żeby wyglądał na zdjęciach źle, co to to nie. Odwracam wzrok żeby nie patrzeć się chamsko na niego ale on do mnie podchodzi. Patrze na jego zielone tęczówki.
-Cześć, jestem Harry, ty pewnie jesteś ten Louis, prawda? Miło cię poznać - Harry? A nie Herman? Może faktycznie.
-Tak, owszem to ja. Um. Jesteście gotowi? Za dwie godziny mamy być na lotnisku. - informuje ich bo zdaje się że tego nie wiedzą.
-Dwie godziny? - zaśmiał się brunet - dwie godziny to świat Tomlinson
-Panie Tomlinson - poprawiam go, bo przecież nie mogą mnie traktować jak byle jakiego kolege mimo że jest bardzo nie wiele młodszy ode mnie. Chłopak chyba trochę się płoszy.
-Jasne.. - odchodzi.
Nie za bardzo wiem co ze sobą zrobić, dlatego siadam przy stole, wyciągam laptopa i udaje że robię coś arcy ważnego ale tak naprawdę przeglądam wszystkie dokumenty jakie się na nim znajdują, chociaż zrobiłem to już dzień wcześniej. Nagle dostaje telefon, dzwoni Simon, więc odbieram. Rozmawiam z nim przez jakieś 5 minut na temat tego czy dotarłem i czy pogoniłem, jak to ujął ,,tą bande zwierząt", żeby się ogarnęli, bo mamy być punktualnie na lotnisku. Przedstawił mi też jak mam mniej więcej do nich podchodzić. Interesujące. Rozłącza się, rozmowy z nim są stresujące, prawie jakbym rozmawiał z samym Bogiem, tylko że jeszcze wtedy nie wiedziałem, że z diabłem. 

Trzy godzin później (chłopcy bardzo się ociągali, stąd to opóźnienie), jesteśmy już w samolocie. Leciałem tylko raz w swoim życiu i nie była to długa podróż, dlatego mam w głowie tysiąc czarnych scenariuszy. Siedzę przy wielkim, cudownym, wywołującym w fankach zawroty głowy - One Direction, aby ich kontrolować. Przez te pierwsze godziny spędzone z nimi, naprawdę nie wiem co one w nich widzą. Może są przystojni ale rozumu chyba za wiele nie mają, a piosenki które słyszałem niczym szczególnym się nie wyróżniają. Herman, to znaczy Harry, ma strasznie wypchany plecak, jestem ciekawy co tam naładował. Zayn już zasnął, wydaje mi się że ten chłopak naprawdę jest tym wszystkim zmęczony. Wracając do Harolda, rozsuwa on plecak i wyciąga... sporego kremowego misia, pluszaka. Zabawne, bo na pokładzie nie ma żadnego dziecka któremu mógłby on go podarować. Po chwili okazuje się, że on napewno nie miał zamiaru komuś go oddawać, bo przytula go, kładzie na nim głowę i zamyka oczy. Nieźle, to taki właśnie z niego bad boy jak piszą niektóre portale...

POV Harry                                                                                                                        Zauważyłem że ten cały Tomlinson lampi się na mnie gdy wyciągałem z plecaka swojego pluszowego przyjaciela. Tak, wiem że to dziecinne, i tak, wiem że pewnie myśli że jesteśmy niedojebani, ale to nie ja przez pare ładnych godzin będę spał i budził się z bolącym karkiem, tylko on. Ten pluszak to najwygodniejsza poduszka świata.  To smutne, że Simon zamiast nam trochę odpuszczać, bo w końcu jesteśmy ludźmi, to zamiast tego wysyła tutaj jakiegoś Louisa z kijem między pośladkami. Jego mina przez cały czas wygląda jakby ktoś wyrył ją na kamieniu.  

Jakiś czas później jesteśmy w hotelu. Każdy praktycznie od razu poszedł spać, ale ja postanowiłem jeszcze coś przegryźć, wchodzę więc do kuchni i pierwsze co widzę to ON siedzący przy stole z komputerem i pijącym herbatę. Odezwałbym się, skoro tylko my nie śpimy, ale o czym mam z nim rozmawiać? Zapytać kiedy założą nam obroże i przypnął na smycz? Wkładam do piekarnika nuggets'y z paczki i opieram się o blat ignorując go.                                           
-Macie ograniczyć fast foody, żeby się nie styć - mówi niebieskooki. Nie mogę uwierzyć w to co słyszę.                -Co proszę? - pytam zirytowany.          -Musicie ograni-                       
-To jakieś żarty? - przerywam mu
-Żadne żarty, rozkazy z góry, więc lepiej zjedz jakąś sałate - mówi ten.. nawet nie wiem jak go nazwać, taki jest cwany, a nawet na mnie nie spojrzy. Wychodzę z kuchni, bo od razu odechciało mi się jeść. 

POV Louis                                                 

Nigdy w życiu bym pewnie czegoś takiego nie powiedział, ale to moja praca. Chociaż, z jakiegoś powodu nie potrafię spojrzeć mu w oczy...






'''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
Może nie zbyt ciekawie, ale akcja dopiero się rozkręca, pozdrowionka <33                                                     
xx kakacz                                                                                         

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 14, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Helpless In LoveWhere stories live. Discover now