Zasada nr.1 ~ Ubiór cz. 2
Pogłaskałam Astro po głowie i razem z nim udałam się na zewnątrz.
Wiatr musiakał moje policzki a kilka ptaków latających nad moją głową śpiewało wesoło. Wsiadłam szybko na grzbiet konia i ruszyłam do przodu przejeżdżając bramą kierując się do lasu.
Jechaliśmy spokojnie, miałam kilka godzin, a do zamku nie miałam zamiaru wracać szybciej niż jest to potrzebne. Wiatr rozwiał moje włosy, które teraz latały w każdą stronę porywane przez ciepły wiatr.
Pszyspieszyłam. Galopowaliśmy przed siebie nie patrząc na otoczenie, ścieżka leśna prowadziła nas w narazie tylko sobie znane miejsce. Było pięknie, słońce chylące się powoli w kierunku zachodu teraz puszczało w moim kierunku jedne z swoich ostatnich promieni, które przebijały się przez bujne korony drzew.
Skręciłam w prawo powoli kierując się, jak myślałam, do zamku. Musiałam jednak zboczyć z kursu, bo zamiast zobaczyć drogę którą dziś jechałam autem, zobaczyłam ścieżkę z kamienia. Popatrzyłam w lewo i ujżałam piękne miasteczko tętniące życiem.
Nie miałam pojęcia jak wrócić, więc postanowiłam znaleźć kogoś kto mógłby mi pomóc. Zsiadłam z konia i chwytając za wodze ruszyłam w kierunku miasteczka.
Szłam spokojnie, mimo wszystko raczej nic się nie stanie jak odrobinę się spóźnie, do zmroku zostła jakaś godzina.
Popatrzyłam na śliczny rysunek na jednaej z ścian, grafity. Przedstawiało tygrysa gotowego do skoku. Ciekawiło mnie kto tam mieszka...
Zagapiłam się na niego, przez co po chwili leżałam na drodze a koń odskoczył przestraszony. Nie odbiegł jednak daleko, tylko patrzył na mnie badawczym wzrokiem. Chciałam wstać, ale przedemną pojawiła się dłoń.
-Przepraszam... - była to jakaś dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami, związanymi czerwoną wstążką. Przyjęłam jej pomoc i po chwili stałam już na nogach.
-Nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Astro! - koń niepewnie podszedł do mnie.
Pogłaskałam konia i po chwili znów zwróciłam się do dziewczyny.
-Jak masz na imię?
-Ja? - wyglądała na zdziwioną - Mam na imię Łuca, a ty?
-Anna - wymieniłam uścisk ręki z Łucją i postanowiłam wkońcu się dowiedzieć, gdzie jest zamek. - Głupia sprawa... ale może wiesz w którą stronę jest Zamek? Miałam być tam przed zachodem słońca a zostało mi jakieś pół godziny - podrapałam się zmieszana po karku.
-Tak, mogę cię tam zaprowadzić, tylko wezmę swojego konia. - kiwnęłam głową, a Łucja odbiegła w tylko sobie znanym kierunku aby po chwili zjawić się koło mnie z łaciatym koniem. - Jedziemy
Mówiąc to wskoczyła na grzbiet swojego rumaka, ja tylko kiwnęłam głową i zrobiłam to samo.
Ruszyłyśmy dokłądnie w tą samą stronę z której przyszłam i jechałyśmy dalej do przody. Jazda minęła nam przyjemnie, dowiedziałam się, że Łucja jest w moim wieku, czyli ma 17 lat. Chodziła do pobliskiego liceum na profilu humanistycznym. Tak jak ja.
Była bardzo pogodną i otwartą osobą, była pełna energii i chęci do zwiedzania świata. Zdziwiło mnie więc, gdy powiedziała, że nie może nigdzie z tąd wyjechać.
-Dlaczego?
-Cóż... wiesz że zmienia sie teraz władza? - kiwnęłam głową - Król który dziś zasiadł na tronie, nie jest zbyt miły... - skrzywiła się na tą myśl - Wiesz.. pracuję w zamku, jako pokojówka królowej. A ty gdzie pracujesz? Chyba w zamku skoro tam będziesz, ale nigdy Cię tam nie widziałam... - zamyśliła się trochę
Przestraszyłam się jej tonu, gdy mówiła o moim ojcu, ale uznałam, że muszę je powiedzić inaczej później będzie niepotrzebny problem.
-Wiesz Lu... Jestem księżniczką...
Dziewczyna niepewnie popatrzyła na mnie, jednak nie zatrzymała sie, ani nie kazała iść dalej samą więc kontynuowałam.
-Ja... nigdy nie chciałam takiego życia, jakiś zamek pokojówki... to nie dla mnie. Ja lubię się bawić, jeźdźić konno i biegać z ulicznymi psami. Kocham imprezy, a teraz to wszystko może zniknąć... - spuściłam smutna wzrok.
-W takim razie, będę cię rozweselać - popatrzyłam na jej uśmiechniętą twarz - poproszę twoją matkę, aby zamieniła mnie z twoją pokojówką, napewno się zgodzi jest bardzo miłą kobietą.
-Masz rację... to ona jest tym lepszym rodzicem - roześmiałam sie wyobrażając minę ojca jakby usłyszał co powiedziałam.
Nagle Lu się zatrzymała i wskazała reką przed siebie. Popatrzyłam w tamtym kierunku, byliśmy na miejscu.
-Teraz się już chyba nie zgubisz - popatrzyła na mnie lekko prześmiewczo na co tylko fuknęłam i pomachała żegnając się.
Wbiegłam razem z Astro do stajni i zajęłam się nim. Nie chciałam wracać, było dobrze po zmroku i napewno powstanie niezła awantura. Umyłam i dodatkowo wyszczotkowałam konia, aby wydłóżyć swój czas w stajni.
Po wprowadzeniu gniadusa do boksu powolnym krokiem skierowałam się do domu... chociaż, czy to jest dom? Raczej nieznanymi zamek... Jednak nadal zamek skrywający wiele tajemnic...
Weszłam do środka i pierwsze co zobaczyłam, był surowy wzrok ojca i skruszona pokojówka. Podbiegłam do niej.
-Wszystko dobrze? - popatrzyła na mnie przestraszona i tylko skinęła głową. Nie chciałam drążyć tematu, więc odwróciła się w kierunku ojca, który był nieźle zdenerwowany.
-Anno...
-Przepraszam! - nie chciałam kłopotów, ja poprostu się zgubiłam..
-Ten jeden raz... - poczółam jak kamień mi z serca spada i podniosłam wzrok, aby zobaczyć stalowe oczy ojca - idź do siebie i pamiętaj, jutro trzeba ci wszystko wytłumaczyć a dodatkowo, twoje ubrania już popołudniu będą w zamku - uśmiechnął się sarkastycznie - napewno je pokochasz.
Skrzywiłam się lekko na wspomnienie o ubraniach, jednak nic nie powiedziałam tylko pobiegłam grzecznie do pokoju. Nie chciałam kłopotów, ale nie wiedziałam też jak długo wytrzymam pozwalając mu na takie traktowanie. Wkońcu coś palnę i napewno nie skończy się to tylko pouczeniem.
Jednak jak długo można siedzieć w zamknięciu?
Wbiegłam do pokoju i szybko się przebrałam. Jednak zdziwiła mnie jedna rzecz... nie było moich ciuchów jedyne piżama. Postanowiłam jednak teraz nad tym nie myślec, bo poczółam ogromne zmęczenie i po chwili zasnęłam przykryta przyjemnie ciepłą kołdrą.
---------
Rano obudził mnie niewiadomo dlaczego, poco, w jakim celu postawiony na szafce nocnej srebrny budzik. Już chciałam nim rzucić na drugi koniec pokoju gdy w połowie ruchu zatrzymała mnie czyjaś ręka i znajomy głos.
-Anka, tak się wita z koleżanką o poranku? Myślałam, że raczej się mówi im cześć, czy coś w tym rodzaju - popatrzyłam na dziewczynę jak na głupią i dopiero po chwili zoriętowałam się na kogo patrzę.
-Lu? - byłam w takim szoku, że Lu wyciągneła telefon i zrobiła mi zdięcie. Po chwili przystawiła mi je przed nos. Zobaczywszy swój wyraz twarzy roześmiałam się w głos, a do mnie po chwili dołączyła dziewczyna.
CZYTASZ
Królewskie zasady // Kirka-chan
FantasyKraje nie istnieją, świat wraca do korzeni. Pozycja prezydenta znika, a królowie znów zasiadają na tronach. ------------------------- Książka umieszczona w naszych czasach. Wiele ludzi wraca do korzeni i dawnych wierzeń i przekonań. Świat się zmieni...